Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Da się go ocucić? Jeśli nie zabieramy go do obozu związanego. Jeśli oprzytomnieje spróbujemy z nim pogadać, próbując różnych języków.
Offline
Dobrze chłopaki! Niezła jadka, haha!
Rozwiązuję i odkneblowuję Wiewióra: co tam stary? Miałeś ochotę poleżeć to było powiedzieć, zwolnił bym Cię z warty.
Bribornie, wygląda, że to jacyś handlarze niewolników. Jakby nas chcieli zwyczajnie zjeść to by się nie pierdolili z linami i kneblami. Ale coś mi tu nie gra... skoro tak powinni mieć ze sobą trochę grosza...
Do moich: przeszukać dokładnie obóz! Może skurwiele mają tu jakąś jamę!
To ilu ich było? 7? Jak zwykle mieliśmy farta, że obyło się właściwie bez strat.
Offline
Freder ranny ale twierdzi że kobold jest chory albo na granicy śmierci. Nie da sie ocucić.
Znajdujecie kości jakichś istot - już chyba wiadomo co robili z pojmanymi.
Referee
Offline
To widocznie lubili mieć świeże mięso :-] Tym niemniej niech moi przeszukają obóz.
Bribornie- rozkazy ;-)
Offline
Zbieramy kobolda ze sobą. Tylko ostrożnie, żeby nie padł w transporcie.
- Freder masz jeszcze dziś możliwość leczenia? Czy wszystko "wypsztykałeś" na światło? A jak z tym będzie jutro?
Rozumiem, że warto byłoby podleczyć koboldopodobne coś, ale nie zaryzykuję ostatniej możliwości leczenia przed sprawdzeniem stanu faktycznego naszej całej ekipy. Ktoś od nas też może potrzebować pomocy na już. Przeszukać co się da i ruszamy w drogę powrotną.
Offline
Wracacie do obozu, co trochę trwa. Ludzi, których pozostawiliście z Lisior dołączyli do was w drodze powrotnej, bali się iść po ciemku i czekali na światło. Kobold nieprzytomny.
Freder nie da rady leczyć niestety - sam by siebie samego w pierwszej kolejności potraktował. Jutro się zobaczy, potrzebny jest dłuższy odpoczynek.
Mocno ranni są: Mścisław, Wiewiór, Lisior oraz Sójka są mocno obici (technicznie ciężko ranni). Mocno oberwał też Freder. Kiedy wracacie światło Fredera już gaśnie, ale prowadzi was blask z obozu - podrzucono do ogniska.
W obozie są pozostali ludzie, wszyscy pod bronią i w zbrojach, razem z wami nikogo nie brakuje.
Wiadomość dodana po 03 min 05 s:
Nic dodatkowo ciekawego nie znajdujecie.
Wiadomość dodana po 07 min 30 s:
Kiedy wchodzicie do obozu i szybko ustalacie fakty Pra Batar alarmuje, że coś się zbliża - dużo istot.
Pokazuje na WSCH. Po dłuższej chwili słychać taki jakby dziwaczny szum/szelest, jak od wielu nóg przemykających w trawach.
- Kurwa co znowu ? - jeczy ktoś.
Przypominam, że w zbrojach jest w zasadzie tylko ekipa pozostawiona w obozie.
Referee
Offline
- Chłopaki! Świetnie się spisaliście. Nie doceniałem naszej wesołej gromadki. Damy radę. Bez nerwowych ruchów.
Poczekamy kto przybywa. Prabatar po odgłosach konni czy piesi? Rozpłyń się chwilowo w cieniu. Tylko nie oddalaj się od nas, żebyś gdzieś nie wpadł z deszczu pod rynnę. Tego koboldopodobnego oczywiście po przetransportowaniu do obozu rozwiązujemy.
Offline
Kto może zakuwać się w zbroje, zbijmy się w krąg nie przy samym ognisku, strzelcy niech się szykują.
Mam dziwne przeczucie, że to... hobgobliny :-]
Offline
Pieszo. Wielu. Kto może łapie kolczuge i rozpaczliwie próbuje się odziać, na płyty czasu nie starczy. Ludzie zbijają się w kupę, z tyłu lekko zbrojni, z przodu opancerzei i z tarczami.
Po pełnej napięcia ciszy gdy szum i gardłowe pochrząkiwania głośnieją ... z ciemności wyłania się ruchoma ściana, małych gadziopodobnych istot. Zatrzymuje się na granicy światła, rozlewa na boki jak żywa rzeka. Faluje, pokrzykuje i pomrukuje. Widać światło i zwarta ekipa powstrzymuje pierwsze zapędy, ale z tyłu przybywają kolejni. Istoty nie są duże, ledwio może sięgają do pasa, jednak jest ich absurdalnie wiele. Krok za krokiem przełamują niecheć do światła, zbliżąją się, buchają wojownicze okrzyki. Światło pokazuje może ze setkę tych młych bydlaków, wydaje się że ciemności kryją dalsze czeredy.
- O matko, dużo ich - jeczy ktoś
Referee
Offline
Próbuję zagadnąć do nich w ten sposób.
