Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
16 maja wieczorem wraca Lord z winem (dwie duże beczki na wózku ciągniętym przez osiołka oraz milczącą i wyraźnie rozdrażnioną Mnulith.
Lord ma także spcjalną butelkę lepszego wina dla Kivanasa w skurzanej torbie. Wyściółkę stanowią ... skalpy kilkunastu hobgoblinów.
- Spokojnie to skalpy poległych w walce z wami - uspokaja - A to skalp Wurdoka - pokazuje jeden wnieco większy i róznymi koralikami, barwiony.
To pieniądze (pokażne worki na wozie) i propozycja. W dole rzeki - 3 dni marszu- jest miasto pilnowane przez wielką łódź i wojowników, którzy pysznią się swym męstwem, żelaznymi skórami i zwycięstwami nad mnóstwem wrogów, podobno też nad hobgobliami. Są liczni i nie jesteś pewien czy prosząc ich o to nie narażąsz ich na zbyt wielkie straty i tak dalej i tak dalej...odpowiednio to rozwiniecie, żeby ten kutas to łyknął.
Uważajcie, to niebezpieczny moment negocjacji. Mogą uznać, że mają co chcieli i dalsze ryzyko jest niepotrzebne. Na pewno rozważą zabicie was i odejście. Dlatego możesz wspomnieć, że MaBukarapta wciaż żyje - jest twardy i przesłuchania się przeciągają. Poza tym, gdyby udało im się pokonać wojowników dostaną więcej wina, złota i następną okazję do zdobycia sławy.
Jeśli będą nalegać abyście z nimi poszli na południe, zgodzicie się. NIe wymagam walki z ludźmi z Motte - i dodaje tajemniczo - Będziecie wiedzić co zrobić... na miejscu. Aha...i przyprowadźcie Rolfa. Całego.
Pierścień wraca do Zorina.
Wyśpijcie się i ruszajcie skor świt.
Wiadomość dodana po 10 min 08 s:
Po jego odejściu (i waszych ew. dopytkach i innyc ustaleniach) Mnulith mruczy:
- Tłusty skurwiel i jego gierki. Wszystko jest zasobem, nawet my. Zasobem, który można wykorzystać... Wie o szacie. Pewnie ten spróchniały dziad Gorazd mnie przeskanował. Zwołał posiedzenie Dużej Rady, na które byłam zaproszona, oczywiście niewidoczna. Zawiadomił wszystkich, że pod miastem odbyła się bitwa, w której pokonano oddział hobgoblinów oraz pojmano ich wodza. Wódz twierdzi, że zostali wynajęci przez ludzi aby zaatakować miasto. Gorazd dał mi zaklęcie, bardzo sprytne, mogłam tam widzieć kto się aż dusi od niezdrowych emocji - słowem widać było, że nas znajomy kupiec-bankier skręca sie wewnętrznie ze zdenerowania, choć grał dobrze. Potem Lord odbywał osobiste rozmowy ze wszytskimi. Już jestem pewna, że go tam Lord dobrze "przygrilował".
Referee
Offline
Nie wiem jak Was chłopaki, ale mnie już wkurwia ten Lord. Jeśli Kivanas sobie zażyczy, żebyśmy ruszyli z nimi na miasto jestem zdecydowania za odmową. Jak sądzicie? I tak już jesteśmy w czarnej dupie, nie chciałbym się w niej zaczynać urządzać. Jeśli ruszymy z goblinami na koniec pan lord nas karze ściąć i po zawodach.
Offline
Lord po prostu rozwiewa wasze wątpliwości w zakresie waszej pozycji w układzie jebiący-jabany
Referee
Offline
Zawsze możemy go wyjebać i się ułożyć z Motte
Offline
Nie wiem jak Was chłopaki, ale mnie już wkurwia ten Lord...
Mnie tyż. Ogólnie, to ma niezłe wymagania. Mamy ich nasłać na Motte i jeszcze pognać razem z nimi. Ja to widzę aktualnie następująco. Mamy kupę kasy na wozie + bonusowo pierścień wart pewnie dla odpowiedniego nabywcy więcej niż kasa na wozie - w sam raz, aby rozpocząć nowe życie gdziekolwiek, byle odpowiednio daleko stąd. Chyba, że nadal liczymy na przychylność naszego lorda i jego dobrą wolę jeśli chodzi o przywrócenie nas do łask. Warto rozważyć wszelkie opcje przed jakimi aktualnie stoimy.
