Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
No to wiatr w żagle i suniemy wśród traw.
Tak idziemy idziemy, jak juz dotrzemy to powiedz nam Mistrzu gdzie my na tej mapie juz jesteśmy, jakoś coś chiba strasznie też długo będziemy wracać.
Cos mi sie wydaje że w tych stronach to pewnie nie ma za wielu ludzkich miast. Może chociaż inne przyjazne. Fajnie by było już nie wracać z buta.
Offline
Mapa zaktualizowana - jesteście aktualnie na 19.21, wiec z tym strasznie daleko to bez przesady Mieliście po drodze kiepskie warunki marszu, sranie i duże starcie, stąd pewnie wrażenie.
Na dziś już raczej koniec marszu. Jesteście mokrzy, zmęczeni i zbliża się wieczór.
Coś jeszcze w sprawie orków czy mają spierniczać?
Referee
Offline
Jak dla mnie niech spadają.
Offline
Kurcze. Ruch jak na głównej ulicy stolicy. Tyle różnych nacji nie spotkaliśmy od początku naszej wspólnej przygody, co podczas tej ostatniej wyprawy. Ciekawe, kto tak przyciąga kłopoty - Radeuszek czy Hobbusie.
Ja bym jeszcze spytał orki czy mogą opisać wodza hobgoblinów jeśli byli w stanie zauważyć który to.
Offline
Radeusz nie bardzo daje dość do słowa, bo szarpie tam Waltera by tłumaczył, wymachujac ze srogą miną symbolem Pelora.
-Pe..lora - powtarzają mocno wystraszone orki.
Radeusz zmusza ich do powtarzania modlitwy do Pelora, potem odpala krótkie kazanie z tłumaczeniem Waltera, który się tam mocno wczuwa i sypie orczmi kurwami, bo chłopaki mocno obsranie grzecznie klękają i powtarzają. W końcu największy dostaje drewniany medalik Pelora na szyje i Radek każe im zanieść dobrą nowinę do swoich.
- Spierdalać!- tłumaczy na orczy Walter.
Gdzieś tam się wbiłeś pomiędzy te nawracania, ale orki nie pamiętając kto dowodził hobkami, tylko że było ich sporo.
Wiadomość dodana po 03 min 50 s:
Tymczasem hoby znalazły jakiś ichni znak, wezły zaplecione na trawie i Ma się ucieszył, bo wie teraz, że to jego ludzie.
Maj nie maj, generalnie czujecie się podle. Jesteście zmęczeni, cali mokrzy, zwłaszcza ciężko zbrojni w mokrych ubraniach mają kiepsko, bo żelaztwo mocniej obciera. Na ognisko nie ma też nadziei i noc na mokro przyjdzie spędzić. Ja zatem poproszę o rzuty na RO.
Referee
Offline
Dobra testy tam sobie reszta zrobi, to nie jest kluczowe teraz, od razu nie umrzecie
Musicie przenocować, zgadza się co do tego nawet Wódz, którego palą nogi do marszu. Zamierza ruszać tuż przed świtem. Wodę macie świeżą, ale żarcie to gnollowa odmiana suchych racji, jakieś wysuszone mięcho i coś jak twarde placki. Niesmaczne i mdłe, ale zawsze posiłek.
Jak rozumiem ruszacie z hobkami?
Referee
Offline
No kurdę, misja jest misja
Offline
Tak, trzymamy się ich jak rzep psiego ogona
Offline
W nocy przestaje padać, jest całkiem ciepło, choć mokre ubrania nie sprzyjają wypoczynkowi. Noc mija spokojnie, a przed świtem Wódz zrywa wszystkich na nogi i ruszacie mocnym marszem na WSCH. Walterowi, Marlejowi i Luckowi nogi wchodzą do dup (efekt tempa i obciążenia, a w szczególności ciężkich zbroi, zresztą nawet Radeusz tylko dla odmiany posapuje zamiast perorować), takie tempo jest nie do utrzymania na dłuższą metę dla ciężkozbrojnych (no LUCEK powiedzmy da radę), jednak Wódz napiera na maksymalną szybkość. Skoro zwiadowcy gnolli krążą w okolicy, to znaczy, że gdzieś tutaj mogą być także ich wojownicy albo nie daj Wielki Duchu łapacze. Trzeba jak najszybciej jego ludzi.