- Witamy Was mamy tu rannego Waszego towarzysza. Przed pół godziną odbiliśmy go z niewoli od Bugbearów. Co Was tu sprowadza?
Jeśli nie rozumieją próbuję w stepowym, następnie powtarzam to samo w języku podmroku.
Wychodzę do nich bez zbroi i z bronią tylko przy pasie.
W między czasie rzucam do drużyny - jeśli ktoś ma jakieś ukryte zdolności językowe lub wie co to za istoty, to niech się lepiej kurna teraz ujawni. Z tego co pamiętam Marlej jeszcze nieźle wymiatał.
Offline
Dobra rzut reakcję. Im więcej tym lepiej - z bonusem +1.
Wiadomość dodana po 06 min 26 s:
Koboldy pokrzykują, podskakują i wrogo wymachują bronią, ale jeden z najbardziej wrednym ryjem i namiastką jakiejś kolczugi ryczy i generalnie zamykają mordy. Otacza go kilku koboldów z metalowymi tarczami i od biedy prostymi włóczniami. Napiernicza ci te swoje "sssczy" "szczsss", pokazując, że jest ich w pyte i ciut ciut (rzeczywiście trudno oszacować nawet to mrowisko, ale moze być dwie setki i więcej). We wspólnym chyba nie gada.
- Mówi chyba, że jesteśmy otoczeni i czeka nas zguba - mruczy Marlej, który jest zdolnym poliglotą.
Referee
Offline
Możesz mu przekazać to co usiłowałem wybełkotać? Tylko bez żartów, bo jak sam widzisz sytuacja jest napięta, a wiem, że Twoje poczucie humoru nie zawodzi nawet w sytuacjach skrajnie niebezpiecznych.
Offline
- Zdaje się na mnie - mówi Marlej, wali mocno z butli od Butelczyny i wychodzi na środek. Zakłada ręce i zaczyna szwargotać, mocno intonując. Pokazuje na Briborna i zdecydowanym gestem kładzie rękę na jajach. Potem przesuwa drugą po gardle. Wyciąga nagle miecz (koboldy podnoszą wrzawę) i celuje nim w niebo, by nagle kilkoma krokami dopaść do zewłoka bugbeara, ucapić łeb za futro i ociać go kilkoma ciosami.
Głowa bugbera ląduje pod nogami głównego kobolda, aż jeden z jego ochroniarzy ląduje na ogonie.
-Już po nas - mamrocze ktoś za waszymi plecami
Marlej coś tam dorzuca, ten jezyk jest tak dziwaczny, że trudno stwierdzić czy szyczy czy pierdzi, i staje w postawie: "niepodoba się to spierdalać".
Koboldy znowu zaczynają szwargować jakby się naradzały. W końcu ich wódz wyrzuca z siebie na jednym wydechu jakąś tyradę, chyba w stepowym - coś co brzmi jak "babarównobitapowatrobie".
- Twierdzi, że mówię jakby pierdział trol. Chyba mieli kose z tymi bugbearami. Był pewien że ich kumpel to nasz jeniec.
Referee
Offline
Wiadomość dodana po 7 h 55 min 03 s:
Marley to jest dobry. Chciałem coś wspomnieć, że to nie pierwszy oswobodzony przez nas Kobold, chciałem rysować i tłumaczyć coś na piasku... ale ucięty łeb jest bardziej przekonujący
Offline
Niech dadzą jakiegoś szamana, bo my nie potrafimy mu pomóc. Niech powiedzą co ich tu sprowadza w takiej sile? Jakie są ich stosunki z hobgoblinami?
Offline
Te gadki trochę jeszcze trwają. Wódz chciał was zastraszyć, ale Marlej się nie dał. Niby z wami zwady nie mają, ale koboldy się tak nakręciły, że widać było po tych paciorkowatych oczkach jak mały skurwiel rozważa atak. W końcu chyba uznał, że przewaga tylko 15 do 1 nie zapewni odpowiednio bezpiecznych warunków starcia z kolesiami, którzy pokonali bugbeary. Marlej też chyba blefował, że bić się możecie bez problemu, więc w końcu zrezygnował.
Wydaje się, że szybko skumał z kolei, że to wy pokonaliście bugbeary, nie macie nic wspólnego z porwaniem, a w dodatku zdaniem Marleja szeptali mu tam, że to chyba "ci synowie słońca pokonali psiogłowców". Mimo wszystko miał ochotę spróbować, gdyby tylko wyglądało to na łatwiejsze starcie
Dobra, w końcu staneło na tym, że biorą kobolda którego odbiliście (Bugbeary porwały jego i kilku innych parę dni temu, kości pozostałych już znaleźli) i wymienicie dary (zawieracie pokój). Wódz dogaduje się jednak kulawo w stepowym, w koboldzim doszczekuje Marlej.
Dwóch knypków idzie po jeńca. Taki bardziej pokręcony ogląda ciało, mruczy i wyjmuje jakąś z puzderka maść cuchnącą jakby właśnie wydobył ją z własnego zadka.
W tym czasie Wódz siada z dwoma ludźmi i chyba tego oczekuje od Briborna i Marleja.