Jeśli jesteśmy sami puszczam mu wiązkę poniżej:
- Drogi Lordzie, żebyśmy się właściwie zrozumieli. Nie należymy do grupy Twoich przydupasów, którzy wjeżdżają Ci w rzyć karocą bez wazeliny i prosimy o racjonalne dobieranie listy w twoim koncercie życzeń. Zdaję sobie sprawę, że nie przywykłeś do takich tekstów ze strony podwładnych, ale tu chodzi o nasze głowy, które jak widać nie są ci nawet w promilu tak drogie jak nam. Nie oceniam, twojego przedmiotowego traktowania podwładnych - twoja sprawa, wiec jednak, że nam się to wcale, a wcale nie podoba. Jeśli mamy cokolwiek rozważyć, to poprosimy o szczegóły i kawę na ławę, co nas ewentualnie czeka pod Motte i czy to już ostatnie zlecenie z twojej strony jeśli chodzi o te hobki, bo jak widzę twój apetyt rośnie niezmiernie w miarę jedzenia. Poprosimy też o konkretną propozycję wyceny naszych działań, bo jak na razie nadstawiamy łby ponad miarę i nikt myślący w miarę racjonalnie, by się podobnej misji nie podjął - więc możesz nas słusznie oceniać jako wioskowych głupków, ale zbyt wielkiego wyboru nam nie dałeś i to też nie było fair. Może wracając spod Motte życzysz sobie, abyśmy przynieśli księżyc lub jakąś gwiazdkę?
Kończąc swoje żale mam kilka bardzo konkretnych pytań:
- Co możemy zaoferować hobbkom za pozostawienie nas przy życiu - ile kasy po akcji pod Motte?
- Czy zieloni Motte przeżyją, czy plan jest taki, aby ich tam rozbić?
- Co to za osobnik, którego widzieliśmy na gryfie?
Ponadto widzę 2 gigantyczne problemy:
- pierścień ile czasu działa funkcja tłumacza - bo jeśli mamy z nimi być przez 3 dni, to może to być cholernie problematyczne.
- nie za bardzo widzę możliwość utrzymania ich w ryzach przez 3 dni. I tak Zorrin dokonał cudu, że wróciliśmy żywi z ostatniego spotkania. Teraz ok 100 hobków chce nas zabić za zabranie i jak myślą zbezczeszczenie MaBukarapty, pozostała 100 chce nas pozbawić życia po prostu z natury.
Prosimy o konkrety co do pierścienia: - czas działania?/dzienna liczba ładunków?
Offline
No i git, czekamy na Lucka i Monoghana...
Ostatnio edytowany przez Dugel (2018-11-16 23:17:30)
Offline
A to przypadkiem nie chodzi o Stawy? Jest bliżej, chyba że Lordowi chodzi o odegranie się tym samym. Kawał podróży by im towarzyszyć. A z pewnością główną drogą nie będziemy szli, pewnie byśmy wschodnią stroną omijać Stawy.
Ich wódz będzie miał nie lada wybór... na północ ku nowym ziemiom, na południe ku rozrywkom i ich śmierci.
Co do przemowy Briborna, to z zaciekawieniem patrze na reakcję Lorda
Offline
Ja zdecydowanie mam dość Lorda (mimo, że miałem z nim do czynienia najmniej), jak rozumiem, macie więcej stracenia wynosząc się stąd, ale jeżeli macie już dość to ja również zmieniłbym teatr działań. Północ i i dzicz mi się podoba, ale tak naprawdę gdziekolwiek daleko od Braeth
P.S. 1 Powiedzcie mi coś więcej o tym Motte, nie mogę nic znaleźć (poza mapką) w opisie świata, a rozumiem, że tam bylismy/byliście.
PS. 2 Mistrzu, w wolnych chwilach jeżeli jest taka możliwość i trener, chciałbym się uczyć zielarstwa.
Offline
Bez przesady z tą rewoltą Monaghanie, dużo zainwestowaliśmy w Braeth. Na spokojnie.
