Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Dure mocno oberwał, Radeusz każe mu się modlić do Pelora o wybawienie. Dosyć długo zanim zdecyduje się w końcu rzucić leczenie ("Teraz Pelor cie uzdrowi synu"). Modlitwa nie d końca chyba była szczera, bo i uzdrowienie niespecjalnie spektakularne, ale zdecydowanie będzie żył.
Marlej tam w tzw. międzyczasie usuwa mu strzałę (wcześniej na szybko zapala latarnie by mieć choć trochę świata), która przeszła na wylot przez bark.
- Paskudne te strzały, mam nadzieję że nic się nie wda
Wiewiór gdzieś tam po perymetrze chodzi i nasłuchuje.
Wygląda na to, że padło 15 sztuk (Walter tam jeszcze męczy istatniego), z czego połowa dorżnięta we śnie, na pewno kilku z uciekajacych było też rannych. Słychać z ciemności wycie, jakby nawoływanie.
Ten świecący nadal świeci, mimo że już nie żyje.
Referee
Offline
Leczę Dure
Offline
Ok. Tym razem leczenie poszło gładko. Dure po dwóch strzałach jest jak nowo narodzony.
Generalnie dobra. zasadzka to masakra
Wiadomość dodana po 03 min 15 s:
- to tak do przemyślenia jakbyście mieli w jakąś wpadać kiedyś
Druga sprawa to uspanie. Ten czar to masakra. Wiadomo że trzeba kogoś na dobicie padnietych ale generalnie jednym zaklęciem położyła tylu co zmasowany ostrzał przez 2 rundy.
Wiadomość dodana po 07 min 26 s:
Co do przeszukania to po ciemku nie widać przy nich kasiory. Suszone mięcho, zardzewiała broń jakieś nieistotne pierdoły.
Referee
Offline
Wnikliwej przeszukujemy większe pieski. Ja bym był za przemieszczeniem się z obozowiskiem przynajmniej z kilometr. Wiem, że po nocy dla nas będzie to ciężkie. Wiem też, że dla ichniego węchu nie będzie to stanowiło problemu, ale mimo to jestem za przeniesieniem.
Offline
Łuk jakiś znalazłem? Mógłby być i długi ;-)
Co jest Briborn? Nie lubisz spać przy psininie?
Ok, ruszajmy z tego cmentarzyska.
Offline
Łuk tylko krótki. Brzydki i dziwny.
Referee
Offline
Biere ;-) W sam raz do treningu, szukam też strzał.
Offline
Strzały przy właścicielu, w kołczanie (20 sztuk).
Panownie przerwa do przyszłego piątku.
Referee
Offline
Hobki zgadzają się z sugestią, aby przenieść się nieco dalej i przy pojawiającym się świetle ostrożnie was prowadzą (widzą jednak lepiej w ciemnościach).
Nie jest wam jednak dane wypocząć. W nocy słychać nowe poszczekiwania, kolejne dość liczne głosy pojawiły się w ciemnościach i bez trudu "odnalazły" wasze nowe obozowisko. Wygląda na to, że nowa grupa gnolli dołączyła do tych niedobitków i krąży w dużej odległości wokół waszego obozowiska. Są jednak daleko, próby podchodzenia hobków nie na wiele się zdają, poza tym że oceniają nowy odział na kilkanaście sztuk. Co kilka minut słychać jak w ciemnościach coś podbiega poszczekując, raz czy dwa słychać świst strzały. Spać się nie bardzo da, czujność meczy a próby ew. wypadów to jak łapanie wiatru. Gnolle umykają, wyją z różnych miejsc.
Rankiem widzicie, że jest ich razem niecała 20 - krążą grupkami gdzieś tak ze 300 metrów wokół was. Jesteście zmęczeni ale Wurdok naciska na wyruszenie. Problemem jest woda, która wam się kończy - żarcia macie nieco jeszcze po gnollach. Nieco obrzydliwe, ale do zjedzenia.
