Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zjadamy konie i idziemy dalej ;D
Offline
Mnulith wolałaby nie ryzykować utraty wierzchowca,
to niech zostawi Waltera z koniem, albo konia z Walterem i ruszajmy dalej bo szkoda czasu
Offline
Dure ofiarowuje się zostać z Walterem - na wszelki wypadek lepiej zostawić dwóch niż jednego.
A co Lucek z kucem?
Referee
Offline
bez przesady we 2 będą pilnować 1 konia?
Offline
Nie - we dwóch będą pilnować siebie nawzajem, w lesie w którym nie znacie drogi i odchodzicie poza zasięg głosu, w towarzystwie pierwszy raz widzianego w życiu kolesia, który wam nie wspomniał, że albo trzeba zostawić w lesie konie same albo się rozdzielić.
Tak Ci to wyjaśnia Dure z uśmiechem, ale zaznacza że Zorin zdecyduje co do niego, bo Walter ma innego szefa
Referee
Offline
ja bym spętał przednie nogi i przywiązał do drzewa na kawałku liny, a nie zastawiał 2 ludzi
Offline
No to jest jeszcze kwestia, czy my tam wszyscy jesteśmy potrzebni, bo jeżeli idziemy tam po to by posłuchać starca który powie nam że mamy się udać gdzieś i później tu wrócić, to równie dobrze możemy się rozdzielić.
Z tego co wiemy od Mnulith to cała ta wyprawa po jakiś przedmiot. Więc albo on jest tutaj, albo dopiero się dowiemy gdzie jest.
Nawet nie wiemy po co tam idziemy, wydaje się że pogadać, więc po co się pchać tam z końmi, one se mogą pogadać tutaj.
Przywiązać konie - tak, zostawić kogoś - ? A co Ploh sądzi o bezpieczeństwie w tych lasach. Oni rozumiem że koni nie mają? A jak drzewo zetną to sami noszą drzewo w rękach?
- Ploh, czy może coś grozić koniom w tym lesie? Wszak jesteś myśliwym, na co tutaj polujesz?
Byłbym i za tym by kogoś zostawić jak też zostawić same konie. Zależy jak Ploh zabrzmi. Jeżeli jest ryzyko utraty koni to choćbym sam miałbym zostać, wole zostać niż słuchać niż iść w niewiadomym celu.
Cała akcja trochę jakbyśmy byli na wynajęciu u Mnulith, nie poinformowani o szczegółach akcji, po co idziemy, dowiadujemy się na miejscu do kogo idziemy i tak po nitce do kłębka. A gdy dojdziemy będziemy wiedzieć więcej. Mogę zostać pilnować koni, choćby sam, w naszym niewidzialnym płaszczu - jeśli szkoda więcej ludzi zostawiać.
Offline
No to chyba jest oczywiste, że w lesie koniom stać coś się może, albo je jakieś wilki zażrą, albo zbójcy uprowadzą.
Lucek zostajesz w pelerynie z końmi czy idziesz z nami? Jeśli sobie życzycie to proszę Dure aby został z Walterem, ale coś mi tu śmierdzi i nie wiem czy dobrze dwóch zbrojnych zostawiać w lesie.
Offline
No mnie też dziwi wasza bierność. Nikt nie dociekał po co idziecie (duży/mały ładunek)? czy jest to coś bardzo cennego? Czy ktoś może chcieć to przejąć? Kim jest kontakt i czy działa sam? Czy to legalna rzecz czy trzeba będzie ukrywać fakt jej wwiezienia do miasta? Właściwie Mnulith, która przypominam jest NPC-em więc nie wiadomo co tam sobie myśli/planuje/zakłada, rzuciła wam zdawkowe hasło plus info jak długa podróż i tyle
@Lucek
w wiosce były muły, akurat zresztą odpinane od przyciągniętego z lasu pnia. Koni chyba nie stosują w pracy. Starszy ma jednego do wypraw do miasta i tyle.
Ploh się w głowę drapie i zastanawia. Koni lepiej samych nie zostawiać. W lasach są wilki, choć przy grondzie raczej nie łażą. Niby za dnia nic się stać nie powinno, ale to ryzyko jakby nie było.
Kociuch mieszka sam, choć czasem jest odwiedzany - także przez osoby spoza wioski, w tym moim zdaniem nie zawsze przez ludzi.
