Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Rozdeptane gniazdo jest na szczęście kilka kroków dalej, widać jak nadepnął to jeszcze zdołał odskoczyć.
Da się w miarę podejść ostrożnie do niego nieco z innej strony - przy nim już niemal nic nie lata. Tytoń może być dobrym strzałem
Marlej tak czy siak szykuje linę. Dure zwraca uwagę, że podejść można próbować na czworakach i tak ew. obwiązać nieszczęśnika. Koc na grzbiet też uznaje za dobry pomysł.
Referee
Offline
Dobra przespałem pierwszy kontakt, ale może wykonam zadanie. Mam plytowke, ale to może się okazać przekleństwem. Gdybym się jeszcze uszczelnił kocem to mogę zrobić szybki wypad i spróbować odciągnąć gościa, ewentualnie mogę okadzić pszczoły, a ktoś inny będzie zabierał kotleta.
Offline
Przy w miare powolnym działaniu z pomocą koca i dymu z faji udaje wam sie odciągnąć człowieka od okolic gniazda os.
Jest ledwie przytomny ale żyje.
Referee
Offline
Marley w Tobie nadzieja. Czyń swoją powinność.
Offline
Cholera nieźle go dopadły, nawet oczyunie widać - mamrocze Marlej - nie mam nic na to w tej chwili, ze dwa zioła może i znam, ale jeszcze o tej porze roku nie rosną. Wydaje mi się jednak, że jeśli z taką głową dalej oddycha to przeżyje.
Dajmy go w cień i polejmy troche głowę.
- Chyba jakiś myśliwy - zauważa Dure pokazując na strój i ekwipunek.
Referee
Offline
Stuk.... stuk.... stuk....
Zacięty Zorin stuka głową o pobliskie drzewo :-]
(sorry)
Offline
Pytanie o plany. Gość jest w stanie "niechodliwy". Co w takim razie robicie?
Zdaniem Marleja, bay coś wyrokować trzeba 1-2 poobserwować (będzie widać w która stronę to idzie), a dla zejścia opuchlizny pomóc okładami.
Referee
Offline
1-2 (dni? godziny?)
A gdzie mamy bliżej? do Motte? czy z powrotem?
Offline
h oczywiście.
Do Motte jest pół dnia (tyle samo do wioski Stawy), do Braeth 2,5 dnia.
Referee
Offline
W Stawach na pewno by się ucieszyli z obcego z twarzą jak mielony
Chyba by wypadało gościa zabrać do Motte? Lucek to na kucu jedzie bo się nie przyjrzałem?
Offline
Jak rozumiem, te 1-2 posiedzicie z kolesiem (zapas czasu do miasta jest). Marlej jakieś tam okłady zaordynował, myśliwy powoli dochodzi do siebie ale próby gadani słabo wychodzą - ma spuchnięty język i bełkocze. Gęba jednak jakby się mniejsza zrobiła i chyba w miarę słyszy co gadacie.
Referee
Offline
// jak zacznę do niego bełkotać, to pewnie pomyślicie że znam jego język i się dogaduje bo on mi będzie tylko bełkotem odpowiadał.
Trzeba by mu zadawać pytania na tak/nie (bądź na yhy/yyy
- Kuca nie mam, zamówiony, ale cieszę się że zaczynasz zauważać że bardzo się przydaje posiadanie wierzchowca.
- Dobrze że mamy jeszcze trochę czasu, ale stać w miejscu tez nie ma sensu. Juz wolałbym w tym czasie spreparować jakieś rozwiązanie do transportu takiego rannego. To się może nam przydać, gdyby się okazało że jednego z nas by coś takiego spotkało.
Mamy go tu zostawić czy pomóc przetransportować. Być może za dodatkowe 2h już będzie w stanie sam stanąć na nogi, co jeśli to zajmie pół dnia/cały dzień.
- Czy ktoś w końcu zabrał jego łuk i plecak? Nie żeby rozporządzać jego mieniem, ale może coś jego zawartość będzie mogła powiedzieć o jego właścicielu.
- No i podstawowe pytanie, na które mógłby odpowiedzieć, mimo swojego stanu, czy idzie z nami do Motte?
Offline
Marlej odciągnął łuk i torbę na włóczni.
