Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
jeszcze na odchodne zabieram trochę mięsa do torby. Staram się je owinąć dodatkowo w jakąś szmatę, żeby nie cuchnęło po drodze. Dobra ruszam do obozowiska gnoli. Tak jak pisałem, chcę spokojnie do niego dotrzeć to raz. Kroczę ostrożnie, żeby kogoś nie nadepnąć, żeby czegoś nie strącić, nie wywołać hałasu itp. Staram się dotrzeć do jamy gdzie trzymają hieny i zająć jakieś bezpieczne miejsce dalej od głównych ścieżek w obozie. Najlepiej tak, żeby ręką spokojnie można było wylać oliwę na hienki, po wcześniejszym zwabieniu ich mięsem. Priorytetem jest na początek znalezienie dogodnego miejsca. Idealnie byłoby gdzieś w pobliżu tego trapu.
Jak już tam dotrę chętnie też się zorientuje jak z tym trapem. Czy jest on przytwierdzony na stałe, czy np. można go zepchnąć w całości do jaskini hien. Tak, żeby ciężko się było do nich dostać.
Jak już uda się tam dostać i dostanę jakąś informację zwrotną czekam spokojnie na rozwój dalszych wydarzeń. Bo równie dobrze mogą wpaść na pomysł, aby wypuścić hieny już na konnych więc to będzie zmieniać moje plany.
Offline
No dobra: myk, pyk i znikł.
Amholen stał się niewidzialny i jego los nie jest już w waszych rękach (ja się nim zajmę Radeusz rzuca oczywiście, że tylko szczera i ciągła modlitwa do Pelora ukryje cię przed okiem plugawego psiego ludu. W przeciwnym razie to ... w każdym razie on się za ciebie pomodli, nawet jak zawiedziesz (ten to kurwa umie podtrzymać na duchu).
Wiadomość dodana po 11 min 30 s:
Ruszacie w dużym napięciu, jakiś czas po Bribornie. Teraz wydaje się, że tak wiele elementów może zawieść i zgubicie siebie oraz jeńców. Gnolli jest wszak dużo więcej, toważyszą im jacyś tajemniczy mroczni kapłani, szaman o nieznanych mocach i czereda czujnych hien. A w paszczę tego szaleństwa wybrał się jeden z was. Kiszki się skręcają od tych wątpliwości.
- Zajebią go kurwa - stwierdza filozoficznie Walter, drapiąc się po kroczu - skończy w hienim gównie. Jeszcze jak świat światem bohaterstwo na wojnie do niczego dobrego nikogo nie przywiodło.
Oddziela się grupa Wurdoka, milczące ponure hobgobliny akceptujące, że w razie wpadki idą na stracenie. Krótkie skinięcie Wurdoka w waszą stronę i już ich nie ma, tylko trawy falują lekko gdy pełzną w stronę strumienia.
Potem Wódz rzuca Wam krótkie: niech Wielki Duch nam sprzyja - a po namyśle dodaje jeszcze - i wasi bogowie.
Ostatni odcienk pokonujecie sami, zatrzymując się na znak Pra-Batara przed grzbietem wznisienia, tak by nie było was widać.
- Plus tej sytuacji jaki widzę - mruczy figlarnie Marlej - to, że jak się wszystko zawali mamy największą szansę spierdolić z tej pozycji.
Mówi to niby żartem, ale wszyscy się zastanawiacie czy to nie najlepszy pomysł.
- Obóz senny i cichy - mruczy Wiewiór, który podpełz zerknąć - albo Briborna jeszcze nie wykryli albo juz go zjedli i zakończyli temat.
Referee
Offline
Spokojnie, poradzi sobie - zastanawiam się czy w duchu czy przekonałem samego siebie.
Offline
Pełna napięcia cisza przedluża się, a potem nagle dobiegają was odległe krzyki bojowe. Połowcy podjechali niewykryci bardzo blisko obozu od WSCH i rozpocżęli ostrzał, a po dwóch szybkich salwach zrobili mały "scytyjski krąg" i walą w obóz.
