Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Kapłan podróżował szlakiem z południa (czyli od Motte) i tam też prawdopodobnie wrócił.
czekaliśmy na koniec majówki
skąd wioska czerpie zapasy wody? Jakaś studnia/rzeka coś w ten deseń
a opisy wyżej czytał?
Popołudniem dostrzegacie zabudowania jakiejś wioski, okolone gładkimi taflami stawów i jeziorek, po których pływa wiele rybackich łódek. Droga wkracza na wąską groble i zmierza w kierunku drewnianej bramy. Sama wieś nie jest ogrodzona, jest dogodnie położona na wysepce, zapewne sztucznie ukształtowanej, do której droga dochodzi tylko z dwóch stron ...
Dom założyciela jest położony nieco obok, nie ma do niego lądowego podejścia. Jak kilka innych domostw jest położony na niewielkiej wysepce kilkadziesiąt metrów od wysepki gdzie jest wioska.
Referee
Offline
Czytał, czytał, ale kiedy to było.
Offline
Zorin i Briborn - coś macie do dodania w czasie podróży jeszcze czy czekacie na mnie? Nie odzywacie się, nie wiem majówka chyba.
Ej no... ;-)
W takim razie zapamiętuję sobie typka i wieczorem stawiam mu kilka kolejek. Chcę się dowiedzieć dlaczego na nas źle patrzą i co się dzieje w najbliższej okolicy.
Też bym był za sprawdzeniem tego nawiedzonego domu. Proponuję rozmowę z założycielem wioski. Mówię mu, że w moich stronach mieszkał kapłan Homeopatus, który twierdził, że skąd przyszła zaraza to tylko może ją uleczyć. Jakby nie zaczaił tłumaczę, że skoro obcy przynieśli im zarazę to my jako obcy mamy moc oczyszczenia ;-) Niech prowadzi do swojego nawiedzonego domostwa i opowie jakie są symptomy tego nawiedzenia. Przy okazji dowiaduję się ile dla nich jest warta pomoc w tej przykrej sytuacji ;-]
Ostatnio edytowany przez Dugel (2018-05-08 10:30:01)
Offline
Założyciel wioski już nie żyje (od kilkunastu lat) i nie ma lokalnych następców. Jego dom stał od pewnego czasu pusty, jedyny potomek wywędrował i wraca bardzo okazjonalnie.
Marlej z kolei zniechęca - skoro kapłan stąd spieprzał, a oni umarlaków przeganiać umieją, to tym bardziej robota nie dla nas.
Referee
Offline
Briborn ma młot na umarlaki a kapłan spieprzał bo był sam. Albo spieprzał bo tam nic nie umarło i nie było co przeganiać.
Może tam kapłana nie trzeba. Tylko potrzeba wiedźmina który ubije potwora
Ja bym tam zajrzał.
Offline
Uparta ekipa, Marlej został przegłosowany 3:1 ;-)
Ktoś nam wskaże to miejsce i "zezwoli" się rozejrzeć?
Offline
Karczmarz na waszą propozycję wyraźnie was ucisza:
- Nie wydzierajcie się tak, bo nas tu zlinczują. Zrozumcie, że cześć ludzi całkiem tu poszalało i wierzy, że to kara, w dodatku sprawiedliwa i trzeba ta karę przecierpieć aby stare dobre czasy wróciły. Tym nie spodoba się, że obcy, przyczyna ich kłopotów, próbują coś zrobić. Obawiam się nawet, że niektórzy mogą próbować was powstrzymać. Poza tym potrzebujecie łodzi aby dostać się na miejsce. To duże ryzyko, bo coś tam rzeczywiście jest - wyje, niepokoi zwierzęta we wsi, i nawet ptaki omijają to domostwo. Nie wykluczone zatem, że to jakiś prawdziwy umarlak. Chcecie w to wchodzić? - pyta z powątpiewaniem, ale jego oczy wyrażają jakaś nadzieję.
Referee
Offline
Narada wewnętrzna:
1) Skoro tak im dobrze odbierać sprawiedliwą karę to kij im w ryj.
2) Jak mówią słowa starej pieśni ludowej: "What's in it for me?" ;]
Karczmarzu... kiepski masz tu interes, skoro połowa mieszkańców to szaleńcy a goście z traktu są niemile widziani... może moglibyśmy rozwiązać TWÓJ problem, za odpowiednią opłatą
Offline
No to jakie mamy tutaj opcje?
- mieszkańcy zaakceptowali aktualny stan, równie dobrze można nic nie robić.
- można się tam wybrać, i za nadzieje ubicia umarlaka umrzeć, albo mieć szczęście.
- możemy też wybrać się do Motte w poszukiwaniu tego kapłana i dowiedzieć się czegoś co pozwoli się nam zorientować tudzież przygotować, umarlak raczej stąd nie ucieknie skoro jest na wyspie.
Offline
Marlej kręci nosem - dalej mi to cuchnie, jak myślisz Briborn?
Na pytanie Zorina właściciel nieco zmieszany - ...nie wiem, interes mi pada bez dwóch zdań, niedługo przyjdzie zamknąć lokal, ale niewiele mogę zaoferować - rozkłada ręce - nie mam oszczędności. Może tylko spłata w naturze, znaczy się jakieś darmowe goszczenie w przyszłości...nie wiem, kurcze.
Referee
Offline
...niewiele mogę zaoferować - rozkłada ręce - nie mam oszczędności. Może tylko spłata w naturze ...