@Erachlin- no i co Lord na gadkę Briborna? :]
Ostatnio edytowany przez Dugel (2018-11-17 14:29:59)
Offline
Pewnie jest w szoku do poniedziałku ;-)
Dam znać dzisiaj.
Co do zielarstwa to rozmawiaj Monaghan z Dure, który sporą wiedzę w temacie wyniósł z domu. W Keroth, gdzie siedziałeś nieco jak nie byłeś z drużyną mieszka jego rodzina, która zielarską tradycję kontynuuję.
Co do Motte to może coś przeniosę do opisu świata. Drużyna tam była dwukrotnie, ale bez Monaghana. Generalnie Motte wszczęło wojnę handlową z Braeth.
A co do opuszczania miasta to drużyna nabyła w mieście parcele i właśnie buduje dom
BTW MOnaghan, chyba nie wiesz że jesteś całkiem bogaty, bo druzyna się sporo nachapała za sprzedaż pewnego gadżetu z Domu Złego oraz odsprzedanie konkurencyjnej ekipie (sic!) lokalizacji Domu Złego - gdzie jak się okazało było jeszcz sporo dobra Drużyna zdecydował, że się załapiesz do podziału.
Wiadomość dodana po 51 min 06 s:
Z gongu byłło 358 Zł, a konkuencyjna ekipa czyli Szare Wilki wyczesałą w domu złym dobra o wartośći 14.000 SZ, od czego odpalili wam procent (300 SZ przypadło dla każdego).
Zatem chłopaki mają dla Monaghana kwity bankowe na 600 SZ i 59 SZ w gotówce.
Referee
Offline
Zatem chłopaki mają dla Monaghana kwity bankowe na 600 SZ i 59 SZ w gotówce.
Oj tam, oj tam co się będziemy z Przyjacielem jakimiś kwitami i drobnymi przerzucać. Ustalmy, że Mon jest głównym początkowym inwestorem w nasz sklep i gitara
Offline
Z tą kasą to jak dla mnie powinniśmy się bardziej liczyć. Nie lubię chaosu
Offline
O Erebosie......żem się wzruszył, myślałem, że mój cały majątek to kostur. Postaram się Panowie zrekompensować Wam waszą szczodrość w polu czy boju czy innym znoju.
Jak rozumiem, nie zmieniamy bazy, w takim razie musimy obalić Lorda
Offline
Lord słucha milcząco, patrzy a potem wybucha śmiechem:
-A kapitam chciał się zakładać jak długo można na was sikać zanim zaczniecie zauważać, że to nie deszcz.
- To od początku, skoro koniecznie musicie usłyszeć wszystko ode mnie a nie od Vargasa - dodaje po chwili - Raczej przesadzałem z tym niebezpieczeństwem. Ponoć po Krwawym Mleku nic wam nie grozi, największe ryzyko było w czasie negocjacji. Tym niemniej oczy miejcie otwarte, a nóż Wódz zechce załatwić coś po cichu. Otwarcie się nie ośmieli, ani na nic nie pozwoli, inaczej straciłby twarz. To raz.
Dwa - nie opłacam ich do ataku na Motte tylko na blokadę. Stawy mają być nieruszone, są objęte układem, możecie im o tym przypomnieć.
- A co do mego apetytu to dziękuje, ma się dobrze. Chciałem tylko zauważyć, że mieliście ustalić kto wynajął te paskudy i odwrócić kontrakt. Nie udało wam się, więc uprzejmie zająłem się ustaleniami we własnym zakresie, nie przecze za pomocą (bo niestety nie z pomocą) przyprowadzonego przez was MaBukarapty - robi przerwę wydobywając z kieszeni jakiś kandyzowany owoc i nieśpiesznie go przeżuwa - poczyniwszy stosowne ustalenia, niniejszym daję wam szansę dokończyć zadanie zgodnie z pierwotnymi ustaleniami. Więc - nachyla się do was -
odwróćcie ten kontrakt i poślijcie blokadę, która dławi moje miasto w diabły. Po tym i tylko po tym porozmawiamy o szczegółach wynagrodzenia.