Mija kilka intensywnych godzin, co jakiś czas Wiewiór lub Wurdok odnajdują jakieś ślady przemarszu grupy i...
w pewnym momencie trafiacie na ślady walki. Widać 9 orczych ciał, odartych z co ciekawszych rzeczy, pozostała tylko zardzewiała broń. Widać, że starcie było wyjątkowo jednostronne, choć największy z orków ma na sobie co najmniej tuzin ran, w tym dwa ułamane dziryty, wiec zapewne łatwo z nim nie było.
Po krótkich oględzinach ruszacie dalej, a kruki wznawiają swoją pracę przy zwłokach. Niewiele czasu potem dostrzegacie w oddali grupę humanoidów, zdaje się, że was widzą i czekają. To hobgobliny i jest ich około 20, jednak w miarę jak podchodzicie bliżej oczywiste się staje, że w zmoczonych trawach kryje się ich więcej.
W odległości około 100 metrów Wódz wyjmuje z torby totem i trzymając go w widoczny sposób mówi:
- Wy teraz uważać, nie mieszać się. Jeśli ja zginąć wy uciekać.
- Jak to kurwa zginąć? - warczy Marlej - myślałem, że to Twoi ludzie.
- Wódz pokonany, wódz nikt - odpowiada MaBukarapta - teraz udowodnić, walka jedyna droga.
- Niech Pelor cie prowadzi synu - falsetuje rozpromieniony Radeusz - uspokój swych pobratymców, bym mógł pokazać im łaskę Pana, pełne spektrum jego chwał. By mogli dostrzegać prawdę (tu zezuje na Monaghana), silna i jedyną.
Referee
Offline
Ty iść my patrzeć :-]
Offline
- Jakbyśmy mieli się bić, to chce powiedzieć, że nie mogę czarować - cienko mówi Mnulith z oklapniętym kapturem na głowie - ta cała wilgoć i deszcz...nijak tu nie było z księgi skorzystać.
Walter pluje na ziemie.
- No i chuj. Znaczy moje życie zależy teraz od jakiegoś dzikusa? Dobrze, że to jemu wsadziłem włócznie w Dupe (zerka na Pra Batara) a nie naszemu byłemu i oby kurwa lepiej przyszłemu wodzowi. Masz tam jeszcze może krasnoludzie trochę tej miksturki na podniecenie? Dobrze by było wodza trochę podszykować.
Ale wódz już idzie i teraz jako widzowie widzicie to, co musiał przechodzić całkiem niedawno Briborn. Z traw wyskakuje więcej skurwieli, razem będzie z okładem 40, demonstracyjnie was ignorują, ale wódz jest popychany, uderzany (raz nawet pada po ciosie w twarz, ale wstaje) a wkońcu jeden z hobków nożem nacina mu ryło. Wódz bez słowa skargi znosi to i w końcu staje przed jednym z grupy, coś krzyczy i rzuca mu pod nogi totem. Pra Batar warczy po hobgobliński nerwowo a Marlej rzeczowo wyjaśnia, że: teraz albo tamtem przyjmie wyzwanie, albo Mabukrapte zajebią...
Wiadomość dodana po 10 min 28 s:
Po długiej chwili napiętego oczekiwania wyzwany się zgadza i wśród wycia i wiwatów obaj rozbierają się do przepasek i jedynie z nożami w rękach stają naprzeciw siebie w kręgu pobratymców. Któryś z hobków intonuje jakaś pieśń czy modlitwę, następuje wyznaczenie kręgu, obaj są mazani jakąś kolorową farbą czy proszkiem i po dobrych 20 minutach takich przygotowań rozpoczyna się starcie. Przeciwni wodza jest nie w kij dmuchał, widać że stoczył wiele walk. Atakuje zajadle i naznacza ciało MaBukrapty kilkoma ranami, wkrótce jednak dynamika i doświadczenie biorą górę a wódz, który jak się wydaje nie chce zabijać przeciwnika rani go w nogę, a w końcu powala ciosem pięści w głowę. Wszyscy wiwatują, nawey po pewnym czasie pokonany. Wurdok na ten widok rusza do grupy i w brata. Wygląda na to, że na razie żyjecie ...
MaBukrapta mówi (Marlej translation) , że Kivanas pokonał go bo Woda Prawdy jaką dał mu Szaman była zatruta a on to udowodni i wyzwie Kivanasa i powali go. Trzeba zebrać wszystkich ludzi, także Zielone trawy co poszli na PN. Teraz wrócimy do obozu.
Wiadomość dodana po 12 min 11 s:
Zatem wracacie do obozu, gdzie MaBukarapta planuje poczekać i skąd chce za kilka dni ruszyć pod Braeth by wyzwać Kivanasa.