Wygląda na to, że jak zauważył Dure to jest myśliwy - ma łuk i strzały, jakieś proste wnyki, kilka małych i średnich skórek.
Stan rannego się poprawia w ciągu 1h tzn. może najpierw usiąść i potem próbuje wstawać, ale jest słaby. Nie widzi natomiast i dalej bełkocze.
Z systemu tak/nie wygląda, że do Motte może być (z wahaniem, ale chyba uznał że to najlepsza opcja w tym układzie). Nie jest ze Stawów. Gdzieś tam nieskładnie wodził ręką, czyli nie wiadomo gdzie mieszka.
Wygląda na dość młodego, całkiem postawny niestety (w kontekście ew. pomocy w chodzeniu Dure proponuje aby bo po prostu we dwóch zabezpieczać, tak jak się pijaczków asekuruje biorąc jego ręce na barki.
Referee
Offline
No i oto chodziło, po co czekać aż /pijany wytrzeźwieje/ a później powie coś, że nie warto było czekać.
No jasne że można było by poczekać i co zabierze nas do siebie na kwadrat, na suszone mięso? Jeśli będzie warto z nim wrócić w las to przynajmniej już o Motte zahaczymy.
Taki z niego myśliwy że nawet siedliska os nie zauważył . ... chociaż (tak na jego obronę) być może uciekał przed czymś, i jak już się wpieprzył w osy to tez go uratowało przed goniącymi, którzy uznali że i tak już po nim
Niedźwiedź to na pewno nie był - bo by miodek wygrzebał - chyba że wygrzebał - i potrzebował do tego myśliwego, sprytny misio.
Offline
ja mogę mu pomóc iść, ale ze względu na swoje gabaryty, bardziej obciążona byłaby 2 osoba. Ruszamy dalej do Motte, może po drodze mu się język rozwiąże
Offline
Gdybym ja był z tej drugiej strony - to praktycznie sam bys go trzymał
Offline
Myślę, że para Lucek-Briborn byłaby najlepsza tzn. koleś siedzi na barana na Lucku i wtedy jak równy z równym obejmuje idącego obok Briborna
Referee
Offline
Ja mogę łuk ponieść
Offline
Dobra. Holujecie pszczelarza i nie jest nawet najgorzej - wiadomo tempa nie ma ale kulasami przebiera nawet, trzeba co jakiś czas przystawać tylko i poić delikwenta. Późnym popołudniem dostrzegacie Motte.
Miasto położone jest w zakolu rzeki, które dodatkowo poszerzono, tak że powstał spory zbiornik. MOtte jest nieco mniejsze niż Braeth, ale posiada znacznie bardziej zwartą zabudowę. Mur jest względnie niewysoki a od strony rozlewiska ulokowany jest duży port - i to właśnie istny las żagli wzbudza wasz niekłamany podziw. Cumuje tu mnóstwo statków handlowych, wydaje się że znacznie więcej niż może pomieścić sam port. Dlaczego zatem żaden z nich nie popłynął wyżej? Na nabrzeżu, a nawet po drugiej stronie fosy, już poza miastem widać wiele rozstawionych namiotów a nawet prowizorycznych drewnianych zadaszeń. Widać też konne patrole daleko po drugiej stronie rzeki i bliżej was, od strony miasta.
W miarę jak się zbliżacie, z ostatniego wzniesienia przed samym miastem widzicie sporą łódź zakotwiczoną w poprzek nurtu powyżej miasta - widać na niej odpoczywjacych zbrojnych - połączoną ze spora płaską barką na której stoją dwa metalowe kosze do palenia drewna. Ta osobliwa konstrukcja nie tarasuje całej rzeki, na co nurt by nie pozwolił, ale jest oczywistą blokadą.
Wiadomość dodana po 08 min 59 s:
W oddali widać także niewielką grupę podróżnych z kilkoma końmi, obozującą w cieniu wielkiego dębu w miejscu gdzie do traktu dochodzi jakaś droga z ZACH.
Referee
Offline
-O, I tych tam zapytamy o kij chodzi tutaj. Co tu sie staneło? Kontrola skarbowa?
