Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Stawy, to tam co na nas patrzyli wilkiem i gadali coś o czymś co straszy? - jednym słowem będziemy się tam czuć jak w domu. Chociaż z drugiej strony mokra dupa przez i następny dzień nie napawa optymizmem. Ze względu na obecność Mnulith głosuję za wiochą, ale mi to lotto.
Offline
Jak nas nie wpuszczą do Stawów to wtedy będziemy nad tym myśleć.
Offline
Jak nas wpuszczą to ja bym chętnie przenocował w ludzkich warunkach, umył się i wyczyścił co się da na szybko. Straszny syf po tej krypcie ;-] Z mieczem się u nich nie obnoszę, bo zaraz powiedzą, że to jakiegoś pradziada ;-]
Ostatnio edytowany przez Dugel (2018-09-04 22:02:42)
Offline
Stawy jak to Stayw, można zacytować:
Witani jesteście dość opryskliwie i długo trwa zanim pod bramą pojawia się miejscowy Starszy z kilkoma pośpiesznie uzbrojonymi mieszkańcami (dwóch ma łuki). Dlugo wypytują was też o imiona, cel podróży i jakieś inne kwestie a za samo przekroczenie bramy liczą sobie po 4 sm od głowy - "na utrzymanie straży obywatelskiej". Wydaje się, co dziwne biorąc pod uwagę dogodne położenie na szlaku, że bardzo niechętnie traktują obcych.
no może tym razem aż tak mocno was nie wypytują, bo was pamiętają i nie są szczególnie opryskliwi
Jak pamiętacie jest tam zajazd, miejsca są i możecie się zaokrętować.
Referee
Offline
No to rzucamy cumy ;D
Kolacja, rozpytywanko co nowego, mycie, szorowanie sprzętu, lulu i spać. Ktoś? Coś?
Offline
Z nowości to nastąpiło dziwne wydarzenie.
Ludzi twierdzą, że wymodlili i pokutą odsunęli klątwę Domu Założyciela. Już nie wyje i nie dudni. Niektórzy nawet twierdzą, że już czas na powrót przyjmować gości, inni chcą jeszcze po pokutować.
Dziwna sprawa bo pewnego dnia znaleziono łódź, z przyczepiona liną, jakby doholowaną od Domu Założyciela. Nie wiadomo kto to zrobił. Od tamtej pory przestało wyć i jest na razie spokój
Referee
Offline
Dziwne, zło powinno odpłynąć łodzią a nie odwrotnie.
O ile pamiętam to nie mieli i tak ochoty, żebyśmy się w to mieszali?
Offline
No właśnie łódź zacumowana przy Domu Założyciela (przypominam położony na wysepce) znalazła się w nocy przy brzegu, z przymocowaną do niej długą liną - jakby ktoś ją na brzeg przyciągnął. Pytanie czy była pusta ;-)
Wiadomość dodana po 20 s:
Coś jeszcze w Stawach czy rankiem spadacie?
Referee
Offline
spadamy - nic tu po nas
Offline
A spadajmy, nie ma się co narzucać.
Offline
W nocy mocno zlało i cieszycie się, że udało się spędzić ten czas pod suchym dachem.
Rankiem po śniadaniu ruszacie dalej (a jak mam polewę . Pierwsza cześć dnia mija spokojnie. Na szlaku jacyś ludzie kierowali się do Stawów, widzieliście grupę jakichś zbieraczy w oddali. W czasie południowego postoju Walter odszedł kawałek by sobie ulżyć i nagle usłyszeliście jego krzyki a potem wybiegł z krzaków podtrzymując gacie i rozpaczliwie się oganiając. Chmara równinny os, na które nalał bardzo poważnie pożądliła. Gęba mu spuchła jak bania i niżej też mu się chyba dostało, bo w czasie dalszego marszu pojękiwał i szedł skulony, choć rozeźlony odmawiał jakiejś większej pomocy poza okładami Marlej (te niżej sam sobie ordynował
.
Wiewiór zauważa, że w tym roku strasznie się te osy rozmnożyły w okolicy.