Aha, a jeśli wódz, ten cały Kivanas zarząda jako części porozumienia byście ruszyli razem z nim pod Motte, czego nie podejrzewam, ale biorę pod uwagę, to powiedzcie mu, że ... nie musicie.
Resztę zostawcie mnie i ... Rolfowi. Nadmierna wiedza bywa bolesna. Poza tym nie mam karety, a do jak to ująłeś poetycko wjazdów od tyłu, bardziej od wazeliny polecam olej lniany. O dziwo gładziej wchodzi.
- Teraz wybaczcie, muszę wracać do zamku. Intrygi, spiski i takie tam, trzeba potrząsnąć sakiewką, pogrozić paluszkiem, może też ścisnąć kilka par jajec.
Wstaje kierując się do drzwi, zdecydowanym uniesieniem ręki przerywając Marlejowi, który zaczynał o coś pytać.
-Jesteście bystrzy, dacie radę. I nie martw się nadmiernie Briborn. Myślenie zostaw mnie, gadanie Zorinowi, modły waszemu kapłanowi (lekkie skinienie do Monaghana), a sam skup się na tym, co wychodzi ci najlepiej ...miętoszeniu dzidy w łapie.
Słychać go jeszcze za drzwiami jak mówi ni to do siebie ni to do kogoś innego:
- Ładunki, słyszałeś go? Czego on się do kroćset nasłuchał?
W ciszy, która zapadłą słychać wyraźne sapnięcie Dure.
- Nooo! Moje jaja to się poczuły konkretnie ściśnięte. O co mu chodziło z tym miętoszeniem dzidy?
Wiadomość dodana po 47 min 35 s:
- Dobrze, że siętak łagodnie z nim obszedłeś - mruknął Mrlej - ja to mu chciałem konkretnie wygarnąć.
Referee
Offline
Niech cieciu coś jeszcze powie czy wie coś o gryfie...?
Offline
namielił się ozorem i nic nie powiedział - na 3 pytania i 2 wątpliwości - "rozwiał" jedną wątpliwość
Offline
Dobry polityk ;]
Offline
Nie zająknął się o gryfie, choć można spokojnie przyjąć, że takiej informacji nie przeoczył w nawale wypowiedzi Briborna
Po jego wyjściu Mnulith opowiada wam to co wyżej:
- Tłusty skurwiel i jego gierki. Wszystko jest zasobem, nawet my. Zasobem, który można wykorzystać... Wie o szacie. Pewnie ten spróchniały dziad Gorazd mnie przeskanował. Zwołał posiedzenie Dużej Rady, na które byłam zaproszona, oczywiście niewidoczna. Zawiadomił wszystkich, że pod miastem odbyła się bitwa, w której pokonano oddział hobgoblinów oraz pojmano ich wodza. Wódz twierdzi, że zostali wynajęci przez ludzi aby zaatakować miasto. Gorazd dał mi zaklęcie, bardzo sprytne, mogłam tam widzieć kto się aż dusi od niezdrowych emocji - słowem widać było, że nas znajomy kupiec-bankier skręca sie wewnętrznie ze zdenerowania, choć grał dobrze. Potem Lord odbywał osobiste rozmowy ze wszytskimi. Już jestem pewna, że go tam Lord dobrze "przygrilował".
Marlej zwraca uwagę, że jeśli rzeczywiście Gudmunsen (jako kupca i bankiera handlowy charakter Ligii może go zdecydowanie pociągać) za tym stoi, to sprawa robi się ciekawa o tyle, że długo się u niego "stołowały" Szare Wilki.
Wiadomość dodana po 06 min 33 s:
Wiewiór jest tym wszystkim przerażony, mamrocze, że po co się wdał w te politczne sprawy. Poza tym w Motte mieszka jego siostra i pewnie się teraz o nią boi.
Rano Vargas przekazuje wam na osobności (widać musi być zaufanym człowiekiem Lorda) dodatkowe informacje:
- szczegóły dotyczące zlecenia dla Hobków (atak tylko na blokadę, Stawy -wioska 2 dni od Braeth -są objęte zawartym układem, powrót po wynagrodzenie - kwota kolejne 2.000 oraz kolejne zlecenie dla dzielnych wojowników);
- wóz przygotowany;
- dostajecie eskortę do klifu.