Wiadomość dodana po 04 min 25 s:
Wódz zdejmuje z szyi jakiś sznurek, który uroczyście przekazuje w ręce Briborna - buj się na nim jakaś bryłka metalu, cieżko po ciemku rozpoznać co to takiego. Oczywiście powinieneś przekazać coś w zamian. Marlej się nachyla bo widzi to co ty, kolesie mają bardzo kiepskiej jakości broń, ukradkiem podtyka ci swój sztylet - nic specjalnego, ale niezardzewiały i w estetycznej pochwie.
- Wycinacz Serc - mówi nabożnym tonem w stronę Wodza - Krwawy szpon naszego wodza. Postrach Włochatych Bestii.
(chyba, że masz inny gift
Wiadomość dodana po 11 min 33 s:
Wódz kiwa tym psio gadzim łebkiem, gęba mu się cieszy.
Możecie teraz luźno pogawędzić:
- to chyba jakaś kolalicja kilku plemion/rodzin
- zbierali się już na psiogłowców, z którymi walczyli aż tamtych padły setki (jak było, to wiecie)
- ich zdaniem bugbeary to słudzy! psiogłowców (ciekawe ale wydaje się wątpliwe)
- jeniec to dla nich ważna osoba (trochę kluczy i w sumie nie mówi kto)
- wódz przyznaje na koniec, że teraz żadne psiogłowce nie oprą się koalicji mężnych koboldów i wojowników wodza Bsziboszna (to chyba o tobie).
Referee
Offline
Ok przymierze zawarte. Postaram się językiem Marleja dowiedzieć skąd przybywają. Czy to są ich ziemie, czy natrafili na coś interesującego w pobliżu?
Marlej może Ty masz jeszcze jakieś pomysły co wyciągnąć z wodza.
Technicznie nie oczekuję, że odsłonisz przed nami kolejne 20 hexów, ale może poznamy jakieś przybliżone przynajmniej obszary, które warto odwiedzić. Czy jest to technicznie niemożliwe?
Offline
Jak już zanotujemy co tam nam jaszczurki wysyczą, jak się przegrupujemy po bitce, zaopatrzymy rannych, to bym proponował spierniczać prosto do miasta i zameldować lordowi co trzeba. Nasza misja wypełniona, jesteśmy obładowani srebrnikami i miedziakami i jak się okazało słabo wyposażeni (światło).
Offline
Niespecjalnie coś z tego wynika. Siedziby mają rozsiane gdzieś tam pod dawnym obozem gnolli. Są tam jakieś jaskinie w głębi, do których nie chodzą bo są tam potwory. Co do powierzchni, to wynika z tego, że w sumie mało wiedzą - siedzą pod ziemią i tylko wyjątkowo wyłażą na dłużej. Ta wyprawa to dla nich pewnie coś wyjątkowego, biorąc pod uwagę że są ze 2-3 dni od domu.
Referee
Offline
Do miasta! Do ciepłego wyrka, do karczmy
Wiadomość dodana po 01 min 50 s:
Freder, Bjorn, Melvin już się wylizali z ran po eksploracji podziemi?
Offline
Niby w jaki sposób? Przecież eksploracje zakończyliście przed-wczoraj, ledwie jedna dobrze przespana noc była (to daje +1 HP). Freder jeszcze dodatkowo dostał od Bugbeara. Nie mówiąc już o czwórce ogłuszonych, z których każdy ledwo stoi (1hp).
Referee
Offline
Ej, spokojnie
Nie mam takiego dobrego wglądu w sytuację (ile HP kto dostał), więc "pytam" (przeglądam skład).
Co do ostatniego starcia to o nie nie pytam, a jak już poruszasz tą kwestię, to naliczyłem pięciu:
Mścisław, Ulfein, Dambert, Wisym, Lisior
Offline
Nie no luz,
Wiadomość dodana po 47 s:
Tak, ale Ulffein nie był ogłuszony (zjechany do 0). Jest w lepszym stanie niż wszyscy ranni.
Wiadomość dodana po 01 min 35 s:
Podobnie Wisym. Z nie wymienionych przez ciebie, ogłuszony był jeszcze Wiewiór.
Wiadomość dodana po 02 min 52 s:
Zatem:
Poważnie ranni: Mścisław, Dambert, Lisior, Wiewiór, Melvin
Ranni: Freder, Wisym, Ulfein
Referee
Offline
Dzięki
Offline
Wiadomość dodana po 02 min 52 s:
Zatem:
Poważnie ranni: Mścisław, Dambert, Lisior, Wiewiór, Melvin
Ranni: Freder, Wisym, Ulfein
Pewnie do rannych możesz mnie dodać. Może ich szaman zerknie na naszych ciężej rannych. Nie wiedzą może ilu było tych kudłatych? Czy liczba zabitych zgadza się z ich wiedzą?
Po tej wymianie uprzejmości jeśli nie mają nic do dodania po południu ruszamy w dalszą drogę - jeśli wszyscy się nadają jeśli nie możemy dzień zostać. Przy okazji poszukam czegoś co może nam dać jakieś pochodnie czy coś w ten deseń.
Offline