Początkowo tylko gnolle z WSCH części obozu ruszyły się z jakąś odpowiedzią, bliżej was część się podnosi, kilku biega, ale zaskakująco wielu wydaje się mieć to w dupie. W centrum obozu z kolei nie widać reakcji wnamiotach, kilku tych spokojniejszych kloców podniosło się, ale po ocenie liczby atakujacych nie ma tam żadnych ruchów - tylko obserwacja.
Referee
Offline
Nie pomyliłeś, że z zachodu? Nawet robiłem sobie nawet mapki sytuacyjne w robocie (pozdrowienia z nocy wyborczej) i miało być ze wschodu...?
TAk. WSCH
Offline
Połowcy zwijają się jak liście w powietrzynym wirze. Kilkunastu gnolii wyskoczyło im na spotkanie, a oni błyskawicznie zerwali się do galopu posyłając w tył kilka partyjskich strzałów. I tak ta zabawa sobie trwa, stzrały latają tam i spowrotem, jak gnolle w większej grupie zbiorą się na ostrzał to Połowcy zmykają dalej, robią łuk i wracają galopem jakieś 50 m od lini gnolli róbiąc nagły zwrot wypuszczając salwy.
-Zaczęło się - krzyczy Wiewiór i odpowiada mu wycie z 50 hobgoblińskich gardeł. 5 grup zrywa się jakieś 100 m od strumienia i pędzi na obóz.
Podpełzacie do grzbietu i widzicie czerede hobgoblinów biegnących na obóz gnolli. Od pierwszych gnolli dzieli ich 120-150m, tamci wydają sie zaskoczeni. Słychać niepewne poszczekiwania, gnolle rozglądają się jakby zerkając ilu kamratów jest w pobliżu. Jak się wydaje na tym odcinku obozu, dzięki skoncentrowaniu sił hobgobliny mają przewagę liczbną.
Wiadomość dodana po 10 min 17 s:
NIe jesteście pewni w którym miejscu jest grupa Wurdoka, w okolicach dołu więźniów stoi w skupieniu około 10 gnolli patrzących na atak, wiec zapewne czekają z wejście gdzieś w pobliskich trawach - pomalowani i o obłożeni wiechciami zieleniny są niewidoczni.
- NIe wiem czy nie powinniśmy zejść niżej - smarka w place Walter - te chuje chyba nie zamierzają się ruszyć spod tego dołu. Poza tym do linii skurwipsów mamy stąd ze 400m, nie da stąd szybko zareagować.
Tymczasem hobgobliny mijają strumień i po chwili niektórzy już puszczają w ruch pierwsze dziryty i toporki. Teren się podnosi i wytracają prędkość, ale jak się wydaje nie zamierzają się wbijać w glab obozu. Atak z tej strony wzbudził zresztą większe zainteresowanie w centrum - podnieśli się tam już wszyscy, choć z namiotów na razie nikt nie wyszedł. Wydaje się, że do gnolli dopiero dociera co się dzieje.
Wiadomość dodana po 1 h 01 min 29 s:
W sektorze Łowców też już wszczął się ruch, ale wielu tylko przycupnęło czujnie, nie rzucają do żadnego działania.
Wiadomość dodana po 1 h 33 min 37 s:
Starcie hobków ma niską intensywność. Obrzucali się i ostrzelali, padło kilka trupów (więcej po stronie gnolli początkowo), ale Wódz nie chce wdzierać się do obozu, gdzie jest więcej grup gnolli. Ścieraja się pojedynczy harcownicy, widzicie jak Mabukarapta zabija jakiegoś dużego gnolla a Radeusz rozwala łep innemu, wydaje się jednak, że zawsze wiecej hobków jest niezwiązanych walką niż walczących. Trwa to długo, nie przypomina starć do jakich jesteście przyzwyczajeni (szybkie zwiążanie dwóch zwartych formacji), bardzie to wygląda jak takie "przelewanie się", próba zastraszenia i przegonienia przeciwnika. Widać też wyraźnie, że wielu gnolli gdzieś sie kitra z tyłu ograniczając się do warczenia i wymachiwania bronią, łucznicy szyją z daleka a kilku opierdalaczy bumeluje gdzieś przy skałkach czy po bokach.