Wypadek nieco opóźnił marsz, ale później nadrabiacie opóźnienie. Kiedy wydaje się, że już za chwilę ujrzycie Motte nagle konie, nawet głupawy Kucyk Lucka, robią się dziwnie bystre a wy czujecie dziwne mrowienie, od którego włoski stają dęba na ciele (wokół jest czysty widok, bez krzaków i drzew w oddali). Mnulith rozgląda się rozpaczliwie:
- nie ... nie ... nie... co do licha...
Referee
Offline
Dobywam miecza. Patrzę wymownie na Mnulith - co jest?!
Ta też się cholera jąka?!
Offline
Dure ze zdziwieniem dotyka swojej bujnej brody, która jeży się jakby żyła własnym życie.
Po chwili słyszycie coś co brzmi jak skwierczenie tłuszczu na patelni, powietrze od lewej strony drga i zaczyna migotać delikatnymi kolorami, niczym miniaturowa tęcza, a potem nagły rozbłysk kolorów niemal was oślepia. Słychać krzyk Marleja i rżenie koni. Poświata zanika i widać jakby kolorowe halo skwierczące w powietrzu i siekające wokół witkami wyładowań.
Kuc Lucka zrywa się do panicznego biegu prosto w to zjawisko...ale jakimś niewytłumaczalnym cudem nic się nie dzieje - przemyka dalej z Luckiem uczepionym grzbietu. Koń Mnulith staje dęba, ona sama ledwo utrzymuje się w siodle. Wicher z właściwą sobie godnością i powolnością obraca się przez zad i zamierza oddalić, ale wtedy niczym piorun znajdujący wierzchołek najwyższego drzewa jedna z energetycznych wici niemal czule sięga głowy Briborna i następuje wyładowanie.
Wiadomość dodana po 04 min 51 s:
Wojownik krzyczy rozkłądając ręcę i przez chwilę macie wrażenie, że fioletowa światło emanuje mu z oczu i otwartych ust. Widać zygzaki iskier przebiegające po całym ciele, apotem Briborn wali się zesztywniały przez zad konia, wierzchowiec umyka kwicząc boleśnie, a samo halo przemyka przygasłe jak przegonione wiatrem.
- O żesz kurwa, o rzesz kurwa - powtarza Mnulith, której krew cieknie z nosa i uszu. Zsunęła się z siodła, koń wierzga gdzieś opodal, a ona chwieje się i wyciąga przed siebie drżące ręcę - odsuńcie się ...
Referee
Offline
Już myślałem, że zaraz pojawi się T800 albo inny T1000...
Odsuwam się grzecznie i z rozdziawioną gębą patrzę co będzie dalej...
Offline
Jesteśmy pod wpływem iluzji czy to na prawde się dzieje? A może klątwa miecza?
Chyba wychodzimy z matrixa.
Offline
- O żesz kurwa, o rzesz kurwa - powtarza Mnulith, której krew cieknie z nosa i uszu.
Jak rozumiem, rozpacza z powodu, że ma przed sobą 2 metry sztywności, a sama ma taki okres, że jej krew uszami idzie
Dobra jak rozumiem gram umarlaka, nie wiem na razie tylko czy czasowo, czy permanentnie.
Offline
Kużwa, zawracam. Jestem poza zjawiskiem juz mnie to nie dotyczy. Odwracam głowę by zobaczyć czy zza kurtyny to tak samo wygląda
Offline
Łańcuch syczącej i lśniącej energii magicznej, coś jak piorun, strzela z rąk Mnulith postrzępionym zygzakiem na dobre sto metrów, skacząc po łące jak ciśnięty w tafle wody kamień. Fontanny iskier pryskają niczym z fajerwerków, a trawa natychmiast bucha płomieniem tam gdzie dotknął jej jęzor energii. Piorun szarpie się dobre kilka sekund a potem wygasa, Mnulith opada na tyłem oszołomiona plącząc i śmiejąc się jednocześnie niczym obłąkana.