Referee
Offline
Co tam za dużo wnikać, jak ma takie piękne oczy ;-)
Offline
No to tym bardziej trzeba było zostawić konie w wiosce.
Ploh nie wspominał ani słowem o tym że konie mogą mieć trudność z dotarciem do celu.
To ja w takim razie wracam do wioski. To nie mi powinno zależeć na wyjaśnienie po co ja tam jestem potrzebny. Jeśli to takie bez znaczenia, to niech idzie sama z Walterem. Po co jej potrzebna cała drużyna? Mnie nic nie motywuje by pchać się w te bagna, tym bardziej bym miał narażać kuca.
Co za nieporozumienie, niby sobie ufamy, a tu takie rozczarowanie (do osoby Mnulith).
Wiadomość dodana po 18 min 11 s:
I co taka postać współdzieli z nami skarby, serio? "Nie wiadomo co sobie myśli" To równie dobrze mogę któregoś razu się po prostu nie obudzić.
Offline
Zorin traktuje sprawę jako okazję do przygody. Nie wnika w szczegóły misji Mnulith, bo przyjął to jako banał - dziewczynie przydatne jest "obstawa" to czemu nie - a nóż coś ciekawego po drodze nas spotka? Lepsze to niż gnić w mieście i przepijać ostatnie grosze w karczmie.
Co do koni to tak "śmiesznie" się złożyło - mówiłem dlaczego nie lubię w RPG koni no i proszę - piękna ilustracja nam się trafia.
Z "biernością" po części się zgadzam z Luckiem - Mnulith się ufa, bo jest członkiem drużyny. Nie potrzebuję wielkich wyjaśnień po co idziemy, sama droga jest przygodą. Chociaż nie odcinam się całkiem od tego brzydkiego epitetu- w końcu nie każdy jest doskonały ;-)
Lucek wraca do wioski... to nam w 1/3 zabija zabawę... ;-/
Offline
Lucek
No chyba od początku wiadomo, że Ania nie gra Mnulith, więc nie kieruje nią człowiek.
Na jakiej ty niby zasadzie ufasz Zorinowi? Bo znasz Dugla i to ci wystarczy, żeby uznać że Zorin jest ok, choć pojawił się znikąd i jako postać, co tu ukrywać, podejmuje czasem bardzo ryzykowne działania?
To nie chodzi o to, że ona coś przed wami ukrywa czy knuje. Nie wiem po prostu dlaczego zakładasz, że jak "misje ustawia" znana ci i zaufana osoba, to wszystko u zleceniodawcy ustali prawidłowo i nie dopatrzy się ewentualnego podstępu. Ustalałeś z Mnulith czy ufa zleceniodawcy, kim on jest i czy jest ryzyko, że traktuje was jedynie jak mięso armatnie?
Jeśli nie poczyniłeś nic, to nie ona jest winna utraty zaufania, tylko tylko zaniedbania. Ona jest czarodziejem a nie wojakiem i może jest jak naukowiec roztrzepana i skoncentrowana tylko na swojej nauce, a jej myślenie o jakiś taktycznych aspektach podróży może jest szczątkowe.
Ja za nią nie myślę, tak jak bym myślał gdybym kierował tą postacią jako gracz. Wiele rzeczy sobie określam losowo, może potem dopiero krystalizuje to charakter niezależnej postaci.
Powtarzam - z mojego punktu widzenia, niesłusznie traktujecie takie postacie jak jakiegoś awatara MG.
Jeśli coś powiedzą - to są pewnie słowa MG
Jak coś sprawdzają - to pewnie ustalenie jest kompletne.
Jak podejmują się jakiegoś zadania - to pewnie wszystko ustaliło od A do Z, bo Mg zna zadania i kierują to postacią.
itd.
Nie. To są niezależne byty. Popełniające błędy, czasem coś ukrywające, mające swoje własne cele. W wielu przypadkach ja sam nie wiem jak się zachowają zanim nie dojdzie do danej sytuacji.