- szczerze życzy wam powodzenia.
- Załatwmy to gówno i powiedzmy Lordowi sprawdzam - warczy Marlej - mam ochotę coś zajebać, kiepsko dla negocjacji.
Referee
Offline
Po jego wyjściu Mnulith opowiada wam to co wyżej:
- Tłusty skurwiel i jego gierki. Wszystko jest zasobem, nawet my. Zasobem, który można wykorzystać... Wie o szacie. Pewnie ten spróchniały dziad Gorazd mnie przeskanował. Zwołał posiedzenie Dużej Rady, na które byłam zaproszona, oczywiście niewidoczna. Zawiadomił wszystkich, że pod miastem odbyła się bitwa, w której pokonano oddział hobgoblinów oraz pojmano ich wodza. Wódz twierdzi, że zostali wynajęci przez ludzi aby zaatakować miasto. Gorazd dał mi zaklęcie, bardzo sprytne, mogłam tam widzieć kto się aż dusi od niezdrowych emocji - słowem widać było, że nas znajomy kupiec-bankier skręca sie wewnętrznie ze zdenerowania, choć grał dobrze. Potem Lord odbywał osobiste rozmowy ze wszytskimi. Już jestem pewna, że go tam Lord dobrze "przygrilował".
Nie znam się na polityce, ale co w radzie/ koło rady robi Gorazd - przecież on jest z Motte
... to sprawa robi się ciekawa o tyle, że długo się u niego "stołowały" Szare Wilki.
To kolejny dowód, że w Breath nie mamy co szukać, szybko nas powiążą z Wilkami.
- Załatwmy to gówno i powiedzmy Lordowi sprawdzam - warczy Marlej - mam ochotę coś zajebać, kiepsko dla negocjacji.
Z tym akurat się zgadzam. Wojna handlowa jest nam zdecydowanie nie na rękę. Breath nie skreślam, ale na chwilę obecną widziałbym to jako tymczasową metę - ewentualnie jakąś filię głównej naszej siedziby. Jeśli nawet lord okaże się fair i przeprowadzi rzetelnie proces przywracania nam dobrego imienia, to podejrzewam, że lord zachwycony naszą skutecznością szybko znajdzie nam nowe zadanie lokujące nas w jeszcze głębszej dopiero niż obecnie. Obrazowo mówiąc trzyma nas obecne wszystkich za uje (łącznie z Mnulith) i tylko od niego zależy, kiedy ponownie ściśnie mocniej (bo "czy" raczej nie wymaga dyskusji).
Zorin ufam Ci całkowicie. Spróbuj zagrać na likwidację barki przy Motte. Wierzę, że nie będą nas chcieli ciągnąć ze sobą, ale jeśli nas nie wymigasz z tego ugraj przynajmniej tyle, żebyśmy leźli z kilometr przed nimi. Wierzę w Ciebie.
Offline
Nie Gorazd tylko Ivard - robilem akurat wpis o Motte
Wiadomość dodana po 8 h 53 min 57 s:
Z daleka widać, że przy drodze z klifu czeka samotny hobgoblin, nieruchomy niczym głaz. Kiedy się zbliżacie daje jakis znak i pojawia się kilku innych. Zachowują się spokojnie, pierwszy pozdrawia. Żołnierze zostają na górze, podobnie dwóch hobków aby mieć baczenie co się dzieje. Z wozem, który trzeba przytrzymywać schodzicie ostrożnie i powoli w dół.
Kivanas w asyście nie więcej niż 10 hobgoblinów czeka na was tym razem nie w lesie i obozie, ale już jakieś 200 metrów od klifu. Szczerzy się radośnie jak stary przyjaciel, rzuca przybocznym by sprawdzili wóz, a sam wita się z Zorinem bardzo wylewnie:
- Witaj bracie krwi
Trochę podejrzany jest ten jego dobry humor, dziwnie rozszerzone oczka i pewna nadpobudliwość, ale toporem ma odwieszony
- A wiec jesteś, jak mówiłeś, a byli tacy co szeptali, że ludzie kamiennych domów nie dotrzymują umów. Mów zatem, jakie masz dla mnie wieści od Wodza Miasta.