W centrum podnieśli się żołnierze, od razu widać że to inna para kaloszy. Jak na gnolle ciche i zaskakująco spokojne, nie widać by czuli zagrożenie. Ponad 30 sztuk, byczych i ciężko odzianych gnolli otoczyło oba namioty, ale niegdzie się nie wybierają. NIektórzy nawet nie podnieśli broni. Z małego namiotu wyszło dwóch ludzi w płytowych napierśnikach i czarnych szatach, ale tylko obserwują rozwój wydarzeń. NIe widać ani wodza ani szamana.
Walter znowu coś tam marudził o schodzeniu, ale Marlej z kolei oponował: centrum się nie ruszyło, jeszcze chwilę zaczekajmy z pokazaniem całej dupy.
Wurdok ciągle nie wszedł do akcji, przy dole wciąż stoi grupa gnolli, która tam spała. Mnulith zauważą, że stąd nikogo nie uśpi.
W końcu jednak po obozie zaczyna miotać się kilka gnoll z biczami i hienami na smyczach. Zganiają bumelantów, wrzeszczą polecenia nie szczędząc razów i w końcu grupa stojąca przy dole rusza w stronę głównych sił gnolli. PO chwili widać jak Wurdok ze swoimi wynurzają się z traw i biegiem dopadają do dwóch pozostałych, obłażą ich jak wszy i dławią krzyki ciosami noży. OPuszcają liny do dołu, kilku tam skacze i rozpoczynają ewakuacje jeńców.
Referee
Offline
Fajnie się ogląda z krzaków :-]
Mnulith na jaką odległość działają twoje czary? Powinniśmy głównie zabezpieczać odbijanych jeńców, nie ma się co pchać w kocioł. Jak daleko mamy do 1) Mabukarapty 2) Wurdoka? Da się w tym zamieszaniu w nadal miarę niepostrzeżenie podjeść bliżej?
Offline
Z usypianiem będzie musiała podejśc pod strumień (około 300m), może nieco dalej.
1) Wurdok jest około 100m za strumieniem.
2) Ma Bukarapta jest po waszej lewej - teraz na wysokości strumienia, po skosie bedzie ze 400m.
Coraz więcej gnolli się tam gromadzi, wymiana strzałów jest coraz słabsza (na pewno ze strony hobków, które nie mają wielu łuków i trzymają luźniejszy szyk). Gnolle się kupią i coraz śmielej się podsuwają, 4 kroki w przód dwa w tył. Hobki są powoli spychane, jest ich już teraz mniej niż wyrojonych z obozu gnolli. Widać, że MaBukarapta nie chce sie związać walką bo by go oskrzydlili. Trcohę ciał tam już leży, ale stosunkowo niewiele, zdecydowanie więcej jest rannych.
Widać jak Radeusz kogoś leżącego stawia na nogi i to znowu wstrzymuje gnolli, dla których to mocny pokaz potężnej magii.
Podsumowując stąd szybko do nikogo z pomocą nie doskoczycie (tzn. trzeba z góry ocenić gdzie ew. biec), ale też pytanie czy taki jest cel, czy może w stosownym momencie macie się pokazać.
Na pewno jednak Mnulith nie da rady pomóc czarami, jeśli gnolle zorientują się, że więżniowie są uwalniani.
To uwalnianie nie idzie tak szybko jak byście chcieli - wyszło najpierw kilku sprawnych hobków (widać, że najpierw biorą swoich, albo ludzie w dole nie do końća im ufają) i wzięło zapasową broń lub pomaga trzymać liny z węzłami. Wszyscy trzymają "low profile", jednak wydaje się szaleństwem liczenie, że nikt z gnolli nie zainteresuje się tym fragmentem obozu.
Referee
Offline
Słabo, że "żywych" graczy w mojej grupie brak... optuję zatem za dobiegnięciem całą grupą do strumienia na wprost, czyli jak rozumiem gdzieś pośrodku mniej więcej między Mabukaraptą a Wurdokiem. Ewentualne zaskoczenie w pizdu, ale co z zaskoczenia skoro bezradnie się przyglądamy?
Offline
Marlej cie popiera, podobnie Dure.
- Jedziemy, i chuj - warczy tylko Walter a głosów przeciwnych brak.