BTW a ok było dla was, że Mnulith siedziała bezpiecznie na górze, gdy wy narażaliście się na śmierć w podziemiach? OK było, że czytając manuskrypty bardzo zdawkowo odpowiadała na pytania dot. zawartości (wręcz zbywała)? OK było, gdy sama podejmowała decyzję dot. sprzedaży sprzętu? Wtedy jej w pełni ufałeś? Bo nie kumam co się nagle tak drastycznie w jej, od początku nie w pełni jasnym, zachowaniu zmieniło?
Wiadomość dodana po 06 min 23 s:
@Zorin
Takie wyjaśnienie kupuje. Zorin od początku jawi się jako uroczy ale lubiący ryzyko koleś. Piękna buzia plus okazja do przygody jest dla niego wystarczająca, bez potrzeby szczegółowego rozkminiania planów i dopytywania.
Ploh nic nie powiedział, bo jest po prostu wioskowym głupkiem ze smykałką do myślistwa i pociągiem do kasy. Dostał zadanie doprowadzenia ludzi do punktu A to to robi. Jak mu po drodze wyskakuje przeszkoda (bagnisko versus konie) to się wtedy zastanawia.
Wiadomość dodana po 12 min 03 s:
A i jeszcze a propos zaufania. Mnulith je własnie straciła bo nie wiadomo co myśli, a Lucek w ramach budowania zaufania u reszty drużyny wraca do wioski zostawiając Zorina i Briborna? Niby jak takie zachowanie jest lepsze od tego co zrobiła Mnulith?
..........................
BTW. Mnulith jest oczywiście przykro, bo się nad tym nie zastanowiła. Była pewna, że skoro przewodnik nic nie mówi to dojadą do Kociucha z końmi. O książce, którą ma zabrać od Kociucha w zamian za list, który dostała od Czarodzieja Ivarda (tego co kupił Gong i który obiecał ją szkolić w sztukach magicznych) nie powiedziała, bo wydawało jej się, że takie rzeczy was nie interesują. Może rzeczywiście za bardzo myślała ostatnio o perspektywach rozwoju, a nie o innych sprawach.
Walter twierdzi, że może spokojnie koni popilnować sam.
Co do powrotu do wioski to zwracam też uwagę na ryzyko zabłądzenia. Ploh sporo kluczył aby dobrać drogę dogodną dla koni.
Referee
Offline
Reasumując:
1) Walter niech zostanie z końmi.
2) Lucek nie strzelaj focha i chodź z nami.
3) MG nie strzelaj focha i nie ciskaj piorunami
Offline
E tam, niczym nie strzelam jeszcze
Referee
Offline
Trochę za bardzo popłynąłeś.
Ale ok wyjasnijmy.
Ania nie gra Mnulith
- wiadomo, jasne.
To że grasz postacią Ani nie spodziewasz się od tej postaci skrajnych zachowań.
Przykład:
"Jeśli nie poczyniłeś nic..." Poczyniłem, zgodziłem się, ufając w ciemno, z chęcią pomocy, i od tamtej pory nie otrzymałem nic w zamian. Był wstęp questu (tu DECYZJA - jeśli NIE to nic więcej byśmy się nie dowiedzieli, była chęc pomocy i mimo to zero dalszych szczegółów) To że były informacje, ale nie były na zasadzie, ja nie wiem do kogo jedziemy, ja nie wiem że może osoba która zleciła ten list jest od gongu, nie mamy podstaw by się czegokolwiek obawiać, pełne zaufanie bo zleceniodawcą jest Mnulith, a prawda jest inna, zero informacji na których można by opierać jakiekolwiek domysły. Po prostu "postanowiła" to zataić. I wyszło tak jakbyśmy powinni mieli się jej pytać o szczegóły tak jakbyśmy wypytywali karczmarza.
To są niezależne byty. Popełniające błędy, czasem coś ukrywające, mające swoje własne cele. W wielu przypadkach ja sam nie wiem jak się zachowają zanim nie dojdzie do danej sytuacji.
- TAK, dokładnie, dlatego czy wolno mi uznać że nie ufam tej sytuacji, na ten aktualny stan wiedzy uznaje jako nie warte ryzyka. Dopiero po tym jak Lucek mówi że wraca do wioski, Mnulith odpowiada na wszystko, jakby ta informacja nie mogła paść wcześniej. Teraz ja moge postąpić inaczej.
