Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Gnolowi!
Offline
No dobra i ...?
Briborn?
Referee
Offline
Możemy teraz porozmawiać? - pytam koboldy. Czy mamy kontynuować bezmyślną rzeź?
Chcemy wiedzieć co tu robią? Czy to ich tereny, czy zapuścili się gdzieś dalej? Czy spotkali/widzieli gnole/hobgobliny? Jeśli tak to gdzie się udali.
Do swoich ludzi:
- Po chuj to nam było? Podreperowaliście sobie morale zabijając trochę pokurczów? Trzymać trochę nerwy na wodzy - w tym momencie gnole są naszym problemem i nie ma się co rozmieniać na drobne. Zaraz będziemy grupą pościgową niosącą Melvina. A jakby ktoś padł, to ile czasu byśmy stracili na pochowanie go?
Offline
Ludzi parzą o sobie nieco zdezorientowani. Balda macha jeszcze przez chwilę zabitym szefem koboldów nadzianym na włócznie, a potem zrzuca go na bok dość delikatnie z dziwną miną.
- No szefie, przecież to oni zaczęli - mamrocze ktoś nieśmiało
- Chcieli się spróbować - dorzuca Marlej wzruszając ramionami i zabierając się za opatrywanie pokłutego Melvina - zaryzykowali i nie wyszło.
Tymczasem wśród koboldów wybucha zamieszanie. Najwyraźniej lider tej wstrzemieźliwszej części oddziału uznał, że bezkrólewie to nie jest dobry stan, tudzież że okazja czyni wodza, słowem chyba przyczyniliście się do powstania małego przewrotu. Wybucha krótka i gwałtowna sprzeczka, kilku koboldów ze starej gwardii zostaje porurbowanych lub zwyczajnie zasiekanych, inny potulnie walą łbami o glebę, a nowy szef wali jakimś bizunem po karkach niezdecydowanych. Po chwili poodchodzi bliżej szczerząc te swoje gadzie zębiska, najwyraźniej uradowany niezwykle i szczerze.
-Kurwa - warczy ktoś - co za dzikusy.
Kobold dziamga coś do Briborna, pokazuje Zorina wymachując łapkami w jakimś dziwacznym przedstawieniu. Aż się zapluł, a wam się wydaje że to ten mały jebaniec, którego uratowaliście od gnolli. Cieszy się ze spotkania i przekazuje wyrazy wdzięczności. Słowem nie przeprasza, tylko rzuca potokiem bluzgów na zdradliwego wodza, który okazał się wiarołomcą i zaatakował sojuszników koboldów. Oferuje pomoc medyka (taaa) dla waszych rannych. Jest oczywiście pewien, że "Długgadzidda" i "Nosowłos" nie czują się urażeni, tym że mógli pokazać zdrajcom pełnie swej potęgi (pewnie się tak szczerzy, bo wcześniej to właśnie opowiadał swoim i wyszło na jego:)
Referee
Offline
Chłopacy--> Zdrowych, Wesołych, Rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. I niech nadchodzący rok 2021 będzie mniej porąbany niż obecny Bribornie- dobrego dropu w podziemiach a tobie Erachilinie - sadystycznej satysfakcji z mordu po obu "stronach" przygody ;-)
Offline
Za późno już, ale dzięki i nawzajem!
Jakby co to ja czekam na was
I wracając do pytań Briborna, to jak wskazałem jest to teren dawnego obozowiska gnolli, a jak pamiętacie ci rozbili się niemal na ich podzimnym domostwie. Przechodziły tędy zarówno gnolle jak i koboldy.
Referee
Offline
Też bym się nie rozczulał, następnym razem będą bardziej chętni do rozmów jak ktoś ich odwiedzi. Tak więc... jak zjednać sobie króla? Trzeba zajebać jego poprzednika...
To co?
Siadać - porozmawiać ;-]
Ty przyjaciel moja stado, ja przyjaciel twoja stado. Ja Zorin, jak twoja imię?
Mają jakieś ubrania i ozdoby na sobie? Jak tak to:
"Dać nam jakiś wisior znaczyć przyjaciel. Zabójca psa mój prezent."