Marlej otrząsa się pierwszy z szoku i zrozumiawszy, że Mnulith żyje dopada do leżącego bez ducha Briborna. Widać wyraźnie ślady oparzenia na jego twarzy, zbroja i inne metalowe elementy wciąż słabo iskrzą, a kilka elementów wyposażenia wygląda jakby wylądowały w ognisku. Przez kilka chwil Marlej krzyczy w panice, na zmianę to pochylając się nad ustami Briborna to mocno nim potrząsając i waląc w napierśnik (auć - po pierwszym zetknięciu elektryczne wyładowanie wali naprawdę mocno). Zjeżony jak dzikus Dure klęka z napięciem obok, Wiewiór popędził pomóc Luckowi w uspokojeniu kuca. Walter coś mamrocze zszokowany patrząc na Mnulth, jakby to ona była sprawczynią tego zjawiska.
Serce Briborna rusza i wojownik toczy nieprzytomnym wzrokiem.
HP=0 Fart był znaczny. Zainkasowałeś 2k6 dmg, lekko zdjął to koń i wystarczyło. Nawet nic nie musiałem naciągać
Część sprzętu uszkodzona (podam koszt napraw w Motte). Wygląda na to, że niesiona przez Ciebie flaszka z miksturą przetrwała.
Potrwa z pól h zanim dojdziesz do siebie (1HP) na tyle by móc kontynuować marsz do Motte - swoją droga jest ono już bardzo blisko.
Referee
Offline
Jak się zorientuję, że Briborn wydołał podbiegam do Mnulith i potrząsam nią lekko z pytaniem: "Co to kurwa miało być?!"
Offline
Widać, że jest wyraźnie w szoku i skołowana jak po dobrym orgaźmie ;-)
- Moc ... taka ilość ... nigdy nie czułam czegoś takiego ... jakby żyła własnym życiem ...czysta dzika energia ... nie mogłam się jej oprzeć ... to było jak sto czarów na raz ...wszystkie we mnie ... niemal mnie zabiła, choć wniknął we mnie tylko jej ułamek ...ale to wrażenie przepełniającej mnie mocy ... jak bogini.
Wstaje powoli i niezdarnie ociera krew z twarzy. Teraz, gdy wyrzuciła z siebie energię magiczną i pokonała szok wydaje się stara i potwornie zmęczona.
- odeszło lub się wyczerpało, już tego nie czuję.
- Ja kurwa czuje dwie rzeczy - zauważa głośno Dure - że mi stanął i że się zesrałem. Co to było, jakaś magia? Ktoś nas zaatakował?
Referee
Offline
Mulith mów do nas po ludzku! To jakaś pułapka magiczna? Czyjś atak? Co to niby miało być? A może sama miewasz takie stany to chyba powinnaś podróżować 100m od nas...?
Offline
- Mam nadzieje że zaraz nie przyjedzie do nas jakiś patrol z Motte w celu ustalenia tego paranormalnego zjawiska
Offline
Nie jestem pewna - mówi Mnulith - kiedyś o takich zjawiskach czytałam...obszar...sfera dzikiej magii...chaotyczne reakcje i zjawiska. Nie czuliście tego, bo nie potraficie napełniać się magią. Mnie ta moc potraktowała jak naczynie, Briborna po prostu poraziła a może któryś z was został uzdrowiony lub właśnie zaczął umierać na nieuleczlną sinice bagienną. Ha, a tobie może już nigdy nie opadnie - rzuca patrząc na Dure -...ale spodnie mimo wszystko powinieneś zmienić.... Pomóżcie mi złapać konia.
Referee
Offline
Magiczna orgia normalnie ;-]
Offline
Ah, kocham te rzuty losowe
...............
Briborn doszedł do siebie, wierzchowce udało się uspokoić, ruszyliście i nawet zza wzniesienia pokazało się Motte, gdy nagle słychać głośny tęten i zza wzniesienia wyłania się kilku jeźdźców, z których jeden wysforowany jest wyraźnie z przodu. Marlej patrzy znacząco na Lucka, wszyscy się spinają z ostrożności, ale wtedy jeździec podjeżdzą na tyle, że poznajecie .... Gorazda
Referee
Offline