Tu mnie dopiero koleś przeraził, jeszcze bardziej niż sam umarlak.
Jeśli tak stawiają sprawę, to ja pierdziele - nie robię. Myślałem że jak się podejmiemy zadania, to nas co najmniej ozlocą, a tu się okazuje, że nawet jeśli przetrwamy walkę ze zdechlakiem, to nas miejscowi mogą dojechać, że im maskotkę rozpieprzymy.
Proponuję nocleg i o świcie dalej, chyba że uznacie, że przy trakcie bezpieczniej będzie nocować.
Offline
Wolę w wyrku, jak tu tacy obsrani towarzysze to raczej nic nam nie grozi. No chyba, że karczmę podpalą ;]
Offline
Czyli opcja trzecia może udało by się czegos więcej dowiedzieć o tym kapłanie z Motte, jak go znaleźć? o kogo pytać w Motte?
A rano w drogę.
Offline
He he, tego jeszcze do końca nie wiem - na razie sprawdzałem chęć miejscowych do współpracy ;-)
Karczmarz pamięta, że kapłan był dość charakterystyczny - duży, z bujną brodą i długimi włosami (wszystko białe). Taki raczej typ proroka a nie zbrojnego wojownika - charyzmatyczny, głośny, mocno gestykulujący. Imienia chyba nie podawał, jednak raczej nie był kapłanem Pelora. Miał sporą wiedzę o ludziach ze wsi, jakby czytał im w głowach.
Wiadomość dodana po 01 min 08 s:
Zatem jak rozumiem nocka - mija spokojnie.
Referee
Offline
Zieeew
Offline
Chyba się licho wystraszyło, bo nie mieliście ani dziwnych snów ani nic nie wyło.
Referee
Offline
To co? Ruszamy dalej?
Offline
To co? Ruszamy dalej?
tak jest
Offline
No dobra, komu w drogę temu czas. Karczarz daje wam dobre śniadanie ale w oczy nie patrzy i nie rozmawia.
Przestało wreszcie padać a wasze rzeczy są prawie suche. Marlej trochę jednak pokasłuje, najwyraźniej całodzienne moczenie się na chłodzie mu nie posłużyło.
Szlak do Motte jest raczej pusty, co jakiś czas widzicie tylko jakieś niewielkie zgrupowania budynków, jakby pojedyncze gospodarstwa. Zazwyczaj są jednak w sporym oddaleniu od traktu. Rzeka pojawiająca się okazjonalnie jest cicha i pusta. Przez kilka godzin maszerujecie lekko pofałdowanym terenem gdzie dominują dzikie łąki, wrzosowiska i niewielkie laski. Bagnisko po drugiej stronie rzeki zostało gdzieś z tyłu.
W pewnym momencie Dure wskazuje palcem na coś co wygląda z daleka niczym leżacy człowiek - niemal niewidoczny z powodu koloru szat i oddalenia od traktu. Odruchowo Dure go okrzyknął,a wiatr przyniósł w odpowiedzi jakiś jęk. Człowiek słabo zamachał ręką, wciąż leżąc, jakby skurczony.
Referee
Offline
Trzeba by to sprawdzić, hełm na głowę, bełt do kuszy i ruszam mam nadzieję, że nie sam.
Offline
Mam rozumieć że jest płasko wokół i nie ma tu miejsca na zasadzkę, nikt nam nie wyskoczy zza niczego bo w okolicy niczego nie ma.
Jakies ślady wokół? Jak ten ktoś tu dotarł z której strony czy sa inne slady? ile ich?
Offline
Dzika łąką pełna zielonych traw, żółtych kwiatków, śladów żadnych raczej nie ma szans tu zobaczyć żaden z was. Teren lekko faluje, ale jakichś większych dołków i dużych krzaczorów na ukrycie jakiejś ekipy nie ma.
Marlej włócznie w dwie łapy ujął, ale tarczy z pleców nie zdjął. Rozgląda się.
Wiadomość dodana po 02 min 23 s:
- może się nastukał bombrem? - próbuję Dure
Zorin i Lucek - rzuty k6 poproszę.
Referee
Offline
Zbliżacie się do człowieka i widać, że leży na boku a jego twarz to czerwony, upstrzony guzami kotlet mielony. Oczy giną gdzieś w wałach opuchlizny i słuchać rzężący słaby oddech. Oprócz tego oddechu jakby niski pomruk ... i wtedy Lucek zauważa ziemne zapadlisko kilka kroków dalej, skąd dochodzi ten odgłos ruszające się setkami żółto czarnych owadów. Wiele innych lata wokół bzycząc ciężko i gniewnie. Osy równinne.
Nieco dalej widać plecach i porzucony łuk.
Referee
Offline
- O stary, wycofka! chyba że chcesz być jak ten kotlet.
Przydałby się teraz nam ten płaszcz kameleona. Można by go chociaz uratować.
Albo chociaz kocykiem się owinąć? Chyba że to jest dobry moment na pyknięcie fajeczki dobrego tytoniu
- Proponuje odejść na nieco większych pare kroków i przemysleć dobry plan.
1. Można by zawiązać pętelke na linie która będzie mozna założyć na nodze/stopie/za kostkę i sie ulotnić. A tego nieszcześnika przyciągnać.
2. Plecak i łuk to można by na końcu dzidy uchwycić (będąc w kocu)
3. Marlejowi może udało by się coś mocno dymiącego znaleźć, może chociaz w ten sposób będzie mozna się przeganiać, czyms w rodzaju kadzidła.
Offline