Tutaj nieco odciąga cie na stronę, podczas gdy jego ludzi sprawdzają zawartość worków i z pomocą Dure także beczki (po spróbowaniu śmiech). Hobki koło wozu są dość napuszone (tzn. prężą się, prezentując barwy i szramy, ale raczej nie ma w tym wrogości)
[Zorin czyń swoje]
Referee
Offline
Processing...
Chciałem tylko dodać, czego nie zdążyłem, że w trakcie gadek z Lordem nadmieniam mu stanowczo, że chyba jednak nie docenił, że ma dzięki nam rozejm i hobków po swojej stronie, a MaBukaraptę dostał tylko cudem w swoje łapy, więc niech nie pitoli, że z niczego się nie wywiązaliśmy, zlecenie z blokadą jest ostatnią rzeczą, jaką robimy w ramach naszej jednostronnej (kurwa!) umowy, jeśli chce korzystać z naszych - niech przyzna- wyjątkowych zdolności, natychmiast po powrocie ma wyprostować naszą sytuację w mieście, nie mamy zamiaru wtedy do miasta wracać - dopiero nasz człowiek sprawdzi, czy stosowne ogłoszenie zostały poczynione i o czym w mieście się "mówi", czy grupa oskarżona o spisek została "wybielona". Nie mamy zamiaru wracać do miasta pod topór...
Ostatnio edytowany przez Dugel (2018-11-20 09:58:29)
Offline
Zdolności wam nie odmawia - raz, że dzięki nim w ogóle się do was zgłosił, dwa przecież wyraźnie chwalił (nawet Briborna;-)
Co do powrotu do dawnego życia, oczywiście pełna zgoda ze strony Lorda.
Co do jednostronności to tylko zauważa, że zastrzegał, że to będzie bardzo trudne zadanie i nie miał tu na myśli tylko trudności związanych z walką i negocjacjami.
A co do topora - proszę, to byłoby straszne marnowanie potencjału [tu po raz pierwszy wyglądał na urażonego i nieco może zawiedzionego]. Ja nie robię takich rzeczy.
[koniec retrospekcji]
Referee
Offline
Zawiedziony i urażony Lord, przynajmniej jakaś odmiana :]
@Erachlin: Aha... oczywiście przyjmij, że skrót myślowy był do Ciebie, ale do Pana Lorda Zorin zawsze wrzuca gadkę na poziomie ;-]
Wiadomość dodana po 5 h 10 min 22 s:
Witaj Bracie, tym co głupio gadają, należy odcinać języki. Ja zawsze dotrzymuję słowa.
Jak widzisz na wozie jest wszystko zgodnie z umową, a tutaj coś specjalnego dla Ciebie. Podaję mu skórzaną torbę ze skalpami i winem. Wszystko tak jak chciałeś. Uśmiecham się szeroko.
Usiądźmy, napijmy się, porozmawiajmy. Rozumiem, że tym razem idziemy całą drużyną? Jeśli tak przedstawiam towarzystwo wymyślając jakieś arcymocarne przydomki moim towarzyszom.
Dobrze, do rzeczy - zakładając, że nie oskalpowaliście mojego cichego przyjaciela, na tą chwilę jesteśmy rozliczeni. Ale tak jak obiecałem, to nie koniec:
Trzy dni drogi stąd w dół rzeki jest ludzkie miasto, zwane Motte. Dostępu do niego bronią wojowie na łodzi - mocarni, pysznią się swym męstwem, zwyciężyli mnóstwo wrogów w tym z tego co słyszałem ubili niemało hobgoblinów. Mojemu Wodzowi zależy aby ten statek zniknął jak kamień w wodzie, wraz z jego załogą. Zarobicie w ten sposób kolejne 2000 brzęczących monet, Twoi ludzie dostaną więcej wina a jak się spiszecie nie będzie to ostatnie zlecenie. Problem jeno taki, że podobno obsada łodzi jest liczna? Czy na pewno dacie radę?