Wychodzicie więc w szyku (pytanie jeszcze Zorin - tarcze Briborna wziąłeś czy poszła do Radeusza?), z przodu Dure, Lucek, Walter i Marlej, jako najbardziej pancerni i z tarczami. Wiewiór z Pra Batarem i Monaghanem na falankach. Mnulith za wami dla niepoznaki z włócznią w łapie i nieco zamaskowaną szatą.
Referee
Offline
Zapomniałem o tej tarczy, jeśli nie jest ogromna jak Briborn i umiem się nią posługiwać przyjmijmy, że ją wziąłem.
Idę z lewej Dure. Bliżej flanki. Jak dotrzemy na miejsce raczej bym próbował ostrzału póki co.
Offline
Dasz radę. Wszyscy wasi "tarczownicy" mają też łuki (Dure kusze) i chcą strzelać.
Wydaje się, że gnolle was nie dostrzegły przez całkiem długi czas (raczej niezbyt wielka z was grupa), dopiero po jakichś 100 metrach grupa, która ochoczo zabierała się do oskrzydlania hobgoblinów zatrzymała się pokazując was paluchami.
Potem o dziwo kierują się w waszą stronę. Jest ich 11, w tym tylko ze 2-3 ma łuki.
- Pierwsze futra do zdzierania - cieszy się Walter
Jak wieczór wyborczy w robocie?
Referee
Offline
A daj spokój. Siedziałem od 21:00 do 5:30. Pospałem do 7:00 i Natalkę do szkoły... Potem 2h niby-snu i do roboty. Akurat jakiś fiut wiercił w żelbetonie jak próbowałem spać :-]
Ok, no to co- postrzelamy - z łuku. Jak będziemy odpowiedni blisko oceniamy sytuację.
Offline
Chłopaki zaczynają strzelać kilkadziesiąt metrów od gnolli, tamci odpowiadają ogniem, strzela trzech łuczników.
Jeśli chcesz walić z tego miejsca to -6 do trafienia (jak gnolle z krótkimi łukami). Długie łuki -4.
Monaghan dla procy to jeszcze niekorzystniej: -8 pierwszy strzał, -6 drugi.
Wymiana ognia trwa 2 rundy (4 strzały z łuku każdy, przy czym za 3- 4 strzał rzucasz -4, ponieważ gnolle podchodzą), jest gwałtowna i mordercza z obu stron.
W drugiej salwie pada piątka gnolli, w tym dwóch łuczników, jednak już na początku strzałę obrywa Marlej, a przed zgonem jeden z gnollich łuczników pakuję strzałę w udo Waltera - krew tętni żywo.
Pozostałe gnolle poddają tyły, odwracają się i zmykają. Dure i Wiewiór z Luckiem posyłają im kilka strzał i bełtów. Jeden z uciekających obrywa w krzyże a potem, kiedy odwraca się rycząc z bólu dostaje prosto w łeb. Pozostała piątka spieprza z takim zapałem, że chyba nie zauważyli opróżniania dołu z jeńcami.
W tym czasie Marlej tamuje swoje krwawienie, a Walter niemrawo próbuje coś zrobić ze swoją raną, ale idzie mu nieudolnie, widać że mocno oberwał.
Wiadomość dodana po 06 min 10 s:
- Rozumiem, że czekanie z czarami to celowa taktyka? - mruczy Marlej
- Nie mam tylu zaklęć co ty strzał - odgryza się Mnulith - proponuję uzdrowić Waltera albo zaraz będziemy musieli go nieść
Wiadomość dodana po 25 min 58 s:
Tymczasem kilku gnolli zauważyło już ewakuację jeńców i nawet ruszyło w stronę dołu, ale na widok około 15 hobków gotowych do walki (nie liczac już uwolnionych pomagajacych w ucieczce), traci animusz zawracając. NIestety jesteście w dołu i nie widzicie już całego obozu, w tym przede wszystkim jego centrum i ruchów w tym miejscu.
Widzicie za to, że Odział Wurdoka ma kłopoty. Po obu stronach padło po kilku wojowników, ale atakujących gnolli jest teraz więcej i zganiają hobki, które w pełnym zwarciu zostałyby zapewne szybko zmasakrowane, nawet z Wurdokiem i Radeuszem na czele.