Jeśli chcecie możecie zostać w obozie jako jego goście lub wrócić do miasta już teraz.
Radeusz pada na kolana rozpromieniony wznosząc twarz ku niebu:
- Dzięki ci Pelorze, dzięki! Tyle dusz, którym należy pokazać właściwą drogę.
Referee
Offline
MaBukarapta jak rozumiem mamy spieprzać. Pewnie teraz bardziej zawadzamy niż pomagamy. Proponuję, że zostawimy Pra Batara i poczekamy na niego w wiosce. Zda nam relacje, czy pokonałeś Kivanasa czy też znowu jakoś Cię oszukał. Czy widzisz jakieś inne rozwiązanie? Radeuszka możemy Wam odstąpić, ma u Was przeogromne pole do popisu.
Offline
NIe, Mabukarapta chętnie was "ugości". Absolutnie nie ma żadnych nacisków na spierniczanie. Jest wdzięczny za pomoc, a wy potzrebujecie lekkiej odsapki.
Referee
Offline
Ja bym proponował zostać z naszymi dzikimi przyjaciółmi. Poznać się, napić, WYSCHNĄĆ, ODPOCZĄĆ. Wracać będzie też bezpieczniej (chyba).
Gratuluję MaBukarapcie: jesteś silnym wodzem, warto Cię było wyrwać z rąk Kivanasa.
Briborn (mówię to gdzieś na boku): jesteś pewien, że powinniśmy się pozbywać usług tego dzikusa Małego Sokoła? Przydaje się w dziczy, tu coś zwęszy, tam wypatrzy... A ten żółty świr też nam daje pewną przewagę taktyczną
Offline
Co zrobi Radeusz to nie wiadomo, pewnie to co Pelor każe
Odnośnie Małego Sokoła to sam z hobkami nie zostanie, chyba że Marlej zdecyduje - dla niego już nie ma miejsca w plemieniu. Uwidocznił to zresztą jakiąś zmianą w układzie pióra czy tam zawieszek (kij go wie, ale tamci to widzą).
Po powrocie do obozowiska, okazuje się że hobki mają tu w trawach spore pakunki na kilkudziesięciu takich śmiesznych plecakach z kościanych stelaży, rozpoczyna się rozbijanie wigwamów, postawienie totemy (spory drewniany słup porzeźbiony na potęgę, którego tachanie jest zaszczytem) i umacnianie okolicy (na ile się da, bo z drewnem niespecjalnie w pobliżu).
Mają nieco zaostrzonych palików, mają takie niby łopaty z utwardzanego opalaniem drewna, wiążą trawy, rozpinają na tykach kilka dużych i utwardzonych skór (całkiem jak pawęże przed ostrzałem), słowem roboty sporo wiec pomoc się przyda. Marlej się zresztą do niej chętnie zabiera, pomaga też Walter na polecenie Mnulith. W czasie prac 10 hobków jest cały czas na perymetrze i pilnuje ruchów w okolicy.
Wódz przeznacza wam jeden wigwam (nie są wielkie ale w jednym może spać pewnie z 5 osób).
Wiadomość dodana po 12 min 27 s:
Prace będa trwały (po spokojnej nocy) cały następny dzień,można podpatrzeć sporo ciekawych rzeczy z życia hobków. Po zakończeniu obozu czas na polowanie (grupa 10 z Wurdokiem i Wiewiórem, który jest chętny) oraz wode (kolejna 10 z dużymi worami/bukłakami). Idę razem, ponoć jest tu gdzieś wodopój a tam o zwierzynę łatwiej.
Wiadomość dodana po 1 h 34 min 25 s:
Piszcie co tam ew. chcecie robić w tym czasie (założylem przynajmniej krótki pobyt, ponieważ wiekszość waszych npc też za tym była).
Referee
Offline
Co chcecie - wyschnąć, nabrać sił, umyć się, zadbać o sprzęt. Staram się zintegrować z hobkami, poznać ich zwyczaje.
Chciałbym z Bribornem i Wiewiórem potrenować strzelanie z łuku. Bo jak to jest technicznie? Na początku sobie wybrałem kuszę, tzn. że z łuku strzelać nie umiem? Po ostatnich potyczkach nie bardzo widzę zalety lekkich kusz... Ani to szybsze, ani mocniejsze w tym systemie. Na wstępie spodobało mi się bardziej do "wizerunku" postaci ale trzeba być praktycznym żeby przeżyć.
