Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
No Panowie, zasłyniemy jako Ci, którzy przynieśli zgubę Wypalankom. Coś czuję, że Lord zechce to wykorzystać :-]
Oficjalnie nie mamy pojęcia co się stało, co w sumie nie jest niezgodne z prawdą. Nasz wpływ na sytuację w Wypalankach bym zupełnie przemilczał, tym bardziej, że dowódca nam mówił, że źle się dzieje w wiosce już przed naszym przybyciem.
Po drugie pomyśl sobie co by się stało, gdyby ta akcja wyszła w Braeth - nie mieliśmy na to wpływu - żadnego.
Offline
Cucenie niestety nie daje rezultatów. Pra Batar rusza w ciemność na czuja szukać hobów i ... o dziwo po około pół h was doganiają w drodze do miasta. Okazało się że obozowali niedaleko wioski i spektakl ich zbudził i zwabił w pobliże.
Referee
Offline
Nasz wpływ na sytuację w Wypalankach bym zupełnie przemilczał, tym bardziej, że dowódca nam mówił, że źle się dzieje w wiosce już przed naszym przybyciem.
Jasna sprawa, nie zamierzam kłaść głowy pod topór. Ale znając życie wieść poniesie się szybko.
Nie mitrężmy czasu na gadanie - im szybciej znajdziemy się w mieście tym lepiej. Może czarodziej lub kapłan Lorda jakoś pomogą naszym towarzyszom.
Offline
Cucenie niestety nie daje rezultatów. Pra Batar rusza w ciemność na czuja szukać hobów i ... o dziwo po około pół h was doganiają w drodze do miasta. Okazało się że obozowali niedaleko wioski i spektakl ich zbudził i zwabił w pobliże.
Pytam ich czy mają jakieś pojęcie o tym co tu się wydarzyło i czy któryś z nich ma sposób jak pomóc naszym?
Zgodnie z wcześniejszą wersją 2 hobki z naszych odesłałbym do obozu. Reszta pomaga nam z wozem. Rozglądam się przy okazji czy nie napatoczy się jakiś kuń z wiochy. Ewentualnie jeśli spotkamy kogoś na trasie to chętnie odkupimy konia.
Offline
Ciągniemy ten wózek...
Offline
Nie wiedzą i nie potrafią.
Ale wiesz że jest noc? Kto przetrwał umyka w panice, zwłaszcza zwierzęta. Niewiele widzicie zresztą poza obszarem wokół wioski (ogień) i odległą poświatą miasta.
Wiadomość dodana po 01 min 51 s:
Hobgobliny mają iść do obozu z czym?
Referee
Offline
Hobgobliny mają iść do obozu z czym?
Z lokalizacją obozu Kivanasa (proponuję wysłać 3 naszych i jednego od nich) reszta pcha wóz razem z nami. Poza tym niech się nie zbliżają do Wypalanek.
Poza tym dali by cynk Radeuszowi, że coś się mocno zjebało w Wypalankach. Może namówił by Pelora do interwencji.
W pierwszym odruchu myślałem o tym, że może pomóc naszym, ale szybciej stawimy się w mieście.
Offline
Z lokalizacją obozu to już zdaje się wysyłaliśmy posłańców? Czy to jakieś dejavu?
Za to pomysł z zawiadomieniem Radeusza - zacny!
Offline
Z lokalizacją obozu to już zdaje się wysyłaliśmy posłańców? Czy to jakieś dejavu?
We łbie mi się mąci.
Po Radeusza styknie jeden hobgoblin.
Offline
OK, ma to sens, przy czym o wysyłaniu 2-3 hobków do MB pisaliście obaj, ale z zaznaczeniem, że rano - zatem faktycznie do tego jeszcze nie doszło i można ich wysłać teraz.
Referee
Offline
Lećcie przyjaciele niczym wiatr
Offline
2+2 hoby poszły, choć sporym łukiem od wsi. W nocy ich marsz nieco pewnie potrwa.
Tymczasem docieracie do Braeth.
Jaki jest plan? Wbijacie się oficjalnie przez most czy może usiłujecie zawołać prom z doków, a może Nentir lub któreś z domostw po tej stronie (odsyłam do mapki)?
Co mówicie i do kogo chcecie uderzyć?
Referee
Offline
Czuję podstęp w tym pytaniu, ale wydaje mi się, że powinniśmy jak najszybciej dostać się do Lorda. Czyli... gdzieś na skraju miasta gdzie to najbardziej prawdopodobne nabyć/pożyczyć konia do wozu i prosto do Lorda.
Offline
Idziecie od ZACH docieracie m/w na wysokość lokacji 21. Gdzieś to dla mnie żaden konkret. Mapa jest miasta, odsyłam i sami oceniajcie, gdzie po nocy możecie mieć szanse na konia.
BTW Przeszliście z 8 km po nocy pchając wóz przez cały ten czas.