- Dobra - wskazuje Marlej - chyba robimy zwrot na lewo, albo za chwilę będziemy mieli tych śmierdzieli za plecami.
- Tym razem bliżej, chce czarować - rzuca Mnulith.
Referee
Offline
No to strzelam (z modyfikatorami, nie chce mi się wklejać):
13/1
-5/3
-3/4
13/5
Mnulith, pomóż mu (wskazuję na Waltera).
Idziemy na odsiecz Wurdokowi...
Offline
Ostatnia strzałą ubiłeś jeszcze jednego z tych uciekających (tak mocno postrzelona grupa już raczej do starcia nie dołączy).
Mnulith na leczeniu się nie zna, to domena Monaghana. Ten coś tam mruczy nad Walterem i momentalnie wracają mu kolory.
- Nigdy tego nie mówiłem żadnemu facetowi, ale nie mam nic przeciwko abyś mnie dotykał.
Idziecie w stronę tej wielkiej gromady gnolli, która szarpie ludzi Wurdoka - im bliżej tym wydaje się to gorszym pomysłem, bo tych skurwieli jest na pewno dobrze ponad 50. Chłopaki napinają łuki i w marszu strzelają (tzn. zamiast dwóch strzałów jeden plus marsz), pierwsze strzały nie czynią widocznych szkód, ale potem jeden z gnolli łapie się za nogę a drugi wali pokotem w trawę i wydaje się, ze już macie ich uwagę.
Wiadomość dodana po 02 min 45 s:
Około 20 zwraca się w waszą stronę, lecą ze strzały ale nieszkodliwie, trzecią Marlej zbija tarczą. Słyszycie też od strony obozu nowe grube wrzaski kolejne grupy gnolli, najwyraźniej nadchodzącej w tą stronę, ale wtedy na moment bucha w góre piekielny zwierzęcy wizg bólu - tak że na moment wszyscy nieruchomieją. Wizgi bólu trwają potem długo, ale żołnierze z obozu najwyraźniej się wstrzymali z marszem tutaj (słabo to widzicie bo zasłania wam teren - jesteście teraz w obniżeniu)
Referee
Offline
Jak tak te strzały latają też sobie mogę postrzelać? ;-]
Offline
No zachęcam zdecydowanie: pierwsza z - 6 druga z - 4
Referee
Offline
Pierwsza strzała piknie wchodzi jednemu z gnolli w bark, raczej nie jest to śmiertelna rana, ale widać, że fantazja u trafionego stopniała. Druga zawibrowała wbijając się w skórzaną tarczę.
Wiadomość dodana po 59 min 54 s:
- Czas ich chyba wkurwić - mruczy Dure po czym przewiesza łuk na plecy i zdejmuje tarczę Skazy.
-Uaaaa! - ryczy i wychodzi przed szereg a potem dudni korbaczem o metal, głos tętni jak z gongu - Tak sierciuchy! Ognisty Włos zajebać wasza mniejsza wodza!
Gnolle pokazują sobie paluchami Dure, widać że rozpoznają tarczę, kilku wyje z wściekłości a potem około 20 rusza w waszą stronę. Monaghan, Pra Batar i Wiewiór ostrzeliwują biegnących, ale reszta przygotowuje się na przyjęcie szarży i szykuje już tarcze (strzelanie jest już ryzykowne).
Widzicie, że odciążony Wurdok razem z Radeuszem rusza do ataku.
- Kurwa! - krzyczy nieco piskliwe Dure - nie do końca o to mi chodziło.
Około 30 metrów od was piątka gnolli potyka się nagle i pada jak długa, kilku innych potyka się, kilku innych zatrzymuje zaskoczonych tym zjawiskiem, szarża się załamuje - w tym wrzasku nawet nie było słychać recytacji Mnulith.
Kilku gnolli, którzy biegnie dalej jest jeszcze ostrzelanych przez wasze flanki - jeden dostaje dzirytem pod tarczą i się potyka. Drugiego kamień MOnaghana trafia prosto w jaja, pisk jest tak przeraźliwy, że aż się kurczą wam jądra.
- Dobra kurwa - pieni się Dure ruszając - za mną!
Marlej z Walterem klnąc dołaczają, wrzeszczą a wniebogłosy, wyje Mały Sokół i coś tam krzyczy Wiewiór.