Offline
Raz, dwa, raz, dwa, maszerujemy ochoczo
Offline
Zbliżacie się a podróżni nie okazują niepokoju, czy choćby tego, że was zauważyli z daleka. Jest ich trzech, wszyscy są zaskakująco szczupli. Spokojnie wręcz z namaszczeniem kontynuują wykonywane czynności. Dwóch siedząc po turecku na niewielkiej macie z cienkiej plecionki z uwagą rozstawia maleńkie metalowe czarki, delikatne i misterne jak dziecięce zabawki.Trzeci stoi obok od niechcenia trącając struny małej harfy. W cichej i szeleszczącej muzyce jest coś błogiego i zniewalającego. Kilka kroków dalej stoją piękne konie, trzy wierzchowce i trzy nieco cięższe konie pociągowe - tak sądzicie patrząc na duży stos pełnych juków i wielkich podróżnych sakiew.
W eleganckich płynnych ruchach podróżnych jest coś dziwnego, nieludzkiego - wtedy Dure z sykiem wypuszcza powietrze
- Elfy...
Wiadomość dodana po 11 min:
[założenie: elfy są w tym świecie rzadkością - np. w Braeth nie ma żadnego - to tajemnicze i nieczęsto widywane istoty. Nieco podobnie jak u Tolkiena w książkach. Zatem można bezpiecznie założyć, że nie mieliście okazji spotkać wcześniej przedstawiciela tej rasy lub tylko przelotnie]
Referee
Offline
Ja tam widzę 6 koni może zdecydują się na darowiznę bardziej potrzebującym
. Może wyślemy im negocjatora Lucka - znając jego zdolności negocjacji to jeszcze stado nam doślą.
Dobra tak na poważne to chętnie podejdziemy zasięgnąć języka - jeśli oczywiście zechcą z nami porozmawiać.
Ja mam do poruszenia następujące kwestie:
1) czy mają coś co może pomóc temu spuchlakowi,
2) czy mają jakiś pogląd na to co się dzieje w Motte
3) co ich tu sprowadza z tak daleka - jakoś grzecznie chciałbym to wyrazić, nie muszą oczywiście odpowiadać.
Techniczne: jakie są tu stosunki na linii krasnoludy-elfy - wiemy coś
Offline
Jakbym miał coś na kiju, to bym selfie strzelił... blech Elfy (mam jakiś powód by ich nie lubić? Czy to tylko Tolkienowa awersja rasowa?)
Sztywniaki.
Stosunki jeśli jakieś mają być to krasnoludy zawsze z tyłu, nigdy inaczej
Offline
O takiej awersji z powodu jakichś zadawnionych konfliktów nic nie wiecie. Elfy to po prostu istoty bardziej z waszych bajkowych opowieści (nawet u krasnoludów) - a jak to w bajkach są i super dobre i porywają dzieci dla mrocznych celów ;-), ale zawsze są magiczne.
Jak podchodzicie to nie umyka waszej uwadze, że czarki są rozstawione w liczbie 9, czyli tylu ilu jest w tym miejscu osobników Elfy nie są odziane jakoś wykwintnie jak dajmy na to ludzcy możnowładcy, ale każdy element ich funkcjonalnych podróżnych strojów jest małym dziełem sztuki. Metalowe zapinki to małe listki, skórzane paski mają jakieś tłoczenia, materiał szat wyjątkowo gesty i mięsisty splot. Nawet szwy na ubraniach są inne niż w waszej odzieży.
Jeden z elfów wstaje i gestem oraz lekkim skinieniem zaprasza was do zajęcia miejsca. Chwile później kładzie palec na ustach jakby was uciszał i patrząc na pokąsanego wskazuje kolorowy koc leżący obok. Nic nie mówi, ale nie macie wątpliwości o co chodzi. Kiedy kładziecie myśliwego elf delikatnymi ruchami bada a potem długo i dokładnie naciera jego skórę jakimś olejkiem.
W tym czasie trzeci elf cały czas gra a kolejny z hipnotyzującym spokojem nalewa do czarek napój z dziwnego metalowego imbryczka/czajniczka, a potem z namaszczeniem składa do lakierowanego drewnianego pudełka jakieś malutkie woreczki, mieszadełka, przykrywki i inne dziwne elementy - wszystko ma swoje miejsce w oddzielnych, misternych przegródkach. Dopiero kiedy zamyka wieko, jego ruchy tracą taką rytualną sztuczność, podnosi głowę i uśmiecha się.
- Witajcie podróżni, jestem Sel Vendre.
Referee
Offline