BTW. NIE nie było dla mnie ok że ona i nie tylko ona siedzi na górze, a my zapieprzamy. A później mamy sie dzielic złotem na więcej głów. Ale na tyle fair że Ci faktycznie coś robili dostawali expa, a oni tylko od zdobytego złota, na tyle ile pomogli wydawałoby się byc ok, choć jednak mocno przepłaceni. NIE na każde kolejne, ale nie musiałem o tym publicznie mówić, co ja o tym myśle, co nie znaczy że nie wolno mi się tak zachować,
Powtarzam. To jest gra.
Swoje zachowanie wyznaczam przez ocene tego jak w danym momencie i na ile wiem o tej wyprawie, zleceniodawcą jest Mnulith. Na dany moment zdecydowałbym się nie iść dalej. Efektem czego Mnulith zaczeła mówić. ;]
Wiadomość dodana po 05 min 33 s:
Skoro Walter może zostać z dwoma końmi, to idźmy dalej.
Offline
Piotrze, źle odbierasz to co napisałem. To, że "w 1/3 nam zabija zabawę" to był komplement a nie wyrzut. Jest 3(i 1/4-->Miłek) aktywnych graczy i fajnie jest razem grać. Co nie znaczy, że mam Ci za złe, że LUCEK ZDECYDOWAŁ (by) wrócić do wioski.
Offline
Ależ rozumiem że chodziło o wspólne granie, co nie znaczy że mamy pod dyktando przygody iść wszędzie tam gdzie nam MG powie. I że śmiałem nie zaufać NPCowi odgrywanego przez MG. Sam MG podkreslał na początku że możemy iść wszędzie, robić co chcemy(stąd te szczegółowe opisy), zginać można bardzo łatwo, itd. więc czy nie wolno stracić zaufanie do postaci?
Skoro Zorin może być nieobliczalny, ja aneksuje sobie nie przewidywalność wszak jestem Lord Random
Offline
Pogadalim Walter został z końmi, ruszamy w drogę
Offline
Ja nic o zabijaniu zabawy nie pisałem. Zorin się tłumacz
Z przekąsem tylko zauważyłem, że o ile utrata zaufania do Mnulith jest uzasadniona to jednostronna decyzja o pozostawieniu innych towarzyszy, którym jak rozumiem dalej ufasz, nie wzbudza z kolei zaufania do samego Lucka ;-)
Co do decyzji o powrocie to oczywiście masz do niej pełne prawo, także na bazie impulsywnego wkurzenia się Lucka na sytuację. Tutaj muszę jasno bronić takiego podejścia. Decydują postacie, w oparciu o sytuację w świecie, a nie gracze biorący pod uwagę psucie komuś zabawy. Pełna zgoda.
"co innego że dodałeś na końcu wyjaśnienie, ale do tej pory grane było jako nie istotne po co tam jedziemy"
nie ma rzeczy nieistotnych. To jest wasz błąd, jeśli przyjmujecie takie założenie (chyba, że wprost napiszę aby coś olać). Postać Mnulith się zachowała tak a nie inaczej i wasze postacie słusznie mogą mieć do niej pretensje za nadmierne milczenie. Ale nie rozumiem dlaczego teraz się dziwicie, że nic o celu wyprawy i ryzyku nie wiecie? Można było albo dopytywać, albo jak Zorin olać sprawę jako mało istotną.
I wyszło tak jakbyśmy powinni mieli się jej pytać o szczegóły tak jakbyśmy wypytywali karczmarza.
Tak dokładnie wyszło. I pewnie należało to zrobić.
TAK, dokładnie, dlatego czy wolno mi uznać że nie ufam tej sytuacji, na ten aktualny stan wiedzy uznaje jako nie warte ryzyka.
Tak, masz pełne prawo uznać, że straciła wasze zaufanie (ja nie twierdze, że je powinna mieć). Tylko ja odniosłem wrażenie, że masz pretensje o sam fakt niewiedzy co do celów misji, pod czas gdy sam nie dopytywałeś o jakiekolwiek szczegóły.
Nie mówiąc już o takich kwestiach, że np. może Mnulith została oczarowana i jest zdalnie sterowana przez jakiegoś większego cwaniaka, który wysłał was w paszcze lwa na stracenie dla jakichś tam swoich celów. Takich możliwości jest wiele - wyjaśniających jej nagła zmianę zachowania. Przy czym akurat w tym przypadku jestem zdania, że Mnulith od początku nie brała na siebie ani takiego ryzyka jak reszta z was ani nie okazywała takiej otwartości. Zatem wydaje się być po prostu dalej sobą - może roztrzepaną w kwestiach innych niż magia a może nie uznającą was za godnych rozmów na temat tak intelektualnie poważnej kwestii jak magia.
