Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
No tak długo to nie trzeba, wszytsko jest blisko lecz dość dynamiczne. Zachodząc bestię od tyłu czujesz ten grobowy zapach śmierci i nienaturalny, przejmujący chłód. Masz też niepokojące wrażenie, że na każdym etapie twojego zakradania się bestia jest w pełni świadoma twojej obecności.
Tak czy inaczej flankujesz potwora, co normalnie dałoby was z Brobiornem +1 do trafienia. Tym razem jednak, z uwagi na mocne skupienie się na Bribornie on nie ma nic a ty +2. Ciskaj za trafienie i ew. damage (sztylet ma -0 damage, tzn. ten ma +1 damage, ale normalnie sztylet ma -1).
Referee
Offline
Zorin zrywa się z pochodnią w garści i atakuje z boku niemal przypalając łysinę Zornowi.
to zajebał
może i zwykła broń nie działa na potwora, ale ogień wydaje się czynić mu krzywdę. Zorin umiejętnie i skutecznie go przypalił, bardziej przystawiając ogień niż waląc bezmyślnie drewnem pochodni.
Wiadomość dodana po 05 min 13 s:
Bestia cofa się zaskoczona, wydaje się tracić inicjatywę.
Marlej widząc działania Zorina sam sięga po jedną z jego pochodni i odpala ją a potem dziko wymachuje i wrzeszczy - jest dość ciasno i nie dopchał się od razu.
Marlej rzucił się gdzieś w ciemność, jakby uciekał.
Briborn potem Lucek.
Referee
Offline
Też się chyba boisz ognia
Referee
Offline
Bestia miota się między waszymi ostrzami i pochodnią, uderza nieskładnie szponami, wasz skoordynowany atak nieco utrudnia jej celowanie - ponownie chybia.
Słuchać krzyki przebudzonego wreszcie Dure i Wiewióra, którzy wymachują żagwiami za waszymi plecami próbując dodatkowo zdekoncentrować potwora.
Wiadomość dodana po 01 min 13 s:
Briborn
Lucek
Referee
Offline
Niemal zmiatasz głowę z ramion Zorina zamaszystym uderzeniem. Ledwie zdołał uskoczyć (pewnie dostanie jakiś -1 do ataku
Lucek "do it from behind" działasz
Referee
Offline
Marlej krzyczy abyście odskoczyli, ale jego strzał (celowany by was nie zranić) znowu był zbyt zachowawczy i chybia. Tym razem strzały już chyba nie odnajdzie. Podobnie nieskutecznie próbowal atakowac Zorin.
Wiadomość dodana po 2 h 20 min 06 s:
Bestia, przypalona i zdezorientowana tym, ze jesteście w stanie ja ranić, została otoczona przez was luźnym kręgiem i miota szachowana waszymi ostrzami i pochodniami Zorina, Dure oraz Wiewióra. Ostrożne ataki Zorina, Dure oraz Wiewióra sa jednak nieskuteczne, widać ze przerażająca aparycja bestii i ten grobowy chłód maja duży wpływ na postawę wojaków. Dziwaczne, zimne spojrzenie wydaje się wwiercać w samą dusze. Instynkt podpowiada wam, że rany tego potwora mogą się odcinając nie tylko na waszych ciałach, ale także dotknąć czegoś mniej namacalnego.
Wiadomość dodana po 2 h 30 min 09 s:
I kiedy wydaje się już, że walka będzie się toczyć bez końca a wasze ciosy ledwie rysują bestie (nie da się nie zauważyć, że z ran nie wypływa żadna krew a raczej wysącz się coś jak ciemna, zimna mgła) Marlej (nowa runda) z krzykiem "Pelor", odważnie i lekkomyślnie niemal skacze na plecy wtykając jej z zaskoczenia żagiew prosto w otwartą paszczę:
Płomień bucha gwałtownie jakby objął słomę, potem przygasa nagle, ale bestia wali się na ziemie nieruchoma i cicha.
-Ktoś jest ranny? - krzyczy Zorin
- Chyba poparzyłem ręce - syczy Marlej patrząc na czerwone plamy
Referee
Offline
Spalmy to ścierwo, bo może nam jeszcze biedy przysporzyć. Przeciągam stwora w pobliże ogniska (rękawicą, albo jakąś szmatą dotykając go) i dokładam drew do ognia, tak żeby się spalił.