Referee
Offline
Skoro na wysokości lokacji 21 to są tam jakieś zabudowania i pola uprawne. Jak są pola, musi być koń. Proponuje do najbardziej okazałej z tych chat się kierować. Pukamy, mówimy, że podążamy z arcyważną misją dla Lorda Rell, padł nam koń i musimy natychmiast wypożyczyć konia, bo od tego zależą losy miasta. Jak będzie opór materii używamy złotych, brzęczących negocjatorów :-]
Jak załatwimy konia, próbujemy przywołać prom z drugiej strony rzeki.
Tak kamraci? ;-)
Offline
Orientujesz się , że niestety konia w tych domostwach po tej stronie rzeki nie ma - w kilku chatach mieszkają tam stosunkowo biedni ludzie, raczej rybacy rzeczni. Nie widać zabudowań, w których można by przechowywać konie. W dodatku nikt nie chce otworzyć jak się dobijasz po nocy, w jednym z domów tylko ktoś odpowiada i przy okazji się dowiadujesz, że w nocy nikt rzeką cie nie przeprawi bo to zabronione surowo (sam prom jest po drugiej stronie). Gdzieś to chyba już na początku pisałem - po tej stronie rzeki tych pól nie ma, tak jak na rysunku. Tylko wyżej jest zajazd Nentir.
Zostaje więc tylko popylanie do mostu i niestety stromizna z podjazdem.
Referee
Offline
No najwyraźniej nie mamy innej możliwości jak iść w kierunku mostu i po drodze i tak zahaczyć o zajazd. Może tam się koń znajdzie.
Offline
Wepchniecie wozu pod tą stromiznę to nawet z hobkami podła robota.
Do zajazdu przed wami ktoś już dotarł i chyba wzbudził niemałą panikę, ponieważ nikt już chyba tam nie śpi. Do miasta jednak dalej te osoby nie ruszyły i ciężko od nich wydobyć co się stało, poza tym, że coś złego spotkało Wypalanki.
Co do konia to owszem jakieś są, ale właściciel niespecjalnie jest chętny do ich sprzedaży, nawet za powiększoną stawkę (wszak jest raczej bogaty). Jakiś cwaniaczek oferuje swojego za 100 SZ, czyli co najmniej razy 2.
Marlej zauważa, że kupowanie teraz konia jest bez sensu. jesteście już niemal w mieście, gdzie są przecież wasze wierzchowce.
Marsz po moście po nocy nie jest miły, a brama zamknięta, jednak stoją nad nią strażnicy wpatrujący się słabą łunę pożaru w Wypalankach. Towarzyszy wam z 10 osób z zajazdu z pochodniami (bardzo zresztą zafascynowani hobgoblinami). Strażnicy wypytują co i jak, kto i po co/
Wiadomość dodana po 1 h 07 min 08 s:
▼Ukryta wiadomość
MONAGHAN
Referee
Offline
Rannych wieziemy. Pilnie potrzebujemy kapłana lub maga (możecie posłać po kogoś? - zapłacimy ekstra) - w trakcie ataku koń nam spierdolił więc naginamy na własnych nogach.
Mamy też wieści dla Lorda, ale to pewnie może poczekać do rana.
Offline
Ktoś z tyłu sugeruje, że Wypalanki zostały napadnięte. Są tu jacyś uciekinierzy, trudno z nich jednak wydobyć konkrety, bo są w szoku.
Strażnicy dopytują kto atakował i czy jesteście w z Wypalanek? Bez rozkazu w nocy nikogo nie wpuszczą.
Referee
Offline
Wybaczcie moim towarzyszom, doświadczyli strasznego chaosu.
Jestem Zorin, wracamy z ważnej misji i musimy niezwłocznie mówić z Lordem. To sprawa być albo nie być nie tylko dla Wypalanek, ale może i dla miasta. Przebywaliśmy nocą w Wypalankach, wioska została zaatakowani jakąś czarną magią, możliwe, że to sprawka czarnych magów... nie czekaj, szczegółów nie mogę wyjawiać. Wpuście nas natychmiast jeśli cenicie sobie stanowiska w służbie Lorda. Rozumiem Wasze obawy, cześć waszych ludzi może nam towarzyszyć. Zapewne dziwi Was widok tych tutaj hobgoblinów - oni mogą zaczekać przed bramą, nie musicie ich wpuszczać. Nie możemy mitrężyć czasu, mamy rannych na wozie, rannych w służbie Lorda!
Offline
Strażnicy to wszystko rozumieją, ale bez rozkazu nikogo nie wpuszczą, bezradnie rozkładają ręce. Jeden z nich jednak, po dodatkowych negocjacjach Marleja przez wizurę bramy (-50 ze wspólnych), zostaje wysłany by powiadomić o tej sprawie Lorda Dowódcę, a potem też kapłana.
Trwa to wszystko bardzo długo, w międzyczasie widzicie, że w Mieście pozapalało się sporo świateł i wszczął się niejaki ruch. Zjawiło się też dwóch niekompletnie odzianych żołnierzy z Wypalanek, o dziwo na koniu, mocno przestraszonym ale 'działającym". Było to o tyle szczęśliwe, że zaraz potem pojawił się na bramie dość wysuszony, władczy osobnik, który wobec ich nawoływań nakazał otwarcie bramy.