Podsumowując:
Jeśli dobrze rozumiem uważałeś, że Mnulith będąca tą samą postacią co do tej pory, powinna wam wszystko powiedzieć, a skoro czegoś nie napisałem to znaczy, że to nie ma znaczenia. To założenie jest niesłuszne. Nawet gdyby już wcześniej nie była tajemnicza, to jest co najmniej kilka powodów, dla których mogła wam o szczegółach nie mówić w tej konkretnej sytuacji.
Starałem się kilka razy dać do zrozumienia, że Mnulith działa nie do końca transparantnie. Z drugiej strony nie chciałem tego wykładać jak kawa na ławę jakimś abstrakcyjnym - nie ufajcie Mnulith.
I personalnie nie ma do ciebie pretensji, akurat jesteś graczem bardzo twórczym, najpełniej korzystającym z narzędzi sandboxa i samemu zaczynasz już kreować zupełnie nowe sytuacji w grze, zmuszając mnie do światotwórstwa.
Jak rozumiem EOT.
Wiadomość dodana po 09 min 40 s:
Ależ rozumiem że chodziło o wspólne granie, co nie znaczy że mamy pod dyktando przygody iść wszędzie tam gdzie nam MG powie.
O to właśnie chodzi1 Macie pełne prawo olać takie propozycje, bez jakiegoś zastanawiania się, że mi to psuje zabawę. Bo to nie jest żadna przygoda, która jak przez k6h wymyślam i spisuje i trzeba ją grać "bo się napracowałem". To nie jest scenariusz, w jaki kiedyś graliśmy.
To jest jakiś jedne rzut kostką, który sobie interpretuje a temat się rozwija jak już ruszycie. Jak nie ruszycie to się rozwinie inny, w innym miejscu.
Referee
Offline
Z przekąsem tylko zauważyłem, że o ile utrata zaufania do Mnulith jest uzasadniona to jednostronna decyzja o pozostawieniu innych towarzyszy, którym jak rozumiem dalej ufasz, nie wzbudza z kolei zaufania do samego Lucka ;-)
Tego nie wiesz. Oceniasz po tym jak ktoś pierwszy wykonał nieplanowany ruch, po którym rozpętała się dyskusja. Nie znasz jaka jest decyzja pozostałych uczestników. Zakładasz że wszyscy idą, teraz powinieneś wykonać rzuty za każdego niesamodzielnie myślącego i może okazać się że nie jestem sam.
To że Ty założyłeś że powinniśmy wypytać Mnulith jak karczmarza to było Twoja oczywistość, bo to Twój świat w którym Ty najlepiej się poruszasz, bo sam go tworzysz, my go powoli poznajemy. Żaden z nas nie poczuł takiej potrzeby zapytania bo każdy ma swoje indywidualne interpretacje. Dla Zorina wszystko jedno, ja zareagowałem teraz gdy wymagało decyzji od utraty czegoś. Nie oceniaj wszystkich przez pryzmat Zorina, wydawało się że wszystko jedno. Okazuje się wszystko jedno póki nie ma znaczenia na nic. Byłem zdania że pewnie zaraz się wyjaśni. Po co podejmować temat skoro może zaraz będzie. Nie znasz wciąż zdania Briborna. Oraz wciąż zakładasz że każdy z NPCów myśli tak jak Ty. Dlaczego nie zadajesz sobie pytania dlaczego Dure nie zapytał gdzie idziemy? Bo ja zadawałem sobie pytanie dlaczego Mnulith nic nie powiedziała po co my tam jedziemy. Podobne pytanie inny punkt siedzenia.
Offline
Zorin "nieobliczalny-wszystko-jedno" ;-]
Co tam widać "za oknem"?
Offline
Zwracam uwagę, że Dure został waszym najemnikiem a nie towarzyszem/wspólnikiem, zatem jak na najemnika przystało idzie bez gadania tam gdzie mu każą, o ile nie jest to ewidentne rzucanie go na żer (a tego nie ma podstaw zakładać skoro jego pracodawca wlecze zadek razem z nim). Zresztą swoją podejrzliwość zwerbalizował jednoznacznie.