Aha... ten skurwysyn MaBukarapta jest chyba spokrewniony z karaluchami. O dziwo jeszcze żyje a przesłuchania nadal trwają. Za to Wurdok, cóż... napij się jeszcze wina, mam nadzieję, że Ci smakuje bracie! (szczerzę zęby jak potłuczony)
Wracając do misji, jeśli się zgadzacie, możecie ruszać nawet zaraz. Za tydzień będziemy czekać w tym miejscu i znowu spotka Was nagroda. Wiedz tylko, że po drodze do Miasta jest wioska, zwana przez moich ludzi Stawami. Nie wolno wam jej tknąć. Gdy się do niej zbliżycie poprowadź ludzi szerokim łukiem, żeby gorące głowy nie wpadły na jakieś durne pomysły. Miasta Motte też nie atakujcie, interesuje nas tylko łódź i jego załoga. Twoi ludzie podołają takiej misji?
@Erachlin: mam coś takiego w notatkach - "papier na 500sz (łącznie mamy 4 takie do podziału, więc 2000/6=333sz)", ale też oddzielnie papier na 300sz, tak odnośnie Mono--> kasa gra?
@Drużyna: Moglibyśmy się podzielić tą kasą przy pierwszej okazji (możliwość normalnego działania w mieście), żeby już nie musieć pamiętać całej historii i niuansów rozliczeń, co Wy na to?
Wiadomość dodana po 5 h 16 min 33 s:
Biorę Wiewiór na bok i tłumaczę mu kwestię Motte: Twojej siostrze nic nie grozi, hobgobliny nie mogą tknąć miasta, zresztą spójrz na nich - i tak nie mieli by szans w otwartej walce. Ich zadanie do usunięcie blokady, siostra jeszcze Ci podziękuje jak ceny spadną i będzie miała co do miski dzieciakom włożyć.
Ostatnio edytowany przez Dugel (2018-11-20 10:27:15)
Offline
Hobki z wozu dają znać, że jest ok, zaraz też na skinienie wodza jeden biegnie w las by za kilka minut wrócić z Rolfem - całym o zdrowym (kiwa wam głowa na powitanie).
Wodzowi się oczka rozświetliły na wspomnienie złota, zapewnienia o męstwie wojaków zbywa ręką.
- Spadniemy na nich jak grom z bezchmurnego nieba, ich skalpy ozdobią nasze pasy, ich własną bronią będziemy skalpować ich kompanów. Nie usłyszą nas i nie zobaczą dopóty nie zaczną umierać. Rzeka zabarwi się ich krwią i nocne niebo wypełni lament ich jałowych kobiet! Wyzwę ich wodza na pojedynek i upokorzę tak, że pizda jego matki ze wstydu wciągnie go z powrotem! (hobki przy wozie wiwatują i pogwizdują)
- Bądźcie tu za 7 dni i wyprawimy ucztę zwycięstwa i chwały Ludu Stepów. Wódz Miasta nie zechce mieć już innych sojuszników niż mężnych wojowników Kivanasa, gdy rzucę mu skalpy jego wrogów.
Potem powtarza jeszcze kilka twoich zdań, jakby upewniając się, że wszystko zapamiętał (Stawy-wioska ludzi - objęta krwawym mlekiem itp) i żegna się, najwyraźniej szczerze, ponownie "miśkując" z Zorinem.
- Milczący Bawół jest nietkniety, do zobaczenia.
Pyk i po sprawie. Hobki biorą wóz śmiejąc się z osła (i okazując wyraźny respekt Monaghanowi i tylko nieco mniejszy, lecz o innych charakterze Długiemu Kijowi [Bribornowi]).
Żadnych pytań, żądnych żądań. Podejrzane ;-)
Referee
Offline
Ty mówisz podejrzane, ja mówię należy nam się odrobina spokoju ;-)
@Erachlin: kasa, misiu kasa (zajrzyj w notatki)
Wiadomość dodana po 03 min 03 s:
To co drużyna? Wysyłamy posłańca do Lorda? Przyczajamy się gdzieś, idziemy za hobkami i sprawdzamy jak się sprawują? Wypowedzcie się też o kasie. Sorki że jestem takim "małostkowy", ale nie chce mi się pamiętać. Podejrzewam też, że Zorin nie mniej lubi brzęczące monety niż Kivanas ;-] Kurwa... jak ja nie lubię jego imienia... Kiva-nas...
Offline