Wiadomość dodana po 41 s:
Pogoda się jednak ewidentnie psuje więc może zacznie padać i wtedy uzupełnicie zapasy.
Zorin
to były narty (btw fajne doświadczenie jak na pierwszy raz w życiu), nie choroba
Wiadomość dodana po 1 h 54 min 59 s:
Radeusz głośno modli się do Pelora, do czego wzywa wszystkich pozostałych (i obserwuje), szczególnie tych których leczył. Dure z Walterem wyją razem z nim, Marlej też się modli razem z Wiewiórem, ale ciszej
Ruszacie dalej na ZACH a gnolle, mimo że w przewadze liczebnej, nie ośmielają się czynnie przeszkadzać, tylko obserwują spoza zasięgu ostrzału. Widać też z oddali jak kilku rabuje zwłoki zabitych kamratów. Po pewnym czasie zostają z tyłu i znikają wam z oczu. Niedługo potem równina robi się szara od padającego deszczu - opady są na tyle intensywne, że można uzupełnić wodę a po pewnym czasie w powstających lokalnie zalewiskach uprać osrane uprzednio gacie. Hobki nie chcą jednak dłuższych postojów, więc wleczecie się po tej tonącej w deszczu, płaskiej krainie.
Wiadomość dodana po 1 h 59 min 57 s:
Po długich godzinach mozolnego ale spokojnego marszu (3 hoby sa łukiem z przodu, Wiewiór nieco z tyłu), słychać nagle krzyk zaskoczenia Wiewióra...którego nie widać, gdy się odwracacie. Ściana deszczu ogranicza widoczność, ale nie było aż tak daleko.
Referee
Offline
- Zasadzka! Trzymajmy się blisko siebie.
Tarcza + postawa defensywna.
Cofnijmy się szybko w celu dostrzeżenia śladów. Zidentyfikujmy zagrożenie.
Offline
Nocnik na głowę, bełt do kuszy, kolana nisko :-]
@Erachlin--> narty--> zakładam, że fajnie, nigdy nie byłem i nie będę
Offline
Nikogo i niczego nie widać - w tym Wiewióra, który wyparował.
Referee
Offline
Też cofam się z chłopakami. Zwarty i gotowy do działania. Przedtem drę się do tych z przodu, że Wiewióra wcieło. Musimy się cofnąć.
Offline
W kupie, inwestygujemy ;-] Może to wcale nie gnole tylko się wpierdolił w jakiś wilczy dół w tą pogodę. Drę modrdę - Wiewiór!
Offline
Pamiętajcie o jednym. Deszcz to masakra dla kusz i łuków - konkretnie dla cięciw. Mokre, tracą sprężystość, co się przekłada na zmasakrowane osiągi.
Gnolli nie widać.
Trop z dołem jest dobry. Chwilę to trwa zanim go lokalizujecie, kożuch z korzeni traw jest elastyczny i niemal w całości "powrócił" na swoje miejsce gdy do dziwnej niszy wpadł Wiewiór. WIdać dość wąski, butelkowaty lej a potem rozszerzającą się niszę, na której dnie, dobre 3 metry niżej leży Wiewiór - nieprzytomny raczej, bo coś jęczy słabo.
Referee
Offline
Przewiążcie mnie liną i opuście na dół...
Offline
Tak też czynimy
Offline
Wiewiór żyje choć zamroczony i mocno potłuczony.
Dziura okazje się niedużym, butekowatym rozszerzeniem w skalnej szczelinie (pod warstwą ziemi idą tu wapienne skały) a Wiewiór nie jedynym lokatorem.
Poprzedni wizytant to jednak tylko stary szkielet, w resztkach przegniłych szat, z zardzewiałym mieczem. Chyba skręcił kark wiele lat temu. Oprócz zardzewiałej broni, resztek rzeczy osobistych zostawił także wcale pękatą sakiewkę (42 SZ 112 SS).
NIe da się stąd wyjść inaczej niż do góry, co z pomocą liny i po ocuceniu Wiewióra udaje się bez problemu.