Poza tym, po co byście byli potrzebni, gdyby wszystkie możliwe do wyrażenia stanowiska i wątpliwości wygłaszały postacie niezależne. Sandboxa da się grać solo (sic!). Sam sobie mogę pociskać za odkrywanie terenu, wydarzenia losowe, lokacje i skarby po zabiciu stworów. Odkreślać tylko zasoby i hp kierowanych przez mnie postaci.
Oraz wciąż zakładasz że każdy z NPCów myśli tak jak Ty
To chyba Ty tak zakładasz. Ja już wyraźnie napisałem, że nie działam za te postacie tak jak byłbym nimi. Mają swoje motywacje, jakieś tam cechy charakterystyczne, morale i tym podobne duperel, na których podstawie mogę sobie abstrahować ich zachowanie w danej chwili, posiłkując się losowaniem.
Dla potrzeb uniknięcia w przyszłości rozczarowań proponuję przyjąć, że wszystkie towarzyszące drużynie postacie niekierowane przez graczy będą działały raczej reaktywnie (tj. w odpowiedzi na sytuację lub zadanie ew. w ramach swoich kompetencji zawodowych) a nie kreatywnie (czyli nie będą same za wiele wypytywały czy kreowały), chyba że co innego będzie wynikało z wylosowanych cech postaci.
..........................
Ploh prowadzi was na teren gdzie drzew jest mniej, a woda stoi niemal wszędzie i praktycznie nie da się przejść nie mocząc butów. Są jednak miejsca gdzie woda podchodzi niewiele, lub twarda ścieżka jest tuż pod lustrem stojącej brunatnej wody. Zupełnie jednak nie wiecie jak te miejsca rozpoznaje na pierwszy rzut oka Ploh.
Po około 15-20 minutach marszu i kluczenia teren się nieco podnosi i pojawiają się gęstsze krzaki. Waszym oczom ukazuje się prześwitujący pomiędzy pniami kamienny monolit wysokości około 15 metrów (przyjmijmy, że taki jak w Odysei kosmicznej), mocno przechylony i częściowo zatopiony. Obok niego na drewnianych balach i pomoście stoi chata - nieledwie cztery ściany z plecionki trzcinowej, gdzieniegdzie założone gliną a nad nimi gruby dach (ewidentnie konstrukcyjnie nie wsparty na samych ścianach) mocno pokryty darnią.
W pobliżu leżą jakieś drewniane naczynia, płaskodenne czółno a obok stoją drewniane rusztowania.
Referee
Offline
Ploh: Czyżbyśmy dotarli? Pamiętaj jeno, że nie płacimy Ci tylko za doprowadzenie nas tutaj ale również za zaprowadzenie z powrotem!
Offline
hehe po spacerze wchodzę na forum a tu siwy dym
Coś chyba w Polsce biometr dziś niekorzystny - pół godziny temu tonowałem nastroje w gildii u Janka w jakiejś dziwnej gierce na tablecie, teraz zaglądam tu i też Master podminowany.
Ja tam ufam całemu teamowi jak do tej pory. Zorin i Lucek mieli mnóstwo okazji w podziemiach, żeby spierdolić dosłownie i w przenośni - nic takiego nie nastąpiło. Mnulith za niewiele wart z pozoru gong załatwiła ponad 2k kasy - gdyby chciała nas orżnąć mogłaby nam odpalić te 150 w gotówce i tak szczerzylibyśmy się ze szczęścia jak bobry.
Co do zadania Mnulith poprosiła, mi więcej do szczęścia nie potrzeba. Szczerze mówiąc to miałem trochę inną wizję tego po co tam idziemy, ale nie chciałem czytać ponownie, żeby lepiej wczuć się w wątek - źle przeczytałem/zapamiętałem to mój problem, bez load game . Wg mojej wizji z tym pustelnikiem urwał się ostatnio kontakt i dlatego zostaliśmy tam wysłani. Dlatego tak naciskałem na ewentualne nierozdzielanie się przy koniach.
Podchodzę ostrożnie do chaty - łuk w pogotowiu.
Offline