Offline
Pomagają Ci Wiewiór i Dure. Ten drugi z dystansem zauważą, że się sztywniak nieźle dymi.
Marlek klnie do Pelora i peroruje, że to musi być jakiś umarlak i to raczej nie taki zwyczajny jak szkielet czy zombie. Zwykła broń się go nie imała, dobrze że nikogo nie zranił.
Niestety kiedy stwór mocniej zajmuje się ogniem obrzydliwy fetor uniemożliwia w zasadzie stanie i obozowanie w pobliżu.
Jakie dalsze plany?
Referee
Offline
- Nie no nawet nie przeszukaliście czy nie miał przy sobie kasy ;] hłe hłe.
Spadajmy stąd bo jeszcze się zlecą zwolennicy grillowanego trupa.
chociaż... aż miałbym pomysł, na prosty fejm. Można by uwalić sagan, i zanieść do Stawów, jako wiadomość że miasto jest wolne od klątwy i zagrożenie zażegnane.
Offline
Można by uwalić sagan, i zanieść do Stawów
wiem, że wiele się nie różni od krasnoludzkiej teściowej jeśli chodzi o urodę, ale ja z tym nie będę ganiał
ruszałbym dalej nie zwlekając. Wiewiór nawet po ciemaku pewnie z drogą nie będzie miał problemu - zawsze na jakiś miodek po drodze możemy wdepnąć
Offline
- No to w drogę. Słyszałem że niejacy wiedźmini tak robią, dekapitują i noszą przy koniu jako trofeum.
Offline
Wiewiór proponuje odejść kawałek i gdzieś dospać. Marsz w nocy jest jednak uciążliwy, bo nie idziecie szlakiem. Chmury zakryły księżyc, a teraz jest pełen dołków, splatanych kęp trawy i krzakowisk, w których łatwo utknąć.
Szczęśliwie po około godziny upierdliwego marszu znajdujecie, stare rozłożyste drzewo, gdzie można dobrze spędzić noc. Do rana nic się już nie dzieje, ale zasnąć trudno i jesteście nieco zmuleni.
Dalej jak rozumiem marsz według dotychczasowego planu wzdłuż szlaku, po stronie zachodniej.
Wiadomość dodana po 06 min 23 s:
Zdaniem Wiewióra czeka was dzisiaj mozolny dzień, jeśli chcecie dotrzeć do (znanego mu) punktu biwakowego przy szlaku. Na drodze są rozległe wrzosowiska usiane krzakami oraz podchodzący od zachodu las - na szczęście dość młody i niezbyt gęsty. Wiewiór prowadzi maszerują około 20 metrów z przodu, czasem pochylając się aby zbadać jakiś ślad.
Wiadomość dodana po 26 min 43 s:
W świetle dnia nocna przygoda z umarlakiem jawi się bardziej jak zły sen, niż rzeczywiste spotkanie.
Wiadomość dodana po 40 min 07 s:
Pogoda jest bardzo ładna i marsz, choć długi i meczący odbywa się względnie sprawnie. Niewiele po południu zagłębiacie się w las i po około godzinie marszu Wiewiór nakazuje wam ostrożność - weszliście w okolicę dziwnej ciszy. Wiewiór zwraca też uwagę na dokładnie oczyszczony szkielet najprawdopodobniej sarny. Potem pokazuje wam coś w odległej ściółce, nie wiecie początkowo o co mu chodzi, ale zwraca wam uwagę na jakby dziwne ścieżki w poszyciu (wydeptane czy wycięte rośliny tworzą niby tunele). W pewnym momencie widzicie jak coś niewielkiego (może wielkości niedużego kota) przebiega tamtędy szeleszcząc cicho.
Wiadomość dodana po 44 min 14 s:
- To wyglądało jak mrówka, największa cholerna mrówka jaką widziałem w życiu mówi
Jakby na potwierdzenie jego słów, znacznie bliżej kolejne dwie wielkie czarno-czerwone owady, wielkości dużych szczurów przebiegają ścieżynka, której do tej pory nie zauważyliście.
Wiadomość dodana po 44 min 23 s:
?
