Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Dzik zwraca się to tu to tam a w końcu dźga Marleja mocno przerysowując tarczę i zbroję.
Wiadomość dodana po 09 min 02 s:
w tym momencie Mnulith coś krzyczy. Zorinowi robi się ciemno przed oczami i zsuwa się z gałęzi. Dzik pada, obok niego bezwładnie przewraca się Briborn a z gałęzi niczym dojrzała ulęgałka spada Zorin.
Dure i Walter zastygają z otwartymi ustami.
- Nie stójcie tak do diaska! – krzyczy Mnulith – dobijcie to zwierzę!
Walter doskakuje i wbija włócznie w oko dzika opierając się na drzewcu, aż racice wierzgają. Z wyrazem mściwej satysfakcji kręci drzewcem w oczodole aż krew pryska mu na spodnie.
- Zdychaj głupi bydlaku – cedzi przy wtórze mlaskania bełtanego mózgu.
- Ej stary on już nie żyje – mówi z niepokojem Dure.
Walter nieco zmieszany kręci wąsem i odstępuje
- Ich tez dobić?
- Tylko śpią - Mnulith kreci oczami i mruczy bardziej do siebie - sześciu chłopa i to ja muszę załatwiać sprawę.
Zorin się potłukł - 2 HP, ale ponieważ to stłuczenia dość szybko przejdzie. Koń nie odbiegł daleko, kuc w pobliżu. Kawał mięcha zdobyty, choć z transportem widzę problem
Referee
Offline
przywiązać do koni a trzecią liną choćby sami będziemy ciągnąć , niczym zaprzęg a dzik nas powozi
Offline
Kuźwa, Mnulith, rozumiem kołysanka do ucha, ale taki numer? :-/
Z kilku młodych drzewek można by "sanki" powiązać, żeby konie pociągnęły zwierzynę. Będzie co jeść a może i co sprzedać - kupa wybornego mięcha. No chyba, że wcześniej znajdzie się właściciel strzały, która była wbita w dzikusa i okaże się, że to jakiś prawowity Pan tych ziem ;-]
Offline
Tak za koniem da rade. Trochę się na krew poboczy ale spoko. Grzesiek mi własnie uświadomił, że największy upolowany dzik ważył ponad 500 kilo, było to oczywiście w Rosji i koleś nie był w stanie załadować go na samochód wiec go ciągnął za Ładą
Pewnie to nawet nie zajmie wiele czasu.
@Zorin
Mnulith na boku cie przeprasza. Chyba zaklęcie nie do końca wyszło jak chciała. Tzn. dzik był osłabiony i nie wchłonął całej magii.
Jak rozumiem po ogarnięciu siebie i dzika ruszacie dalej, tak jak prowadzi droga.
Referee
Offline
Łada wszystko pociągnie
Mnulith-> spoko, wieczorem wisisz mi masaż ;-)
Offline
Po około godzinie od wejścia do lasu docieracie do rozległego wkarczowanego obaszru pośrodku którego stoi kilkanaście drewnianych hat z bali. Centralnym punktem wioski są dwie samotne skałki sterczące na wysokość około 15 matrów każda, oddalone od siębie o około 10 metrów, zaś między nimi wciśniety jest duży drewniany budynek o mocnej konstrukcji. Wokół jednej ze skałek rozpięta jest jakby sieć rusztowań i lin - coś na kształt improwizowanej konstrukcji umożliwiającej wejście niemal na sam szczyt.
Zuważono was, kilka osób zerka spomiędzy hat, 3 drwali przerwało obrabianie dużego pnia, obok którego stoi para wołów pociagowych.
Referee
Offline
Wcześniej się chyba pomyliłeś pisząc "ruszacie ze Skał" - mało być "Wypalanek"?
Rozumiem, że teraz dotarliśmy do Skał. W jakim kierunku to było i jak daleko od Wypalanek? Tak piszę, żeby sobie "zwizualizować" na hexy, a i zacnemu kartografowi się przyda ta wiedza:)
Cóż, przyjmujemy do wiadomości i czekamy co będzie dalej - w końcu to Mnulith miała tu jakiś interes...
Offline
-Ho ho, który z Was rąbie że aż wióry leco! Hehe. xD
Ekhm, po co myśmy tu.... ? Którędy prosto?
Offline
Tak, mineliście Wypalanki. Teraz Skały, w kierunku Pn-Wsch z Wpalanek. Kilka kilometrów. Zdecydowanie raczej hes 14.20.
Mieszkańcy dość ponurzy. Zdecydowanie brak życzliwości a kilka spojrzeń raczej nawet wrogich, przy czym zapewne biorąc pod uwagę liczbę i uzbrojenie kompanii nie pozwalaja sobie na cokolwiek więcej. Zdziwienie i zainteresowanie swoim wzrostem budzi natomiast Briborn. Dziki natomiast niespecjalnie.