Robię poważną minę i podaję mu zwykły sztylet.
Offline
Tak, Pgabr'a'tgabrit (chyba tam dziamga swoje imię) chętnie wymieni się darami.
Też się chętnie rewanżuje jakimś kozikiem o, powiedzmy ...potencjalnej wartości kolekcjonerskiej.
Po dalszej części zadzierzgiwania tych więzów nalega na wasz udział w jakimś ważnym przedsięwzięciu (dla ostatecznego przypieczętowania wieczystego sojuszu . Tutaj, zupełnie niedaleko, taka szybka wizyta, bez starty czasu, zwykła formalność niemal.
- Iść z nami, dzielna wojaki.
W międzyczasie Marlej dogaduje się z gnollowym pokurczem od past leczniczych i zezwala na wysmarowanie Melvina jakimś ichnim szuwaksem o nieciekawym kolorze (potwierdza, że powinno to być w miarę bezpiecznie choć zapach wierci w nosie aż kichacie, co wzbudza salwy rechotu koboldów). Cuthberyk także zebrał się na krótka modlitwę i znalazł w sobie dość siła na krótkie zmacanie Melvina (niespecjalnie efektywne, ale Melvin łącznie po tych zabiegach nie jest już ciężko ranny).
Pokaz magii kapłańskiej utwierdza tylko koboldy w przekonaniu, że jesteście "speszial".
Referee
Offline
Ja proszę o tłumaczenie Marleja - tylko nie tak jak ostatnio:
- Przybywamy w pokoju, wyprawiamy się na gnole, a raczej w poszukiwaniu naszych towarzyszy hobgoblinów - mogą udać się z nami, chwała jaką zdobędą na tej wyprawie będzie niezmierzona. Przewidujemy, że pewnie bez potyczki z gnolami się nie obędzie, bo nasi towarzysze długo nie wracają.
Offline
Oczywiście koboldzi znachor może też wypastować innych chętnych (+1hp).
Referee
Offline
Oczywiście koboldzi znachor może też wypastować innych chętnych (+1hp).
Ja chętnie skorzystam ;p
Offline
Nie są zainteresowani opuszczaniem swojego terytorium.
Niestety nalegają na wasz udział w zejściu do jaskiń, celem załatwienia tej tajemniczej drobnostki.
- Szybka sprawa, łatwa sprawa. Idzie z nami, idzie potem pobić psoludzie.
Bez tego nie uda się wam przypieczętować w pełni przymierza, a jak się wydaje (co was może obchodzić tyle co nic) nowa pozycja waszego koboldziego kumpla może nie przetrwać. Nalegania na nic się nie zdają, czas na wybór.
Referee
Offline
Ciekawa opcja, zobaczyć inny świat, ale zdaje się, że nasi sojusznicy mogą mieć kłopoty. Briborn?
Offline
Kurcze, może to niezbyt logiczne i rozsądne, ale bym im pomógł jeśli to rzeczywiście będzie krótka piłka. Marlej spróbuj dopytać bardziej konkretnie, bo jak się okaże, że mamy 3 dni wędrować to chyba czyjeś łby pospadają ;p
Offline
Ze mną jak z dzieckiem, zgadzam się na wszystko
Offline
NIe, to nie jest kwestia dni - macha tymi guzowatymi łapkami. Miejsce jest blisko, wskazuje na ziemie pod wami, choć samo wejście do kompleksu odpowiednie dla dużych ludzi jest nieco dalej. Szybko, szybko. Załatwimy sprawę ... wymiana krwi przy posągu bóstwa...sojusz...przy posągu trzeba...
itd pytluje bez większego ładu i składu.
Do rana będzie po sprawie.
Referee
Offline
no to go
Offline
Pgabr'a'tgabrit rozmawia coś z kilkoma koboldami a potem entuzjastycznie prowadzą was w stronę zamaskowanej dziury - na tule dużej, że nią dacie rade wejść do środka. Kilku z nich tam wbiega, słychać wymianę zdań z wartownikami, ale wasz kumpel jest tuz przy was zachęca z entuzjazmem do wejścia.