Offline
Z zalet kuszy lekkiej wskazałbym możliwość strzelania z jednej ręki (przydatne przy niesieniu latarni), czy jej mała waga oraz wspólna dla wszystkich kusz kwestia noszenia broni gotowej do strzału (z łukiem się pochodzisz napiętym długo). U Zorina pewnie także kwestia siły, łuk wymaga jednak jej sporo, szybko męczy.
Co do umiejętności strzelania to kusi mnie powiedzieć, że nie - o ile z kuszy to można strzelać calkiem dobrze po kilku tygodniach treningu, to łuk to są lata treningu. To właśnie ta kwestia, wcale nie osiągi, były przyczyną masowego uzbrajania w kusze. Łuk pozostał groźną bronią w rękach wprawnego strzelca (przekonał się o tym nawet Gen. Custer). Z drugiej strony wojownicy powinni niby znać się na wszystkim, więc może nie będę ograniczał na razie. Bardziej bym się zastanowił nad siłą Zorina (BTW te krótkie łuki gnolli to też 6-1). Może po prostu powinieneś poszukać dobrego egzemplarza lekkiej kuszy.
Referee
Offline
No to co piszesz (zalety) to oczywiste, ale jakby mało dające vs 2 ataki na rundę.
"Może..."--> To twarda decyzja - mogę z łukiem chodzić jak inni czy nie?
Offline
Tak szybkostrzelność to ewidentna zaleta.
Możesz. Uznam jednak, że z normalnym masz problem z uwagi na stosunkowo nieduża siłę. Lekki możesz
Wiadomość dodana po 5 h 17 min 08 s:
Dobra:
1. Proszę wszystkich o założenie kart ekwipunku, tak jak to zrobił Dugel.
2. Lucek i MOnaghan zaległe kostkowanie na RO.
3.
Hobkom można zaimponować przede wszystkim biegłością w przydatnych umiejętnościach (np. Dure i Marlej robią super wrażenie dzieląc się znajomością ziół). Tutaj wiekszość z was raczej się nie popisze, patrząc na wasze przeszłe zawody raczej nie macie z nich takich umiejętności, które można tu skutecznie (tzn. co ich zainteresować może) pokazać
Można im także próbować zaimponować przymiotami ciała i umysłu. OKazje się znajdą, bo to lud skory do współzawodnictwa i zabawy. Uwielbiają strzelać do celu, mają jakieś gry na rzucanie obręczami na patyki a nawet własną odmianę zapasów. Chętnie popróbują się z obcymi.
Dobrze sprzedana wiedza, ale taka możliwa dla nich do zastosowania a nie jakaś akademicka, też może im zaimponować. Na pewno plus na wstęp mają u nich wselkiej maści czarujący - choć wydaje się, że kapłan i czarodziej to dla nich jeden wuj (u nich obie te funkcje obstawia szaman, ale tu żądnego nie ma).
Zatem każdy niech sobie wybierze czy i ew, w jakim zakresie chce się popróbować (jeden każdy) -
a) SF (zapasy),
b) ZR (strzelanie, gry),
c) MD (wiedza) lub
d) pokazanie im jakiegoś praktycznego skila.
ew. jakaś alternatywna propozycja, która rozważę
Po wyborzę proszę o test wybranej cechy.
Referee
Offline
Wiewiór jako zręczny myśliwy jest uznany za w porządku gościa, jednak kolejne plusy zdobywa przy oprawianiu zwierzyny. Hoby wykorzystują mięso ale także jelita, kości czy ścięgna (gotowane na klej). Wiewiór pokazuje im kilka sztuczek bo jak się przyznał, robił za młodu w terminie jako rogownik i klejarz.
Dure pokazuje się jako silny chłop (tu coś przy przenoszeniu, tu trzy wory z wodą), ale o dziwo w zapasach nie daje rady. Przeciwnik, ichni czempion tego sportu Śliski Wąż, wykorzystuje doświadczenie i znaczną zwinność.
Referee
Offline
Ja właśnie chciałem się integrować poprzez robienie tych samych rzeczy co zazwyczaj robią.
Gorąco kibicuje jak tam Dure sobie radzi w zapasach, chętnie bym się też tym przeciwnikiem spróbował, aczkolwiek mogę zaimponować czymś z wiedzy:
Jak sprawnie rozproszyć przeciwnika rzucając "mięsem".