Referee
Offline
Sorki za zaległości, tzw. wakacje
Tak ogólnie jak zawsze ja się przyczepię: "Płacicie 800, dostajecie kwity i sami podpisujecie." Warto w takich sytuacjach chyba dokładnie napisać kto płaci i jak, w sensie nie mamy wspólnego budżetu i nawet nie mamy gotówki, żeby się zrzucić i zapłacić... Tak samo jak musimy wiedzieć kto ma ile pochodni, tak samo musimy wiedzieć kto niesie przy sobie kwity, jak spadnie w przepaść albo spłonie będzie dodatkowa strata dla drużyny ;-]
Analogicznie dobrze wiedzieć kto niesie junk od Gorazda --> teraz dopiero doczytałem całość --> no właśnie... sztylet się mógł przydać
O, mróweczka! Jak ja nie cierpię robactwa!
Ładuję kuszę...
Offline
Kwestie rozliczenia pomińmy chwilowo- celowo nie dopytywałem. Jak doniesiecie towar i spylicie to sfinalizujemy, podobnie jakby miała się zdarzyć w drodze jakaś śmierć z utratą zwłok Co do rozdziału towaru to jest to istotna kwestia i przyjmuje, że całość ma Lucek, chyba, że rozdzielicie inaczej. Pochodnie to mam zaznaczone, w zasadzie tylko Zorin ma i te które zapalili Wiewiór z Durem to były brane z jego ekwipunku. Marlej walił drewnem z ognia - dlatego się przypalił.
Referee
Offline
- A może byśmy jednak uniknęli tego spotkania. Mrówki to mi się kojarzą w hordach. Póki nie jest za późno omińmy to.
Mamy dowieźć towar. I tak udało się ominąć sporą część głównego szlaku. Fajnie wiedzieć że są tu chitynowe pancerzyki, aż tak nie przepadam ze chrupiącymi mrówkami.
Offline
- Yap - potakuje Dure - nie przeczę, że lubiłem za młodu przypalać mrówki szkiełkiem ale do tych bydlaków wcale mnie nie ciągnie. Może wykorzystajmy, że nasz Wiewiór tak ładnie zawczasu wypatrzył niebezpieczeństwo i omińmy ten teren szerokim łukiem.
- Ee no - protestuje Marlej ocierają smarki, które poszły mu nosem - ja bym sobie krzynkę postrzelał. Spierdolić zawsze zdążymy, jak szybko mogą biegać takie wypasione mrówy.
Referee
Offline
- Sarna nie zdążyła. Biegasz szybciej niż sarny?
Offline
Od sarny nie, ale od ciebie tak - zauważa Marlej z uśmiechem i kicha aż mu bańka zwisa z nosa - kurwa, chyba się przeziębiłem. Dobra przekonaliście mnie. Trochę mnie ten truposz z równowagi wyprowadził, bo magiczna strzała poszła w pizdu. Chciałem sobie poprawić humor jakimś celnym strzelaniem, ale może innym razem. Spadajmy w takim razie.
Referee
Offline
Lucek dobrze prawi. Tym niemniej kuszę ładuję ;-]
Offline
Wiwiórecki oprowadza was dużym łukiem, bezpiecznie poza zasięg koloni, w której obszar prawie wleźliście.
Dalsza część dnia przebiega spokojnie, tylko Marlej kicha i smarka, ale bez żądnych na razie dodatkowych sensacji. Marsz jest długi i dość mozolny. Wrzosowiska są nierówne, pełne zbitych kęp roślinność, nierówności, licznych nor gryzoni.
Kiedy zbliża się wieczór Wiewiór kieruje was na wschód i trafiacie na szlak, całkiem blisko miejsca postojowego.
Kiedy pojawia sie budyneczek postoju widać, że ktoś tam właśnie rozpala ognisko - widać dwa konie pociągowe i wyprzęzony wóz. Czujecie przyjemny zapach jedzenia...
Wtedy jednak Wiewiór zwraca Waszą uwagę na jakieś sylwetki skradające sie od 11.00
Wiadomość dodana po 16 h 41 min 34 s:
Sposób garbienia się w chodzie, ostrożność i szczupłość sylwetek wydają się znajome. Wyszliście akurat zza jakichś krzewów więc być może was nie dostrzegli od razu.
Wiadomość dodana po 16 h 45 min 39 s:
Odległość spora. Bedzie około 200 m.
Referee
Offline