Reszta koboldów kłębi się za wami, z respektem zachowując szacunek. Sporo z nich popadło w jakiś przyjazny entuzjazm. Kilku odważniejszych poklepuje waszych ludzi.
- Kurwa, za grosz mi się to nie podoba - warczy Marlej - w tych dziurach mogą nas wydziobać ...
-Wchodzi, wchodzi - zachęca kobold - dalejpotem więcej miejsca.
Referee
Offline
- Kurwa, za grosz mi się to nie podoba - warczy Marlej - w tych dziurach mogą nas wydziobać ...
-Wchodzi, wchodzi - zachęca kobold - dalejpotem więcej miejsca.
Ja podejrzewam jednak to, że trzeba tam będzie kogoś/coś zajebać z czym sami nie mogą sobie poradzić
Offline
Dobra, wkraczacie do wąskiego i dość stromego zejścia do podziemnego siedliska koboldów. Początkowo ledwie mieści się jedna osoba, potem jednak te wapienne skałki okazują się porowate i dziurowe jak ser, a przejście robi się większe i zaczyna wracać do poziomu. Co i rusz pojawiają się jakieś sztolnie, odnogi czy otwory, z których błyskają paciorkowate oczka, lecz idące z wami koboldy krzykami wyjaśniają wątpliwości. Mają małe pochodnie, ale rozsądniej będzie zapalić też własne światło - Marlej robi to na waszych tyłach, każąc ludziom iść ciasno.
Co i rusz widać obecność koboldów - słabej jakości ciosania skałek, drewniane wzmocnienia, skóry wiszące tu i ówdzie czy nieokreślone resztki, wydaje się jednak że jesteście prowadzenie jakimiś podziemnymi opłotkami. W końcu, szerokim na trzech ludzi i całkiem wysokim korytarzem dochodzicie do przewężenia stworzonego najwyraźniej przez jakiś zawał albo sztucznie stworzone usypisko kamieni. Widać tylko wąskie, stanowczo dla was za małe, przejęcie.
Koboldy coś tam krzyczą, przepychają się, mrowią po tych kamieniach odrzucają je na boki by stworzyć wam przejście, co trwa całkiem długo. W końcu niepewnie stają przy przejściu, zerkając i pomachują. W końcu wasz kumpel, widać jak z dziwną miną bije się z myślami, macha na was i sam wkracza ostrożnie do przejścia. Nie spieszy się jednak i zerka czy was aby strach nie obleciał
Referee
Offline
czekam chwilkę na Zorina, bo zaraz się okaże, że zaciągnąłem go w czarną (_O_), a on się wcale tam nie wybierał
Offline
Nie byłem zbyt chętny, więc trochę zaciągnąłeś ;-) Oby nie tam gdzie się obawiasz ;-]
Offline
No to do przodu - lecę z latarnią do pierwszej linii zobaczyć co ten pokurcz ma do pokazania. Marlej tłumacz wiernie
Offline
Korytarz po tym zawale rozszerza eis dalej do poprzednich rozmiarów, a a po jakichś 50 krokach otwiera na obszerną pieczarę, której strop niknie w mroku powyżej. Na granicy światła widać jakiś nieruchomy kształt niepoznawalnej na razie postaci. Z kolei skalne podłoże od pewnego momentu było kiedyś ryte na kształt niezgrabnie zdobnej podłogi. Linie graniczne biegną gdzieś w ciemności na lewo i prawo - nie widać całości, ale wydaje się jakby ktoś wyrył w tej pieczarze coś na kształt planszy szachów (raczej luźne skojarzenie). Ten posąg, chyba na ołtarzu, stoi pośrodku tego obszaru.
- yyy...tam...święty ołtarz...miejsce przysięgi... - bełkoce nieco niepewnie wasz koboldzi kumpel
Reszta jego kamratów zaostała albo po tamtej stronie, albo niepewnie tłoczy się bliżej wyjścia. Widać silny niepokój, zaczęli jakoś dziwnie śmierdzieć.
Referee
Offline
No i? Co dalej? CZego od nas chcecie? Jakiej przysięgi?
Ktoś tu zginął? Jeśli tak to jak?
Offline