Przed wejściem do Miasta nakazał jednak cofnąć się hobgoblinom, kilku żołnierzy najpierw przejrzało ludzi a wam kazano zdać broń (do odebrania przy bramie rano). Dowódca wypytuje też o atak (zwłaszcza tych dwóch wojaków) i co jakiś czas gdzieś tam posyła ludzi (w międzyczasie gromadzą się kolejni zaspani żołnierze). Was też przepytuje, jeśli chcecie coś dodać do tej relacji to napisz. Generalnie jest ostrożny, ale szczerze mówić widać po waszych twarzach, że doświadczyliście grozy więc raczej uznaje, że żadnego podstępu tu nie ma.
Z tego co gadali żołnierze też co drugie słowo to czarna magia. Dziwne światło, ból, spanikowane zwierzęta, ludzi walczący w szale albo bezrozumnie wyjący, itd.
Kłopot jest jednak z wozem, a konkretnie z waszymi towarzyszami. Każe odsłonić koc a na widok leżących wykrzywia twarz. Widać o czym myśli (zaraza), ponownie jednak macie fart, bo chwilę później zjawia się kilku kapłanów. Krótkie badanie i najstarszy z nich ucina wątpliwości co do zarazy, można wjechać. Kapłani oglądają wszystkich z Wypalanek.
BTW - zjebałem oczywiście. Brama jest przed mostem, więc przyjmijmy że po moście nikt nie łaził jeszcze.
Referee
Offline
Bo drodze szturcham towarzyszy: udajemy głupa z tym kryształem, Gnolle miały czarodziei, może to oni na nas rzucili jakieś zaklęcie? (na wypadek, jakby świadkowie mówili, że się zaczęło od naszej chaty)
Ten jeden to nasz sługa (wskazuję palcem na Pra Batara)- czy może iść z nami? Nie jest groźny, ręczę za niego. Nic więcej nie mówię temu lokalnemu dowodzącemu. Chcemy się widzieć z Lordem.
Do kapłanów - czy wiecie co im jest? Możecie im pomóc?
Offline
Hobgoblina nie wpuszczą w nocy.
Ten lokalny dowodzący to chyba Generał Thadeus von Brock - dowódca sił zbrojnych Braeth.
- Cokolwiek macie do powiedzenia Lordowi powiedzcie mnie.
Marlej nie ma do końca zdania w sprawie kryształu, na pewno lepiej z tym samemu nie wyskakiwać.
Kapłani sprawdzają Mnulith (ich zdaniem dojdzie do siebie sama, zapewne potrzebuje kilku godzin) oraz znacznie dłużej Wiewióra z Luckiem. Potem nakazuje ruszyć do Światyni, nie omieszkacie jednak zauważyć, że przywołał uprzednio dowódcę i przybrał sobie 4 zbrojnych. W czasie marszu nie chce rozmawiać, wydaje się też że w tym czasie Mnulith jakby się powoli wybudza.
Po dojściu na miejsce całą trójkę trzeba nieścienienie do jednego z budynków, do czegoś w rodzaju szpitala/przytuliska - Mnulith w zasadzie koło was, L i W w jakiejś mniejszej sali, gdzie kapłani zabronili wam dostępu. Zbrojni zostali na zewnątrz, ale w dużej sali, gdzie kazano wam zaczekać pojawiło się kilku, sądząc po strojach, strażników świątynnych.
Dopiero siedząc tutaj, w ciepłym i bezpiecznym miejscu zdajecie sobie sprawę, jak kiepsko wyglądacie. Zmęczone twarze, niekompletne odzienie, Briborn z koszulą zakrwawioną po krwotoku z nosa i czerwona, spękaną skorupą na twarzy. Dure siedzący z pustym spojrzeniem i Marlej nerwowo przygryzający usta z włosami sterczącymi w nieładzie. Widzicie, że strażnicy patrzą na was w napięciu i z lekkim niepokojem, ale w pewien sposób po tym co przeszliście macie to w dupie.
Czas mija, nikt nie chce nic powiedzieć, strażnicy nic nie wiedzą ale proszą o pozostanie na miejscach. Siedzicie ponuro we czterech, patrząc jak głębokie omdlenie Mnulith zamienia się w sen. W końcu kilku kapłanów i pomocników wychodzi z salki a najstarszy z nich patrzy na was poważnie, po kolei lustrując badawczo, jakby czytał manuskrypty:
- Wasi towarzysze nie żyją. Jak do tego doszło?
Wiadomość dodana po 10 min 28 s:
Głos ma zdecydowany i nie znoszący sprzeciwu.
Referee
Offline
Zanim pójdziemy dalej, to gdzieś w międzyczasie z Bribornem chcę ustalić taktykę (nie miał szansy się odezwać):
Czy:
1) Mówimy całą prawdę? Skąd Lucek miał ten kryształ? Ze Złego Domu?
2) Mówimy pół prawdy? Twierdzimy, że kryształ był wśród zdobyczy od Gnoli?
3) Mówimy gówno prawdę? Sugerujemy, że w starciu z Gnolami brali udział podejrzani czarodzieje.
4) Nic nie mówimy? "Jaaaa? Ja nie wiem!"
Offline