- O matko ale ponuraki - mruczy Dure - aż mi uszy pali od tych przyjaznych spojrzeń.
- Wskażcie starszego osady - rzuca Mnulith prostując się i prezentując swoją nową powłóczystą szatę spod płaszcza (uwaga faceci kupiła nową szmatkę!) i rzeźbiony w smoki kostur, ewidentnie wskazujacące na jej profesję. Miny prostaczków od razu się zmieniają, "restekpo + 5" a otwarta wrogość znacznie się tonuje.
Do was rzuca - Szukamy Pustelnika Kociucha, który mieszka kilka km za wioską.
Wkraczacie w krąg chat, dzieci ciekawie zekają na tak liczną kompanie, ale raczej z daleka i są zgarniane, widać wśród ludzi w pierwszej chwili spory przestrach. Pojawia się Starszy Osady (prezio znaczy się) piegowaty i dośc flegmatyczny Myslibór.
- Radziśmy odwiedzić Pustelnika Kociucha - mówi Mnulith - zechcecie dać nam przewodnika.
Myślibór jakby zaniepokojony o losy Pustelnika, Mnulith zapewnia że tylko z przyjacielską wizytą, kilka srebrników zmienia właściciela, jakiś zarośnięty bystrzacha w myśliwskim stroju z zbłyskiem w oku na widok gotówki podbiega i kwestia przewodnika zostaje doklepana.
- Zaprowadzi was Ploh - mówi Myślibór a Ploh wyjasnia, że do KOciucha - z godzinkę jeno.
Referee
Offline
No niezła kiecka:)
Może by chcieli dziczyznę odkupić? Czy będziemy się z tym ciągnąć jak dzikusy?
Offline
może byśmy zostawili dzika z instrukcją pół dzika dla nich z połowy poprosimy żelazne racje
na kolacje oczywiście wykroimy słuszną porcję
Ostatnio edytowany przez amholen (2018-02-09 19:58:55)
Offline
Starszy się zgadza na podział dziczyzny. Z respektem zauważa celne pchnięcie w oko.
Przygotują waszą połowe dzika w porcjach.
Referee
Offline
No i git, "parę" porcji z tego wyjdzie, a jak wiemy w tych stronach żarcie słono kosztuje ;-]
Offline
Jak rozumiem ruszacie dalej, przynajmniej Mnulith nie wydaje się zainteresowana dalszym przebywaniem w Skałkach.
Ploh wyprowadza wasz osady i kieruje się nieco na WSCH
- Pójdziemy nieco dłuższą drogą, bo konie na skróty nie dadzą rady. Tam się zaraz zaczyna gesty matecznik, a koło Kamieni jest także rozległy grond. Bez przewodnika łatwo utknąć.
Referee
Offline
Ruszamy z kopyta kto może, reszta z buta
Offline
To może korzystając z okazji że Ploh jest z dala od swoich można by go podpytać delikatnie kierując rozmowę na trudniejsze sprawy.
Jak Wam się tu żyje? Jak długo? Czy wszyscy tu żyjecie z obróbki drewna? Zdaje się musicie lubić to co robicie? Znaczy się że jesteście szczęśliwi tutaj, tak?
Offline
Widać zmieszanie.
- Ja to myśliwy jestem. Cięgiem niemal w lasach siedze. Życie wszedzie trudne...
Wiadomość dodana po 48 s:
Są i smolarze od wypału drewna. Bartnik jest.
Referee
Offline
Droga staje się coraz cięższa dla koni, jest sporo starych powalonych drzew, wykrotów i trzeba kluczyć. Potem niespodziewanie pojawia się stojąca woda i Ploh mówi, że dalej z końmi ryzyko. Najlepiej byłoby zostawić je tutaj. Twierdzi, że do Menhira już niedaleko.
Referee
Offline
Jak mówiłem, nie ma koni, nie ma problemów z końmi ;-]
Co Wy na to?
Offline
Dure:
Samych koni nie zostawimy, trzeba rozdzieliście, co niespecjalnie mi się podoba. Ciekawe dlaczego nie powiedział nam o tym od razu.
Referee
Offline
ryzyko nie ryzyko ja bym proponował ciągnąć się dalej z całą ekipą jak niedaleko damy radę choćby nawet trzeba było leźć 3x dłużej. Uwaga Dure słuszna - dopiero teraz konie zauważył?
Offline
I tego się trzymajmy.
Offline
No nic nie mówił wcześniej o koniach, choć drogę znał przecież. Może nie ufa swoim i nie rekomendował zostawienia we wsi.
Mnulith wolałaby nie ryzykować utraty wierzchowca, Ploh twierdzi, ze to nie kwestia dłuższej drogi tylko srogich podmokłości i wąskich ścieżek.
Nie gwarantuje w takich warunkach, że się koń nie wkopie na amen - są tam obszary: "konia weźnie z głową panie". Ale on decydować nie będzie
Referee
Offline