Tego już za dużo, tych kilku śmiałych spiernicza od razu, ci z tyłu co się wstrzymali oceniają chwile, bo w końcu was mało -ale na przedzie gna jakiś zjeb z pianą na ryju i tarczą Skazy, niewidzialna siła zabija ich kamratów, więc może lepiej zreorganizować się gdzieś na tyłach. Poddaj tyły.
Widać, nie jest to panika ale taki typowy dla nich odwrót ze śledzeniem sytuacji.
Walter, dopada leżących i z radością dziecka depczącego mrówki dźga uspanych wrzeszcząc:
- Zdychaj, zdychaj, zdychaj! Krew chlapie, dźgani wrzeszczą budząc się z magicznego snu, tylko po to by zaraz konać
Bardziej praktyczny Pra Batar podnosi jeden łeb, otacza go ramiona jak głowę ukochanej i podrzyna gardło, a potem skalpuje. Wiewiór i Monaghan strzelają w tłum. Gdzieś w tym zamieszaniu Lucek oberwał strzałą w ramie.
Przez chwilę podniecony Dure wali z kopyta nie oglądają się za siebie, nawet śmiesznie to wygląda jak jeden koleś goni przed sobą chmarę gnolli. Dopiero po chwili się mityguje i unikając niemrawego ostrzału, cofa się do was.
- Ale kurwa jazda!
Zorin. Możesz walić 4 razy, ew. coś tam innego działać.
Wiadomość dodana po 1 h 30 min 47 s:
Monaghan stuka Zorina w ramie.
Wurdok się już cofa - około 40 jeńców w niezbyt szybkim tempie (widać są jednak osłabieni) oddala się od obozu. Osłania ich około 20 ludzi Wurdoka i silniejszych uwolnionych (reszta pomaga słabszym).
PO chwili jednak od obozu widzisz jakąś dwudziestkę Żołnierzy gnolli niemaszerujących w zwartym szyku (!) za grubymi tarczami - lezą za w stronę jeńców (są około 200 m), flankowani przez kilkanaście zwykłych gnolli. Odległość wciąż duża,a le maj tempo szybsze niż odrętwiali i osłabieni jeńcy, poza tym wchodzą wam na plecy.
- To chyba dobry czas na odwrót - zauważa Marlej machając do Ma Bukarapty. Zgonione przez was i Wodza gnolle, wciąż około 60 wciąż są zdezorganizowane.
Widzicie też, że większość ludzi MaBukarapty jest poraniona, około 10 lezy na ziemi, ale tu znowu Radeusz nie marnując czasu sprawdza stan a potem stawia jednego wciąż dychającego na nogi. Innego łapią jacyś pod ramiona i ściągają do tyłu.
Referee
Offline
Ubity.
Co do hien to może było to:
ale wtedy na moment bucha w góre piekielny zwierzęcy wizg bólu - tak że na moment wszyscy nieruchomieją. Wizgi bólu trwają potem długo, ale żołnierze z obozu najwyraźniej się wstrzymali z marszem tutaj (słabo to widzicie bo zasłania wam teren - jesteście teraz w obniżeniu)
A co z 30 gnolli napierających w stronę jeńców?:
PO chwili jednak od obozu widzisz jakąś dwudziestkę Żołnierzy gnolli niemaszerujących w zwartym szyku (!) za grubymi tarczami - lezą za w stronę jeńców (są około 200 m), flankowani przez kilkanaście zwykłych gnolli. Odległość wciąż duża,a le maj tempo szybsze niż odrętwiali i osłabieni jeńcy, poza tym wchodzą wam na plecy.
Referee
Offline
Nie doczytałem słowa "zwierzęcy" wcześniej i nawet dopytywałem, czy to jakiś czar (na nas).
Napisałem, że ruszamy w stronę Wurdoka = jeńców. Tak mi z notatek przynajmniej wynika, że to Wurdok z jeńcami?
Offline
A tak ok, jak z kolei nie wiem czemu przeczytałem, że Wodza
Ciśnienie tu niskie dziś.
Referee
Offline
Masz władzę w rękach, żeby ciśnienie podnieść Wodzu ;D
Offline