- Chwalmy Pelora po raz kolejny! - zachwyca się Radeusza - uratował swego wiernego syna!
Wiadomość dodana po 21 min 31 s:
Udaje się wznowić wędrówkę, ale Wódz jest markotny - w tym deszczu ciężko będzie zobaczyć jakiekolwiek ślady przemarszu, hobgoblinów czy innych grup gnolli. Zresztą ich liczną tu obecnością jest bardzo zaniepokojony. NIe wiadomo czy wędrujące plemiona nie są atakowane, ani jak te walki przebiegają.
W każdym bądź razie, kilka h później docieracie do pozostałosci obozu hobgoblinów...Jest całkowicie pusty. Na rozległym wzgórzu pozostał tylko drewniany, malowany totem, zadeptana trawa i ślady ognisk oraz jedna podarta skóra a także liczne ślady gdzie wbite były kije od namiotów.
Nie widać śladów walki, ale obóz opuszczono. Co gorsza hobgobliny nie wiedzą czy oddział, który mieliście odszukać zdołał tu dotrzeć przed wami i już go nie ma, czy może jeszcze się nie pojawił. Padający deszcz utrudnia odnalezienie śladów.
Referee
Offline
Daję po 7sz: Luckowi, Bribornowi, Monoghanowi, Mnulith i Marleyowi (dyskretnie i nie od razu, coby inni się nie wkurwiali). Srebro dolicz do puli na myta, żarcie, itp.
Skoro i tak nie wiadomo czy już czy jeszcze ich niema to może posiedźmy tu i odpocznijmy aż przestanie padać?
Offline
Wódz się zgadza. Odpocząć i tak trzeba a oni się nieco rozejrzą po obozie i najbliższej okolicy. Może uda się coś odszukać. NIe mija jednak nawet kilka minut, kiedy wydaje się wam, że widzicie trzy sylwetki brnące przez ciemną zasłonę deszczu - nie bezpośrednio na wzgórze i na was, ale nieco bokiem. Humanoidy, trudno powiedzieć czy ludzie.
Referee
Offline
Może niech ich Radeusz pozdrowi. Sprawdzimy reakcje. Bać się ich raczej nie powinniśmy, być może to tylko zwiad.
Dobrze jest "podzielić sie mapami" może coś widzieli. My widzieliśmy gnolle, wiemy że są tam za nami, może widzieli gdzie (legion) hobków
Offline
Podróżujący zauważają was dosyć późno, są chyba zmęczeni i nieuważni. Och widok nie sprawia Luckowi przyjemności, to orki odwieczni wrogowie krasnoludów. Są zaskoczeni waszą obecnością i pewnie by uciekli, ale jest za blisko. Dobyli broni, ale nie atakują. Widać wyraźny strach na widok hobgoblinów ale też zdziwienie z powodu obecności ludzi i krasnoluda. Coś tam na niego pokazują i na hobkli, mruczą po swojemu.
- Iść swoja, nasza nie bić wasza - rzuca dośc zuchwale największy z nich.
Referee
Offline
Monoghan - negocjuj!
Offline
Skoro już zuchwale gadamy, to pytam ich jak tam droga? Jeśli idzie się normalnie dogadać to też tak ich traktuje.
- Przed Wami ponad tuzin psowatych, uważajcie jesli chcecie żyć, spotkaliście kogoś za sobą? Uciekacie przed czymś?
Zauważam że są wystraszeni na widok hobków, może to nie dobitki po spotkaniu z większą grupą, np hobków. Może warto przycisnąć?
Offline
Walter o dziwo nieco zna orczy. Rzuca im tam kilka ostrych słów, widać zdziwieni, że ktoś umie po ichniemu.
Rzeczywiście, dostali wpiernicz od grupy hobgoblinów, na którą nieopatrznie kazał im się rzucić dowódca. Okazała się, że druga grupa się ukrywała i wpadli w zasadzkę. Chyba tylko ich trzech przeżyło, hobki ich nie ścigały. Tamten oddział jest kilka godzin stąd na WSCH.
Referee
Offline