Dobrze dobrane słowo w trakcie walki będzie potrafiło rozproszyć uwagę przeciwnika w iście filozoficzną zadumę: "Skąd on zna moją matkę? Kiedy się poznali? Zataiła to przede mną?" "Rzeczywiście, mój Azor, często mnie nosem trącał". Kilka popularnych i mniej popularnych zwrotów w różnych językach.
Offline
Włos Pod Nosem (Walter nie chce się bratać z tałatajstwem, tylko groźnie patrzy i pluje.
Hobków fascynują np. latarnie. Zauważyli jak zapalał jedną Marlej.
Oczywiście Patrząca Przez Mgłę jest traktowana z dużym szacunkiem i rezerwą, jako czarująca (zwłaszcza po tym jak pokazuje świecenie, ku rozpaczy jednego z hobków i lękliwym rozbawieniu pozostałych rozświetlając go na pewien czas).
Ku waszemu zdziwieniu największy respekt (no chyba, że LU, Bri lib MO coś odpalą) zyskuje jednak ojciec Radeusz (Święty Mąż - w znaczeniu dotknięty przez Wielkiego Ducha), którego dziwaczne zachowanie jest interpretowane jako duchowa bliskość z Wielkim Duchem. Niegłupi kapłan sprytnie prawi tam hobkom (za pomocą Marleja), że Pelor to inna nazwa Wielkiego Ducha i mogą go czcić pod tym imieniem. Cwanie podkreśla te dogmaty, które się nie kloca (szacunek do przyrody, obowiązek zwalczania zła - ti wskazując gnoili jako jego przedstawicieli - i opieki nad słabszymi takie tam). Samo gadanie nie interesuje hobków, ale po tym jak kapłan uzdrawia po kolei trzech! lekko rannych z potyczki z orkami, mocno ich do siebie przekonuje. Dodatkowo kolejnego dnia "uzdatnia" spora porcję nadpsutego żarcia (sam próbując pierwszy) i ma już spora grupę gotowa posłuchać (nie za długo, hobki nie lubią pierdolenia nadmiernego). Radeusz jest prawie do rany przyłóż i truje dupę o modlitwy do Pelora tylko k6 razy dziennie.
Generalnie jednak jako grupa zyskujecie spory respekt i uznanie (pomimo metalowych koszulek co poniektórych), a chłopaki za radą wodza chętnie wypiją z wami i wypala dla przypieczętowania znajomości (formalnie będziecie po tym przyjaciółmi ze wszytskimi konsekwencjami:).
Wiadomość dodana po 09 min 57 s:
Aha Dure, Walter i Wiewiór zasmarkani biegają po tych deszczowych przygodach, resztą m/w bez konsekwencji.
Lucek - uznają, że Chodząca Broda chyba umie gadać z duchami. zapewne nie zrozumieli idei, to nie jest gadatliwy lud a koncepcja rozpraszania wroga gadaniem chyba jest poza ich zasięgiem, więc zrozumieli to po swojemu. Masz wrażenie, że teraz są skonfundowani - ubierasz się dla nich jak wojownik ale chyba jesteś jakimś mędrcem/szaleńcem (chyba sami nie wiedzą).
Wiadomość dodana po 4 h 44 min 54 s:
Sielanki sielankami, ale co wiadomo:
1. Wódz chce zaczekać na Zielone Trawy, 2-3 tygodnie
2. Dopiero potem ruszy pod Braeth (o ile Kivanas nie przyjdzie tu sam wcześniej, co jest prawdopodobne)
3. Jeszcze jedna grupa hobków może się pojawić - to łącznicy pomiędzy tym obozem a podróżującym plemieniem. To jest jednak perspektywa2-3 miesięcy, poza tym niepewna z uwagi na aktywność gnolli.
4. w czasie pobytu tutaj zamierzają intensywnie zwiedzać/patrolować okolice, w tym także robić zapasy/dalej umacniać obóz.
Pytanie:
ile chcecie posiedzieć i co ew. robić.
Z punktu widzenia wodza możecie siedzieć ile chcecie, pomoc w w/w kwestiach mile widziana. Pamiętajcie, że PD są też za "mapowanie" terenu.
MOnaghan - jesteś?
1. Rzut na RO i ew.
2. Ew. sposób interakcji z hobami poproszę jeśli zamierzasz (plus ew. rzut)
2. Deklarowałeś chęć nauki ziółek. Wskazałem Marleja (ew. Dure, dawnego pomocnika aptekarza) i jego propozycję wynagrodzenia za te nauki (teraz pewnie do modyfikacji, bo znasz leczenie . Nic nie odpisałeś.
Briborn - sposób integracji poprosze
Referee
Offline